Grzecznie położyłem dłonie na jego talii, przyciągając go do siebie. Dla niego zrobiłbym wszystko, byleby był zdrowy i czuł się bezpieczny. A skoro taki spacer nad jezioro ma sprawić, że poczuje się choć odrobinkę lepiej, z chęcią mu przy nim potowarzyszę i dopilnuję, by tam dotarł. Ślepy nie jestem, wiedziałem, jak Mikleo ledwo co jest w stanie chodzić, trochę go sobie ostatnio poużywałem, ale i on nie narzekał, winny się więc nie czułem. Trochę nie rozumiałem, jak to wszystko się mu mogło podobać i co w tym takiego przyjemnego, ale rozumieć nie muszę. Najważniejsze, by on był szczęśliwy, a ja zadowolony, i tak się też dzieje.
– Ubierz się więc ładnie i czekam na ciebie przy drzwiach – poprosiłem i ucałowałem go w czubek nosa.
– Ja mogę wychodzić już tak – stwierdził, a ja tylko zmierzyłem go wzrokiem od stóp do głów. Tak, faktycznie, on w tej mojej koszuli może świat zwojować.
– Bez spodni cię nie wypuszczam – odpowiedziałem stanowczo, na co mój mąż uśmiechnął się niewinnie.
– No tak... już się przebieram – powiedział i stanął na palcach, by ucałować mnie w policzek.
Mikleo zniknął w sypialni, a ja, tak jak mówiłem, podszedłem do drzwi wyjściowych, zabierając ze sobą klucze, aby zamknąć dom, a także zakładając już buty. Im szybciej wyjdziemy, tym lepiej, nie chciałbym, by mój mąż tak długo cierpiał, nawet jeżeli mu się to podoba.
– Nie zakładasz żadnego płaszcza? – usłyszałem męża, kiedy w oczekiwaniu na niego bawiłem się kluczami.
– Nie, po co? – odpowiedziałem, odwracając się w jego stronę.
– Jak to po co? Chłodno jest, nie chcę, byś czuł dyskomfort. Załóż swój płaszcz – poprosił, na co pokręciłem głową.
– On jest do pracy – odparłem, zauważając zaskoczenie na jego twarzy.
– A coś to zmieni, jeżeli założył go teraz?
– Będzie się za mną unosić smród dymu papierosowego, alkoholu i brudu, a chcę, żeby to była miła chwila, w której to możemy się skupić na sobie, a nie będzie się za mną unosić widmo pracy – wyjaśniłem swój tok rozumowania, na co mój mąż pokiwał głową.
– W porządku, więc może... nie masz innego płaszcza – zauważył zaskoczony i zmartwiony. – Dlaczego sobie nie kupiłeś drugiego?
– Nie sądziłem, że mi się przyda drugi. A teraz to mi szkoda pieniędzy. Skończę pracę, porządnie się wypierze ten, no i znów będę miał taki uniwersalny. Zresztą, może mój problem jest taki, że za dużo w cieple siedzę. Może jak zacznę więcej wychodzić na zimno, to się przyzwyczaję... Tak, to może być to – stwierdziłem, powoli sobie wszystko w głowie układając. Trochę się rozleniwiłem i teraz cierpię, muszę się ogarnąć i znów będę w pełni sprawny.
– Nie wiem, po co masz się tak katować – Mikleo cicho westchnął, chyba niepocieszony moim postępowaniem.
– Jak to po co? Dla ciebie. Jak przestanę być wrażliwszy na niskie temperatury, nie będziesz się o mnie martwić. A jesteś taki śliczny, nie możesz się martwić o kogoś takiego paskudnego, jak ja – odparłem, stając za nim, by uczesać jego piękne włosy, aby mu się na wietrze nie plątały.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz