piątek, 20 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Trochę mnie zaskoczył mój mąż tą nagłą zmianą nastroju. To przez to, co powiedziałem? Że chcę, żeby mnie zrozumiał, ale wiem, że to niemożliwe. I on też to wie. Nie zrozumie mojej logiki, choćby bardzo chciał, chyba, że by upadł, a na to pozwolić nie mogę. To nic przyjemnego, a on nie zasługuje na ten ból. I co mu pomoże zamknięcie się w pokoju? Dam mu jednak ten czas, którego tak potrzebuje, a jak dalej będzie się dobijał, to z nim porządnie pogadam. Musi zaakceptować fakt, że nie będzie mnie rozumiał. Ja to zrozumiałem i z tym żyję, i nie jest jakoś najgorzej. Rozmów będzie mi brakować, dyskusji na temat poszczególnych delikwentów brakować mi będzie, no ale jakoś to przetrwam. Tyle z tym żyłem, pożyję jeszcze trochę. Tak właściwie, jest ktoś taki, kto by mnie zrozumiał? Anioły odpadają, one każdemu chcą dawać drugą szansę. Demony wolą jednak pochłaniać te czystsze, bardziej niewinne dusze. A ja chcę tylko zabijać złych ludzi. Kto to zrozumie? 
– Miki? W porządku? – zacząłem, wchodząc do sypialni, już po raz któryś tego dnia. Misaki wzięła Psotkę na spacer, tak więc trochę czasu mam dla mojego męża.
– Mhm. Wygodnie mi tutaj – odpowiedział, uśmiechając się łagodnie. 
– Tak, bo wcale się nie dołujesz, co? – zapytałem, siadając na brzegu łóżka. – Wiesz, że to nic ci nie da? Choćbyś bardzo chciał, nie zrozumiesz mnie. I ja to rozumiem. Najwyższa pora, byś ty także to zrozumiał, i zaakceptował. To najlepsze, dla nas obu możesz zrobić – powiedziałem łagodnie, chwytając jego dłoń. 
– To nie może być jedyne rozwiązanie – odpowiedział, będąc bardzo zdeterminowany.
– Jedyne prawidłowe, którego musimy się trzymać. Kocham cię, jestem wdzięczny za twoją obecność i wsparcie. I to mi wystarcza – powiedziałem, po czym nachyliłem się i pocałowałem go w policzek. 
– Chcę, żebyś faktycznie miał we mnie wsparcie, takie prawdziwe wsparcie. Zasługujesz na nie – dodał, na co się delikatnie uśmiechnąłem. 
– I mam to wparcie. Więcej już nie będę ci mówić o moich problemach, przynajmniej nie tych konkretnych. O całej reszcie będziesz już wiedział. Chyba. Wszystko zależeć będzie od problemu – wyznałem, gładząc jego policzek. – A ty, mój drogi, zastanów się, czy spędzanie całego dnia w łóżku będzie dla mnie wsparciem, bo zdecydowanie lepiej czułbym się, mając cię u mojego boku. I Misaki też by się cieszyła, mogąc spędzić z tobą czas, nim wróci do siebie. Jesteś przecież jej kochaną mamą – dodałem, wstając z łóżka. Powiedziałem wszystko, co powiedzieć mogłem, a co on z tym zrobi, to już jego sprawa. Jeżeli będzie chciał się nad sobą użalać, nie będę mógł mu za bardzo pomóc. Będę jego wsparciem, ale jeżeli sam nie będzie chciał czegoś z tym zrobić, to nawet ja tu niewiele zdziałam. Opuścić go jednak nie opuszczę nigdy, i będę przy jego boku, dopóki mogę. 
Wychodząc z sypialni, zabrałem ze sobą pusty talerz, aby go umyć i trochę ogólnie posprzątać dom. A Miki, Miki niech sobie myśli, i się niech tak porządnie namyśli. Mam nadzieję, że dojdzie do wniosku, że dobijanie się z tak błahego jest bezsensowne, bo już chciałbym go tu mieć obok siebie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz