Lubiłem być czesany przez męża, lubiłem bardzo, gdy włosy wysoko upięte nie sprawiały mi już trudności, ich długość czasem była uciążliwa, na szczęście zawsze był mąż, który potrafił nad nimi zapanować, pięknie związując.
Grzecznie usiadłem na łóżku, odwracając się do Soreya plecami, czekając na to, co zrobi, a jak zawsze potrafił zrobić wiele pięknie, upijając moje włosy, tak aby mi nie przeszkadzały.
– Dziękuję, wyglądam teraz naprawdę pięknie – Stwierdziłem, wpatrując się w lustro odbijające mnie w całości.
– Poprawka ty zawsze wyglądasz pięknie, a upięcie twoich cudownych włosów tylko dodaje ci większego uroku – Stwierdził, chwytając moje policzki, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który bardzo chętnie odwzajemniłem, uwielbiając jego ciepłe usta.
– Możemy już iść – Chwycił moją dłoń, wyprowadzając mnie z domu oczywiście, polecając, abym trzymał się jak najdalej ludzi i nie zwracał ich uwagę, choć to drugie akurat może być bardzo trudne, i to nie z mojej winy tylko z winy ludzi, którzy naprawdę ciągle mnie obserwują, nawet jeśli ja staram się nie zwracać ich uwagi.
Na mieście oczywiście trzymałem się najbliżej męża, jak się tylko dało, unikając kontaktu z ludźmi, choć przyznam, było to bardzo trudne oczywiście nie dlatego, że ja go chciałem, a, dlatego że ludzie za wszelką cenę próbowali mieć go ze mną. Uśmiechy, zdania kierowane tylko do mnie to wszystko drażniło mojego męża, a ja wiedziałem jedno, Sorey tego tak nie zostawi zapewne, zabraniając mi wychodzić z nim do miasta przez kilka następnych dni, a może nawet tygodni. A dlaczego? Dlatego że zwracam na siebie zbyt dużą uwagę, nawet jeśli tej uwagi nie chce.
Westchnąłem ciężko, widząc minę Soreya, która w tej chwili mówiła mi już wszystko, mam tylko nadzieję, że nie wyżyje się na mnie, bo ja nic złego nie zrobiłem.
Mój mąż zrobił zakupy najszybciej, jak się da, biorąc ze sobą wszystko to, o czym wcześniej mi mówił, chcąc przygotować dla mnie lody.
Po zakupieniu wszystkich produktów wróciliśmy do domu, a na twarzy mojego męża od razu pojawiła się ulga. Widać było, że to wyjście na miasto bardzo dużo go kosztowało, a wszystko to moja wina, bo chciałem pójść tam razem z nim.
– Przepraszam – Zwróciłem się do niego, przerywając panującą ciszę, czując, że jest na mnie zły, za to, że jednak z nim poszedłem.
– Słucham? A ty, za co mnie przepraszasz? – Usłyszałem zaskoczony głos, spotykając się z jego spojrzeniem, który również nie ukrywało zaskoczenia.
– Za to, że z tobą poszedłem, widziałem, jak bardzo złościsz się za to, że zwracają na mnie uwagę – Wytłumaczyłem, naprawdę, czując się z tym źle. Wiem, jak łatwo jest go sprowokować, teraz gdy jest demonem i nie chcę, aby przypadkiem kogoś skrzywdził tylko dlatego, że ludzie są tacy, a nie inni.
Mój mąż uśmiechnął się do mnie ciepło, podchodząc bliżej, aby ucałować moje czoło.
– Nie jestem na ciebie zły, nie zrobiłeś niczego złego, denerwują mnie ci ludzie, bo zwracają na ciebie uwagę to prawda, ale to nie twoja wina, choć, może gdybyś nie był tak piękny, nie zwracali, by na ciebie aż takiej uwagi – Stwierdził, a ja rozbawiony jego słowami pokręciłem głową.
– Przepraszam, że takiego mnie stworzono – Odparłem, nie przestając ciepło uśmiechać się do męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz