czwartek, 26 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Cierpliwie kończyłem obiad, raz co jakiś czas zerkając na zegar. Misaki zdąży wrócić przed zmrokiem? Nie wydaje mi się. To mnie trochę martwiło, miałem nadzieję, że pilnie do domu wracać nie musi, i będzie mogła zostać jeszcze dzisiaj. Bardzo nie chciałbym, by wracała po nocach. Ani to przyjemne, ani bezpieczne. Gdyby nie praca, a ona bardzo by chciała wrócić, to bym ją odprowadził. Jeżeli bardzo by chciała już koniecznie wracać, może udałoby mi się wolne załatwić na tę jedną nockę, ale to tylko, jakby naprawdę było to wymagane. 
To, że Misaki z Mikim się zbliżali, zakomunikowała mi Banshee, która z pozycji leżącej podniosła się do siedzącej i prychnęła cicho, dając mi tym samym znać o zbliżających się domownikach. 
– Jesteśmy – usłyszałem po chwili z korytarza. 
– Już wam nakładam obiad – odpowiedziałem, rozkładając talerze. 
– Tato, mam do ciebie propozycję – usłyszałem od Misaki, co mnie trochę zaskoczyło. I zaniepokoiło. Będzie chciała mnie przekonać do świąt? Mam nadzieję, że nie. A jeżeli tak, to zaakceptuje moją odmowę. 
– Jaką propozycję?– zapytałem, kątem oka dostrzegając, że bliźniaki już zasiadają do stołu. No tak, najlepiej wszystko na gotowe. – Chwila, Hana, Haru, nałóżcie obiad, bardzo proszę. Co tam chciałaś, księżniczko? – już całkowicie skupiłem się na Misaki wiedząc, że ma dla mnie coś ważnego. 
– Mama mówiła, że na święta chcecie tylko bliźniaki do nas wysłać. Więc może to my do was wpadniemy? – zaproponowała, co w tym teorii nie brzmiało źle. W praktyce może być jednak znacznie gorzej. 
– Dla Nori'ego i twoich dzieci będzie to trudna przeprawa. No i nie do końca wiem, jak może zareagować Banshee. Jeszcze się uczy działać w tym świecie, no i ludzie... bardziej postrzega ich jak przekąski – wyjaśniłem, uśmiechając się do niej przepraszająco. 
– Ale panujesz nad nią? – dopytała, zerkając niepewnie na ogara, który poszedł przywitać się z Mikim. Wczoraj było ciężko, na moje gorsze samopoczucie zareagowała naprawdę gwałtownie i agresywnie, chcąc tylko mnie bronić, no ale jednak coś w tym niepokojącego było. Na szczęście mnie słucha. Jeszcze tylko powinna słuchać Mikleo, a z tego, co widzę, różnie z tym bywa. Nie wiem tylko, czy to kwestia tego, że nie jest jej panem, czy tego, że nie jest potrafi jej zdominować. Co jak co, ale Miki i bycie dominującym w parze nie idą. 
– Oczywiście. Nigdy nie wydarzyło się tak, by mnie nie posłuchała. Nie wiem jednak, jak zareaguje na większą grupę ludzi... albo jak grupa ludzi zareaguje na nią – odpowiedziałem, cicho wzdychając. – Może zróbmy tak, że bliźniaki do was polecą, a jak będziemy ich odbierać, to się na chwilę zatrzymamy z mamą – dodałem, co zwróciło uwagę Mikleo. Wezmę go na ręce i z nim polecę, przecież on waży tyle, co nic, a przez jeden dzień zwierzakom się nic nie stanie. Ona powinna być zadowolona, Miki też będzie miał tą mini magię świąt, a ja przykleję uśmiech na twarz i poudaję przez jeden dzień, że to mnie obchodzi. Jeden dzień jakoś przetrwam, a dzieciaki i tak trzeba będzie odebrać, i tak, więc przy okazji trochę spędzimy czasu z jej rodziną. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz