wtorek, 3 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

I to właśnie cały mój mąż, myśli, że naprawdę cały świat chce mnie zniszczyć, a tak właściwie nikt nawet nie próbował mnie skrzywdzić, oczywiście zdarzały się wyjątki, ale nie czyhały za każdym rogiem, nie każdy jest zły, nawet jeśli on uważa inaczej.
– Sorey kotku myślę, że nie każdy próbuje mnie zabić lub wykorzystać, a przynajmniej nie w domu, w którym jesteś ty, zazwyczaj dzieci, no i nasze zwierzaki, a myślę, że Psotka i Banshee podczas naszego spoczynku pilnują dom i gdyby ktoś tylko śmiał, zbliżyć się do niego na pewno od razu dałyby nam o tym znać – Zauważyłem, coś, czując, że tak właśnie by było, nawet jeśli mój mąż uważa inaczej.
– A tego nie możesz być pewien, nasze psy są bardzo mądre, jednakże to wciąż tylko psy, można je oszukać. A jeśli zostaną oszukane, to wtedy już z łatwością ten, kto będzie chciał, dostanie się do ciebie, bo ja nie będę w stanie cię obronić – Wyjaśnił, oczywiście, mając swoje zdanie w tej sprawie i coś tak czuję, że nic z tego nie zmieni, a moje słowa nie będą brane pod uwagę.
Czasem jak go Tak słucham, mam wrażenie, że nasz dialog nie ma najmniejszego sensu, a on swoje i jak swoje i nic z tego nie wynika, ale czy to znaczy, że powinienem odpuścić? Prawdopodobnie tak, natomiast nie ze mną takie numery ja zawsze stawiam na swoim, chociaż, odkąd Sorey jest demonem, nie zawsze jestem w stanie to uczynić, czasem po prostu trzeba odpuścić wiedzą, jakie będą tego konsekwencje.
Nie wiedziałem tak szczerze, czy mam coś powiedzieć, czy raczej powinienem po prostu być cicho, zgadzając się z wypowiedziane mi przez niego słowami, z którymi nie jestem w stanie do końca się zgodzić, nikt nie próbuje mnie zabić, a jak już próbuję, to nie w domu, natomiast dla niego każdy chce mnie zabić i zabić chce wszędzie, a z tym nie potrafią się zgodzić, mimo że chyba właśnie będę musiał.
– Nic nie powiesz? – Usłyszałem, chyba trochę zaskoczony głos mojego męża, który nie do końca tego właśnie się spodziewał, cóż, ja po sobie do końca też nie.
– Nie mam żadnego argumentu, który by przekonał cię do mojego zdania, dlatego nic nie mówię poza tym, boli mnie gardło i wolę je oszczędzać – Wyjaśniłem, kończąc swój gorący napój, który złagodził trochę ból gardła, natomiast to wciąż nie to, czego oczekiwałem.
– Bardzo cię boli? Te soki nie pomagają? – Zapytał, przyglądając mi się z uwagą w swoich rubinowych oczach.
– Pomagają, tylko nie wyleczę gardła w ciągu jednego dnia – Przypominałem mu, podnosząc się powoli z krzesła, idąc umyć swój kubek, który odłożyłem na bok.
– Chcesz może przejść się nad jezioro? Myślę, że trochę wody może ci pomóc – Sorey chyba widział, jak miernie idzie mi poruszanie się i chciał pomóc mi, abym poczuł się lepiej i szczerze powiedziawszy chętnie ruszę nad jezioro, aby choć trochę ulżyć sobie w bólu, skoro mam taką możliwość.
– Bardzo chętnie, spacerem nad jezioro i kąpielą w wodzie nigdy nie pogardzę – Zgodziłem się z jego pomysłem, podchodząc do niego, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz