piątek, 27 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie był to taki głupi pomysł, który miałem nadzieję zaakceptuję Misaki, nie chcąc wszystkiego zmieniać, Sorey miał rację, nie wiemy, jak zareaguje jego ogar i aby uniknąć niechcianych wydarzeń, lepiej już niczego nie zmieniać, tak będzie najlepiej.
– No dobrze, skoro tak stawiasz, sprawę zabiorę Hanę i Haru do siebie na święta, a wy zjawicie się w ostatni dzień świąt – Zgodziła się z tatą, z czego bardzo się ucieszyłem, nie dlatego, że mamy pojawić się w ostatni dzień świąt, a, dlatego że moja córka nie będzie więcej próbowała niczego zmieniać, rozumiejąc, że może być to niebezpieczne dla jej rodziny, z powodu Banshee, która różnie może na nich wszystkich zareagować.
Temat został przerwany, sensu dalszej rozmowy nie było, Misaki zgodziła się na plan taty, bliźniaki cieszyły się, że będą spędzały święta u siostry, a ja z mężem nie będziemy musieli obchodzić świąt, tak jak sobie tego życzy, co prawda ja w całe nie muszę przy nim być, ale chcę, chcę, bo go kocham i chcę, bo każdy dzień przy nim jest wymiar pełnym radości i szczęścia.
– Mam nadzieję, że zostaniesz u nas jeszcze tę noc, nie chciałbym, abyś wracała po nocy – Sorey, zwracając się do Misaki, trochę mnie otrząsnął, zmuszając do powrotu na ziemię, no tak są rzeczy ważne, ale bezpieczny powrót córki do domu jest sprawą najważniejszą i dobrze to wiem.
– Zostanę, co prawda miałam już zbierać się dziś do domu, jednakże o takiej porze Myślę, że najlepiej będzie jeszcze dzisiejszą noc spędzić w domu, a jutro już wrócę do siebie – Wyjaśniła, zbiegając puste już talerze, zatrzymując się na moim. – Nie jesz mamo? – Po jej pytaniu zwróciłem uwagę na swoim posiłku, który faktycznie nie został przeze mnie tknięty, to już chyba za bardzo skupiłam się na całych tych świętach, zapominając o jedzeniu.
– Nie dziś podziękuję – Wstałem od stołu, zabierając swój talerz, zabierając również talerze z jej rąk, idąc do zlewu, gdzie miałem się tym wszystkim zająć.
Na moje szczęście nikt nie dociekał, bo i co miałbym im powiedzieć? Nie mam apetytu to jeszcze nie grzech.
Reszta dnia dobiegła szybko w końcu, bo nim się obejrzeliśmy, Sorey musiał ruszać do pracy kolejną noc, pozostawiając mnie w naszym łożu samego.
Żegnając się z mężem, życzyłem mu bezpiecznej i spokojnej, pracy nim opuścił dom, pozostawiając mnie z naszymi dziećmi.
Haru i Haną oczywiście poszła się umyć, a ja, nie mając co robić, położyłem się do łóżka powoli, zasypiając wtulony w poduszkę męża.

Kolejny dzień rozpoczął się dla mnie dość późno, spałem dziś wyjątkowo długo, a wszystko dlatego, że nie czułem obecności Soreya, który chyba nie przyszedł do mnie.
Trochę tym faktem zdziwiony podniosłem się z łóżka, opuszczając sypialnie, poszukując moich bliskich, których nigdzie nie było, pozostawili mi, natomiast karteczkę, która sporo mi wyjaśniła.
Sorey odprowadził Misaki do domu, która musiała już do niego wracać, co prawda mogli mnie obudzić, abym się pożegnał, no ale nie mogę mieć do niej pretensji, dla mojego dobra nie chciała mnie budzić, mimo że powinna.
Widząc więc, że jestem sam, postanowiłem nakarmić zwierzaki, a następnie zażyć długą relaksacyjną, i to nawet ciepłą kąpiel, której w tej chwili potrzebowałem…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz