Nie za bardzo wiedziałem, o co on się tak burzy. Nie robię przecież nic złego. Czy naprawdę widzi w każdym moim zachowaniu coś podejrzanego? Ja wiem, że jestem demonem i mnie się teraz należy obawiać, ale on? On jest przecież moim mężem, zatem mnie nie musi się obawiać. Może czasem, owszem, jak się źle zachowuje, ale teraz jest grzeczny i się mnie słucha. Czemu więc taki podejrzliwy jest?
– Po prostu patrzę na mojego pięknego męża i podziwiam jego wspaniałe umiejętności – wyznałem, nie przestając się uśmiechać. Jaki on był słodziutki... normalnie nic tylko schrupać. I to w całości.
– Mógłbyś sobie przestać ze mnie żartować – burknął cicho, co mnie zaskoczyło, i to tak nie do końca pozytywnie.
– Czemu miałbym sobie z ciebie żartować? Jesteś najjaśniejszym punktem w moim życiu, bez ciebie nie mam po co egzystować w tym marnym świecie, nie żartowałbym sobie z ciebie – wyjaśniłem, chwytając jego dłoń i składając na jej wierzchu pocałunek. – Więcej wiary w siebie, skarbie. Jesteś niesamowity, cudowny, piękny, inteligentny... Tylko troszkę nie za mądry. Gdybyś był mądry, nie byłoby mnie tu – przyznałem, uśmiechając się przepraszająco.
– Zatem cieszę się, że jestem głupi i mam ciebie. To jest znacznie lepsze niż bycie mądrym i samotnym – stwierdził, na co trochę mi ręce opadły. Zdecydowanie do rozumu mu nie dotrę.
– Z tym byciem samotnym nie byłbym taki pewien, na pewno byś sobie kogoś znalazł. A teraz, zanim mi odpowiesz, że tylko mnie kochasz i tylko ze mną możesz być, chodźmy przygotować obiad dla dzieciaków. Albo ja zrobię, ty sobie odpoczniesz. Trochę dzisiaj podziałałeś z mocami, pewnie jesteś zmęczony – dodałem, oczywiście tylko i wyłącznie martwiąc się o mojego pięknego męża. W końcu, coś tam powoli dzieciakom przygotuję, nic wielkiego, ale zjadliwego, a to zawsze coś. Skoro tyle gotuję i jeszcze nic nigdy nikomu się od tego nie stało, to jakiś taki mały sukces jest.
– Oczywiście, że cię samego z tym nie zostawię – stwierdził i zamiast się położyć, odpocząć, on ruszył do kuchni. No i co ja z nim miałem? Każdy normalny raczej by wybrał odpoczynek, który mu oferuję, a on uparcie twierdzi, że musi pracować. Może on jest jakimś pracoholikiem? Chociaż nie, bo pracowałby wtedy calutki czas, nawet jak odpoczywamy, a takich problemów z nim nie mam. Po prostu teraz coś mu odbija.
Nie chcąc go zostawić na za długo samego ruszyłem za nim, bo jeszcze sam wszystko zrobi, a to nie tak miało wyglądać.
Wspólne gotowanie było bardzo odprężające. Miło było skupić się na czymś innym, zapomnieć o problemach. W końcu mogłem powoli wyciszyć te wszystkie negatywne emocje, jakie mi towarzyszyły na mieście. Muszę działać bardzo stanowczo w stosunku do ludzi, którzy są zainteresowani moim mężem, za bardzo daję wchodzić sobie na głowę, ale to, to się musi skończyć. Miki mówił, bym był dla nich wyrozumiały, ale jak mam tę wyrozumiałość zachować, kiedy oni ignorują najbardziej oczywiste znaki? Muszę zapamiętywać ich twarzy, ich zapachy, a później odpowiednio karać. Innego wyjścia tu nie widzę.
– No, to teraz chwilkę dla siebie mamy – odpowiedziałem zadowolony, przykrywając garnek, aby potrawa powoli się dusiła i dochodziła do siebie. Akurat jak dzieciaki przyjdą, będzie gotowe.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz