poniedziałek, 30 grudnia 2024

Od Haru CD Daisuke

 Prawie że natychmiast ruszyłem się, aby przygotować mu coś wygodnego, przyjemnego i ładnego do spania i oczywiście tym czymś była jak zawsze moja koszula, która była wygodna, miękka, przyjemna a on wyglądał w niej idealnie co, więc więcej byłoby mu potrzebne? Ja, a przynajmniej mam taką nadzieję.
– Myślę, że ta koszula będzie najlepsza – Zaproponowałem jedną z moich koszul, której w sumie to nie nosiłem, kiedyś została kupiona schowana do szafy i tak została nietknięta, najwyższa pora, aby ktoś ją zaczął używać. I tym kimś akurat chciałbym, aby został mój wspaniały mąż.
– Wygląda na nową – Szybko się zorientował, ale co się dziwić w końcu jest bardzo inteligentny i dostrzega rzeczy, których ja potrafię nie dostrzec.
– Bo wydaje mi się, że jest nowa, chyba nigdy jej na ciało nie zakładałem – Stwierdziłem, podchodząc bliżej męża, podając mu koszulę, którą ode mnie zabrał. – Przebierz się i chodź do mnie, do łóżka spakować się możesz jeszcze jutro, wyruszamy dopiero po moim powrocie do domu – Uświadomiłem go, chociaż czy na pewno? Przecież on doskonale o tym wiedział, po prostu nie skupiał na tym zbyt dużej uwagi, myśląc o stroju, który miałby mnie zaskoczyć i okej może o nim myśleć, ale może to robić jutro, gdy ja będę w pracy, będzie miał jeszcze sporo czasu na zaskoczenie mnie.
Daisuke kiwnął głową, idąc do łazienki, gdzie zapewne przebierze się w moją koszulę, w tym czasie ja położyłem się do łóżka, przytulając do siebie koty, które od razu wskoczyły na łóżko, kładąc się obok mnie, głośno przy tym mrucząc.
Czekając cierpliwie na męża, zamknąłem na chwilę swoje oczy, potrzebując chwili odpoczynku, chwili zamknięcia oczu, które trochę zaczęły mnie boleć, ewidentnie byłem już zmęczony i nawet moje ciało mi głośno dawało o tym znać.
Nasłuchując powrotu męża, dość szybko wyłapałem jego kroki i obecność w łóżku, przytulając do siebie.
– Ślicznie pachniesz – Przyznałem zadowolony, wciągając do płuc jego zapach, który tak pięknie mnie kusił, ależ ja lubiłem czuć tę słodycz, która rozchodziła się po moich nozdrzach, coś cudownego i takiego wyjątkowego, nie mógłbym, nie chcieć go takiego czuć.
– Jak brzoskwinka? – Na to pytanie uśmiech pojawił się na moich ustach, oj, tak, właśnie, jak brzoskwinka jak dobrze, że już to zaakceptował, bo innego zapachu od niego nie czuje, tak więc dla mnie już na zawsze pozostanie brzoskwinką.
– Otóż to jak brzoskwinka – Wyszeptałem, cicho ziewając, przecierając dłonią zmęczoną twarz.
– Dobranoc – Ucałował mnie w czoło, wtulając się mocniej w moje ciało.
– Nie chce mi się jeszcze spać – Mruknąłem, mimo że swoich oczu wciąż nie otworzyłem, nie mając na to najmniejszej ochoty ani na to siły.
– Oczywiście a ziewasz tak po prostu, bo nie jesteś zmęczony i nie chce ci się spać – Zaśmiał się cicho, a jego piękny śmiech rozbrzmiał w moich uszach, ależ ja go kocham, kocham nad życie.
– Ależ ty masz piękny śmiech – Wyszeptałem, całując go w czoło.
– A ty co dziś się tak podlizujesz? – Dopytał, zaciekawiony tym, co słyszy.
– Po prostu stwierdzam fakty – Stwierdziłem, otwierając oczy, aby spojrzeć prosto w jego piękne oczy, które tak bardzo kochałem, jak i jego całego.

<Paniczu? C: >.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz