Dotarłem do pracy dość szybko, a wszystko to zasługa kochanej Rain, która bardzo przyśpiesza moją drogę, kochana klacz, jak miło, że chociaż ona nie jest w stosunku do mnie ani agresywna, ani uprzedzona, nawet chyba trochę mnie, lubiąc, a to i ze wzajemnością, bo i ja bardzo ją lubię.
Pozostawiłem klacz bezpieczną z dostępem do świeżej wody i pożywienia, skupiając się całkowicie na pracy, a może raczej na oszukiwaniu mojego podopiecznego, który zawsze o tej godzinie pracy już był, tym razem jednak nigdzie go nie widziałem. Czułem natomiast doskonale jego zapach, który prowadził mnie na salę treningową.
Podążyłem, więc zanim na poszukiwania, jak się okazało, mój węch nie zawiódł. Geni trenował ciężko najwidoczniej właśnie tego w tej chwili, potrzebując, szkoda tylko, że robi to wszystko źle, nie, żebym miał zamiar go pouczać, natomiast jeśli ja tego nie zrobię to, kto go tego nauczy? No tak właściwie to nikt, a przecież od tego jestem ab wszystkiego go nauczyć.
– Musisz jeszcze trochę popracować, nie robisz tego do końca dobrze – Przerwałem jego trening z mieczem, który przypominał bardziej zabawę patykiem, którym przecież nie był, z łatwością mógł sobie krzywdę zrobić źle, trzymając broń.
– Haru? Długo już mnie obserwujesz? – Zapytał, wypuszczając ze stresu miecz. A to akurat było bardzo nieodpowiedzialne i niebezpieczne, mógł sobie zrobić krzywdę, a tego szef by mi nie wybaczył.
– Cóż, wystarczająco, aby dostrzec twoje błędy, nad którymi trzeba jak najszybciej popracować, aby się więcej nie popełniały – Wyjaśniłem, podchodząc bliżej, aby podnieść broń, która znajdowała się na ziemię. – Po pierwsze, broń trzymamy bardziej pewnie, jeśli nie jesteś w stanie utrzymać jej w jednej ręce, trzymaj w dwóch, po drugie nie wywijaj tym, jak jakąś zabawką to broń, która może skrzywdzić nie tylko twojego przeciwnika, ale i ciebie… – Tłumaczyłem mu od podstaw, jak trzymać i walczyć bronią. Trochę dziwiło mnie to, że tego nie potrafi, natomiast nie moim celem było go oceniać, nauczę go, aby był dobry w tym, w czym dobry ma być, a reszta jest już w jego rękach niezależna ode mnie.
Spędziliśmy sporo czasu na treningu trochę, zapominając o innych sprawach, to nic przecież trening to też część pracy, którą muszę z nim odbyć, a więc niech się cieszy, że ma go więcej niż mniej.
– Na dziś już nam wystarczy pora zająć się mniej ciekawszymi spawami, mamy dziś patrol na mieście – Przerwałem trening, który możemy powtórzyć jutro, musząc zabrać się do pracy.
Geni słuchał i robił co musiał, a więc dość szybko i przyjemnie upłynął ten dzień. Patrol sam w sobie był spokojny i chyba z tego tytułu bardzo nudny, mi natomiast niespecjalnie to przeszkadzało, im dłużej byłem w pracy, tym bardziej zmęczonym się stawałem, właśnie dlatego cieszyłem się ze spokojnego dnia w pracy, który zakończył się, równie spokojnie co zaczął.
– Jutro potrenujemy inne techniki walki – Zwróciłem się do chłopaka, nim opuścił koszary.
– Oczywiście, nie zawiodę – Zapewnił, opuszczając koszary.
I tak o to i ja mogłem wrócić do domu, do męża, który miałem nadzieję, że znajduje się w rezydencji, chciałbym, bowiem mieć szanse spędzić z nim trochę czasu, i to może trochę więcej niż tylko na zwykłym cześć i dobranoc.
<Paniczu? C :>.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz