niedziela, 1 grudnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 To mnie trochę zaskoczyło, jeszcze się nie przyzwyczaił? Przecież już trochę tu mieszka, i jak na moje to już nawet trochę długo. Faktycznie, czasem on coś dla mnie, a raczej dla nas przygotowywał, dzięki czemu kucharze w tym samym czasie mogli skupić się tylko na sobie i moich pracownikach, a także Suzue, która jednak miała jeszcze inną dietę od mojej, i też lubiła inne smaki, no ale takie dni, kiedy gotował mi Haru, już dawno nie było, znaczy, nie tutaj w rezydencji. Z jednej strony, to dobrze. Owszem, mój mąż gotuje cudownie, w czym mógłby się jeszcze udoskonalić, gdyby poduczył się mojego głównego kucharza, jednak ma tę przypadłość, że lubi robić mi to, na co mam ochotę, a nie to, co powinienem jeść. To miłe, bardzo, jednakże powinienem jeść zdrowo, by być silniejszym, a nie słodko, bo mam taką ochotę. 
– W końcu się przyzwyczaisz, będziesz tutaj mieszkał już... może nie do końca swoich dni, ale przez kilka, kilkanaście następnych lat owszem. Może czasem coś nam ugotujesz, ale powinieneś już przyzwyczajać się do tego, że to dla ciebie będzie przygotowywane jedzenie, nie odwrotnie – odpowiedziałem, pozwalając zabrać służbie nasze puste już talerze. Muszę teraz chwilę odpocząć, pozwolić, by się to wszystko tam ułożyło, a potem mogę znów się ładnie zająć Haru, by na pewno był nikim innym zainteresowanym poza mną. 
– Czemu przez kilka lat? – zapytał, na co zmarszczyłem brwi. Mówiłem mu chyba, prawda? A może i nie... Albo mówiłem, tylko zapomniał, albo mnie się coś mogło wydawać. 
– Po odchowaniu dziecka i upewnieniu się, że daje sobie radę w życiu dorosłym, chciałbym spędzić emeryturę nad morzem. Z tobą. O ile będziesz chciał – powiedziałem, zerkając na niego trochę niepewnie. Tyle sobie wymyślam, a na koniec okaże się, że pojadę tam sam. A nie chciałbym tam jechać sam. Co to za emerytura bez ukochanej osoby przy boku. 
– Z tobą mogę pojechać chociażby na koniec świata – wyznał, posyłając mi szeroki uśmiech.
– Nie trzeba na koniec świata, wystarczy kraniec kraju. Na koniec świata chyba nie starczyłoby mi czasu – odpowiedziałem, popijając alkohol. Podróż po świecie też nie byłaby złym pomysłem pod warunkiem, że ruszylibyśmy w taką podróż gdzieś w tym okresie, kiedy jestem w sile wieku. Kiedy odchowamy naszą pociechę, może być ze mną różnie. Ale Haru... Haru ma więcej czasu. Z odpowiednimi środkami, które mu zapewnię, mógłby pozwiedzać świat i rejony, w których nigdy nie był. Po mojej śmierci... Czemu nie? Ale o tym już będzie musiał zdecydować sam. Ja mu zza grobu mówić nie będę, co ma robić. 
– Kraniec kraju też brzmi dobrze, zwłaszcza taki piękny – odparł, na co się uśmiechnąłem. Oby tylko ten czas nam mijał lepiej niż ostatnio. Chwytając za szklaneczkę ruszyłem w jego stronę, by śmiało usiąść na jego kolanach i zarzucić ręce na jego kark. 
– Czy za to wspaniałe oddanie mogę cię jakoś wynagrodzić? – zapytałem, uśmiechając się zadziornie i bawiąc się jego włosami na karku. 
– Gdzieś tam słyszałem, że po alkoholu lubisz się sponiewierać – wyznał, kładąc jedną ze swoich dłoni na moich pośladkach. 
– Muszę więc zdementować te plotki. Lubię, kiedy ktoś mnie sponiewiera, a tak konkretnie to tylko taki pewien niecierpliwy wilkołak, o cudownie złotych oczach. Znasz może takiego? Mam teraz straszną ochotę na to, by chwycił mnie w swoje ramiona zerżnął, jakby jutra miało nie być – wyszeptałem, po czym ucałowałem jego usta i zakończyłem pocałunek, podgryzając jego dolną wargę. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz