Rozbawił mnie tymi słowami, po co miałby mnie dźwigać? Przecież mam zdrowe nogi poza tym kiedyś chodziliśmy, gdy on był człowiekiem i problemu nie było, czasem tylko wykorzystując do tego fuzję, no tak fuzja to jest, to ona może nam pomóc, jeśli bardzo będzie męczyło go moje tempo.
– Jest jeszcze jedno rozwiązanie wierzące się z fuzją, kiedyś wykorzystywaliśmy ją, aby gdzieś szybciej się dostać, tym razem również możemy tak zrobić – Zaproponowałem, dostrzegając zaciekawienie malujące się na jego twarzy.
– To nie taki znów zły pomysł, tylko czy powinniśmy wykorzystywać fuzje do takich rzeczy? Myślę, że twój Bóg nie byłby z tego powodu zadowolony – Szczerze trochę mnie zaskoczył, dlaczego mówi o moim Bogu? Przecież on ma go totalnie gdzieś. Dlaczego więc nagle martwi się tym, co pomyśli? Chyba czegoś tu nie pojmuje, a jednak bardzo bym chciał.
– A od kiedy przyjmujesz się tym, co myśli mój Bóg? – Zapytałem, nie chcąc o tym myśleć, tylko chcąc zrozumieć, bo w sumie co mi da, że w myślach będę analizować tę sytuację, skoro on nie odpowie mi na to, no, chyba że włamie się do moich myśli, ale mam szczerze nadzieję, że tego nie zrobi, lubię szanować jego prywatność i tak samo chcę, aby robił to on.
Oczywiście są myśli, których nie da się ukryć przed drugą osobą, ale jeśli jest tylko możliwość niewtrącania się w myśli drugiej połówki, nie chciałbym, aby było to naruszane.
– Nie martwię się o to, co myśli, bardziej martwię się o to, co może zrobić ci, jeśli znów użyjemy fuzji – A więc wszystko stało się jasne, martwi się o mnie, bardzo słodkie z jego strony, natomiast nie musi się o mnie martwić, większych kłopotów i tak mieć nie będę. Bo co tak właściwie może mi zrobić? Odebrać resztę moich mocy? Odebrać mi by cię aniołem? Nic nie zaboli mnie jak utrata męża, którego odebrać mi nie może, a jeśli tylko spróbuję, odwrócę się od niego, aby stać się jego największym wrogiem.
– Nic mi nie zrobi, nie martw się o mnie – Poprosiłem, wpatrując się w jego skrzydła, głaszcząc go po piórach, które były bardziej miękkie nawet od tych moich, a to akurat bardzo ciekawe, skrzydła aniołów są największe, a przynajmniej tak mi powtarzano, zresztą nie miałem nigdy porównania, skrzydeł demona nie dotykałem, to moja pierwsza taka szansa, posiadając męża demona, aż trochę mu zazdroszczę, chociaż z drugiej strony nie mam czego, po pierwsze skrzydeł już nie mam, a po drugie, nawet gdybym nie miał, nie pokazywałbym ich tak chętnie, jak mój mąż, nie potrzebowałem tego, nie czując potrzeby pokazywania ich całemu światu.
– Będę się o ciebie martwić, bo cię kocham i będę chronił przed każdym, nawet przed tym twoim pożal się durnym Bogiem – Burknął, przyciągając mnie bliżej siebie, o ile w ogóle bliżej się da.
– Nie mów tak – Poprosiłem, drugą dłonią, poprawiając jego włosy opadające mu na czoło, najwyższa pora chyba zająć się jego włosami.
– Dlaczego? – Nie rozumiał mnie, ale to nic zaraz mu wszystko wyjaśnię.
– Nie musimy go niepotrzebnie złościć już teraz i tak mamy z nim na pieńku – Wytłumaczyłem, nie chcąc już w tej chwili go drażnić, i na to w końcu przyjdzie pora, ale nie dziś, nie teraz.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz