Cieszyłem się, że już Haru był bezpieczny, i że podczas jego walki nic wielkiego się mu nie stało. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby go skrzywdzili. W końcu poszedłem z nim własnej woli. Co prawda, zostałem zaszantażowany, ale odmówić mogłem. Obawiałem się jednak, że odmowa mogła skończyć się tragicznie dla Haru, a tego bardzo dla niego nie chciałem. Tylko teraz tę masakrę muszę jakoś wytłumaczyć zgrabnie. Jeżeli moje podejrzenia okazały się słuszne, to przywódca nie żyje, a bez przywódcy wątpię, by to wszystko dalej tak sprawnie działało... poczekam, zobaczę.
– Dalej nie do końca wiem, co chciał tym osiągnąć. Jeżeli chciał się nas pozbyć wystarczy, że by się podszył pod któregoś z nas i zrobił coś głupiego. I też naiwne było z jego strony to, że mnie nie rozpoznasz – wyjaśniłem, nie odsuwając się od mojego męża nawet na sekundę. Brakowało mi go, i jego obecności, i głosu, i zapachu. Za bardzo jestem do niego przywiązany, to jedno jest pewne.
– Nie wątpiłeś we mnie? – zapytał, na co pokręciłem głową.
– Ani na sekundę. Bardziej obawiałem się, że mogłeś zrobić coś głupiego idąc po mnie. Czemu w ogóle dzisiaj wróciłeś? I skąd wiedziałeś, że coś mi się stało? – zapytałem, zwracając uwagę na ten drobny fakt. Gdyby wrócił wcześniej do rezydencji, niż mi wspominał, czekałby na mnie w domu, a nie szukałby mnie po całym mieście, zwłaszcza, że to był mój czas pracy.
– Koda. Znalazł mnie i opowiedział, że ruszyłeś za kimś dziwnym, bo ci groził, że rozpowie wszystkim o mnie. Domyśliłem się, że ten dziwny ktoś to Hangul, i od razu ruszyłem za twoim tropem – wyjaśnił, na co powoli pokiwałem głową. Czyli jednak Koda dał radę. – Muszę go zaraz odebrać od wujka... – dodał, ciężko wzdychając.
– Jeżeli twój wuj go nie zagłodzi, raczej nie ma się co spieszyć – odpowiedziałem, obawiając się tylko tego jednego. Skoro ludzi darzy taką nienawiścią to nie wiadomo, jak to może wyglądać ze zwierzakami.
– O to się martwić nie musimy...
– Więc odpocznij. Zjedz coś, bo pewnie nie jadłeś. Nie potrzebujesz maści na zadrapania, siniaki? Może... – zacząłem, już myśląc, co zrobić, by czuł się tu komfortowo, by wszystko mu zapewnić, by po prostu był przy mnie szczęśliwy.
– Może zjemy i odpoczniemy razem, co? Poproszę o obiad, przygotuję ci kąpiel, trochę się odsterujesz. Bez obrazy, ale wyglądasz na padniętego, jakbyś od kilku dni nie potrafił się wyspać – zauważył słusznie.
– Bo od kilku dni nie potrafiłem się porządnie wyspać. Bez ciebie jakoś jest inaczej, przyzwyczaiłem się do ciebie, i... Chyba staję się sentymentalny. A sentymentalność to oznaka starzenia się... – zamyśliłem się na swoje własne słowa. No tak, zegar tyka. Czysto teoretycznie moja przygoda ze strażą się zakończyła, muszę jednak upewnić się, że nikt Haru nie będzie podejrzewać. I że złodzieje już się po tym nie podniosą. W przyszłym miesiącu już chyba będziemy mogli się o nasze dziecko pierwsze starać. I tak to już późny wiek, jak na pierwsze dziecko. – Z tym nic jednak zrobić nie mogę. Idziemy? – zaproponowałem, nie chcąc już tak stać w korytarzu. Muszę się też przebrać, i obmyć, i może opatrzyć to draśnięcie strzałą, chociażby ją oczyścić by wypadało.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz