Coś w tym mogło być, kiedyś przed byciem tym całym wilkołakiem miałem w sobie dużo romantyczności, z czasem jednak to wszystko przeminęło, ale nie dlatego, że go nie kocham, a dlatego, że nie było czasu na romantyczność.
– Cóż, wstyd się przyznać, ale masz rację, ostatnio trochę mi jej brakuje. Chyba za dużo się dzieje, choć, to i tak nie jest wytłumaczenie. Obiecuję ci, więc, że postaram się to zmienić i zrobię wszystko, aby znów zaskakiwać cię i uszczęśliwiać, zapewniając, że romantyczne to ja wciąż jestem tylko brak okazji i czasu trochę to popsuło – Wyjaśniłem, mają zamiar naprawdę poważnie do tego podejść.
Po powrocie do rezydencji może najpierw kupię kwiaty i coś słodkiego, chociaż, czy powinienem kupować mu słodycze? Nie wiem, nie chcę, aby później chodził i narzekał, że kupuje mu słodkie, kiedy on przecież słodkiego jeść nie może. Pomyślę o tym, gdy wrócimy już do rezydencji, na razie jednak muszę skupić się na tym miejscu, która naprawdę bardzo mnie ciekawi, w końcu to moja przeszłość I tylko dzięki niej dowiem się, kim naprawdę jestem.
– Trzymam cię za słowo – Oczywiście, że będzie trzymał mnie za słowo, w końcu sam jasno dał mi do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje.
– Nie wątpię – Rozbawiony chwyciłem jego dłoń, całując jej wierzch. – Zostawmy to na dziś, wiem, że chciałem przejrzeć całą rezydencję, natomiast wolałbym już wracać do domu, trochę drogi do pokonania mamy, a nie chciałbym wracać wieczorem – Zaproponowałem, czując, że dziś i tak nic już nie będziemy w stanie wyciągnąć ani z tej rezydencji, ani tym bardziej z wuja, który naprawdę bardzo się zdenerwował, i to dlaczego? Dlatego że nie potrafi rozmawiać, mógł mi wytłumaczyć, dlaczego przebywanie w tym pokoju jest dla niego takie złe i co takiego kryło się w tym pamiętniku, o czym nie chce, abym wiedział. Chyba muszę tu kiedyś przyjechać sam i porozmawiać z nim bez obecności mojego męża, może chociaż wtedy będzie trochę milszy i bardziej skłonny do rozmowy.
– To nie taki zły pomysł, najwyższa pora wrócić do domu. Mam już dość tego brudnego miejsca – To ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho, tak jakby nie chciał, abym je usłyszał i może nawet bym go nie usłyszał, gdyby nie mój wyostrzony słuch.
Westchnąłem cicho, nie komentując tego zdania, a raczej końcówki właśnie tego zdania, czekając na odłożenie przez niego książki, mogąc odpuścić ten pokój tylko po to, aby wrócić do zajmowanego przez nas pokoju, aby zabrać wszystko, co zostało tu przez nas przyniesione, mogąc wrócić do domu.
Rezydencje opuściliśmy bez żegnania się z wujkiem, którego zresztą nigdy nie było, zapewne bardzo się zezłościł i opuścił ten budynek.
Trochę się o niego martwiąc, nie byłem do końca pewien, czy jednak powinienem wracać, może powinienem jednak tu zostać, porozmawiać z nim, wesprzeć go? Zrobić cokolwiek? Moja wewnętrzna chęć pomagania właśnie we mnie wzrasta.
Zamiast siadać na grzbiet Rain, wstałem przy jej bólu, zerkając na starą zaniedbaną już od dawna rezydencje.
– Wszystko dobrze? – Usłyszałem za sobą głos mojego męża, który już zajmował grzbiet swojego ogiera.
– Hym? Tak oczywiście wszystko w jak najlepszym porządku możemy wracać – Zapewniłem, siadając na grzbiet klaczy, uśmiechając się łagodnie do męża. – Możemy ruszać – Zapewniłem, dając klaczy do zrozumienia, by ruszyła do domu.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz