Zauważyłem, że Haru bardzo starał się, by mnie pocieszyć. I oczywiście to doceniałem. To było naprawdę kochane z jego strony, że stara się zrobić wszystko, bym trochę przestał myśleć o tym, co mnie czeka. Co bym bez niego zrobił... pewnie w tej chwili byłbym w związku małżeńskim z Suzue, lub inną, wybraną przez babkę arystokratkę. Albo dalej bym walczył z babką o swoje zdanie, jednocześnie robiąc to tak, aby była choć odrobinkę ze mnie zadowolona. Tak właściwie, to chyba nigdy mnie nie pochwaliła, gdyby się tak bardziej nad tym zastanowić.
– No proszę, co za maniery – uśmiechnąłem się łagodnie, zasiadając do stołu. I ładnie się ubrał, i teraz mnie przyjemnie pracuje.
– Oczywiście, może jestem biedakiem, ale tylko z wierzchu, środek mam bardzo bogaty – odpowiedział, zajmując miejsce naprzeciwko mnie.
– No tak, już ludzkie organy są w cenie, a twoje? Jesteś chodzącym skarbcem – wyjaśniłem, zabierając się za jedzenie. – Tak właściwie, to sporo masz tam ubrań? Trochę ostatnio ich porwałeś – dodałem, zmieniając temat na bardziej taki użytkowy. Żartować sobie można, ale bez przesady.
– Ja bym określił, że mam ich wystarczająco. No, może jakieś wygodniejsze takie do pracy, takich faktycznie może mi brakować.
– Może więc jutro coś ci kupię. Albo w poniedziałek, po pracy – odparłem, już powoli sobie planując przyszły tydzień. Poniedziałek praca, wtorek rachunki, środa bankiet, czwartek i piątek znów papierowa robota... I w weekend znów przyjęcie. Z tego wszystkiego nie mogę doczekać się przyjęć, o dziwo. Chyba jednak jak już przyzwyczajony jestem, to mi brakuje większych skupisk ludzi. Może nie brakuje mi plotek i spisków, ale właśnie muzyki, tańca, pokazania się z jak najlepszej fizycznej strony, nawet rozmowy o handlu, co się lepiej sprzedaje, co gorzej... Albo o modzie. Jak ja nie mam pojęcia, co w tej chwili najlepiej się nosi. Albo który kolor. Jak to okropnie o mnie świadczy.
– A nie zakończyłeś już pracy w straży przypadkiem? – dopytał, marszcząc brwi. Dobrze kojarzył, więc jednak trochę słuchał i zdawał sobie sprawę, co się dzieje wokół niego.
– Zakończyłem. Jednak na pewno są jakieś dokumenty i raporty, o które muszę zadbać. Znaczy, nie muszę, mogę to zostawić wam, ale lubię, kiedy z mojej strony wszystko jest skończone. Będę w koszarach, jednak nie udam się z tobą na patrol, więc kogoś nowego dostaniesz. Albo starego, w zależności, jak na to spojrzeć – odpowiedziałem, zauważając u Haru pogorszenie nastroju.
– Szkoda... Bardzo miło się pracowało z tobą. Ciężko będzie mi się przestawić – wyznał, cicho wzdychając.
– Miło? Nie byłem dla ciebie irytującym lalusiem? – zapytałem kąśliwie, unosząc jedną brew.
– No, odrobinkę takie wrażenie sprawiałeś na samym początku. Jednakże szybko mi pokazałeś, że wcale tak nie jest, i nie dość, że świetnie walczysz, to jeszcze świetnie podczas walki wyglądasz – odpowiedział, wywołując na mojej twarzy uśmiech.
– Przyznam ci się, jeszcze nie słyszałem, aby ktoś mi powiedział, że świetnie wyglądam podczas walki. Dosyć orginalne – pochwaliłem go, popijając moje wzmacniające zioła. Oby zaczęły działać, bardzo bym chciał, abym mógł w końcu w pełni usatysfakcjonować Haru, bo ostatni raz pewnie miało to miejsce przed jego wybudzeniem się wilczego oblicza. Ależ on musi być sfrustrowany z mojego powodu.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz