Widząc zdrową kolację, byłem całkiem zadowolony. Przez chwilę obawiałem się, że mógłby zrobić coś słodkiego, jakieś naleśniki, racuchy, czy co tam może być, i nie narzekałbym na sam posiłek, bo byłem pewien, że będzie smakować wybornie, bardziej narzekałbym na jego konsekwencje. Znów muszę wprowadzić w życie swoje zasady. Deser raz na jakiś czas, raz na tydzień, dajmy na to, a tak trzy zdrowe posiłki dziennie. Do tego treningi, te zioła... nawet będąc kobietą nie będę się mógł zaniedbać. Gorzej będzie, kiedy już się nam uda i w tę ciążę zajdę, zwłaszcza, że przecież kubki smakowe wtedy działają na własnych zasadach, i wysiłek też nie jest wskazany, ale jakoś to dopracuję. Na pewno są ćwiczenia, które do pewnego momentu będę mógł wykonywać. I posiłki, które mogą być dziwacznym, ale zdrowym połączeniem.
– Dziękuję – podziękowałem grzecznie, zajmując miejsce przy stole. – Szkoda, że nie pomyślałem o takiej ewentualności i nie wziąłem ze sobą tych ziół – przyznałem, wzdychając cicho. Jeżeli mają działać, muszę je spożywać regularnie, co ostatnio się staram robić, ale czy mi to wychodzi? No, tak średnio bym powiedział.
– Daj spokój, jak dla mnie w ogóle nie musisz ich pić – Haru machnął na to ręką, niespecjalnie się przejmując.
– Właśnie, że muszę, i to nie tylko dlatego, by wytrzymywać dłużej w łóżku. Silniejsze ciało na pewno pomoże mi przy duszy i porodzie, to też wymaga pokładów energii, wytrzymałości – wyjaśniłem i powoli zabrałem się do posiłku.
– Jesteś pewien, że chcesz tej ciąży? – dopytał, przejmując się mną, co było słodkie. Dużo razy mu jednak powtarzałem i dalej powtarzać będę swoje. Boję się tego, co to przyniesie, owszem, jednak jego szczęście stawiam ponad swoje własne.
– Obiecałem ci ją, tak? Ucieszyłeś się, kiedy tylko to usłyszałeś. Okropne byłoby z mojej strony, gdybym się teraz wycofał – stwierdziłem, popijając herbatę, która była o niebo lepsza od tych ziół. Albo nawet i o jakieś dwa. Dopiero w takich chwilach uświadamiam sobie, jak okropne one są. Czego jednak nie robi się dla męża? Oczywiście, są takie rzeczy, o które gdyby mnie poprosił, nie wykonałbym, jednak picie obrzydliwych ziół nie jest jedną z nich.
– Jeżeli później masz siebie nienawidzić, to jakoś to przetrwam. Jeszcze jest adopcja do rozważenia – przypomniał miz na do pokręciłem głową.
– Zawsze dotrzymuję słowa. I tym razem je dotrzymam. Chyba, że staną nam na drodze pewne mankamenty, jak moja potencjalna nieatrakcyjność, albo niepłodność jednego z nas. To są takie naprawdę ekstremalne przypadki – zakończyłem tę rozmowę chcąc, by już dał mi spokój. To źle, że chcę jego szczęścia? W końcu nie myślę tylko o sobie.
– Skoro teraz wyglądasz perfekcyjnie, to jako kobieta będziesz wyglądać cudownie – wyznał, na co się uśmiechnąłem mimowolnie. Tak bardzo we mnie wierzy... Teraz nie mogę go zawieść. Tylko nie mam żadnego wpływu na to, jak będę wyglądać.
– Mam nadzieję – cicho westchnąłem, trochę zmartwiony, że nie spełnię jego oczekiwań. – Swoją drogą, jest to bardzo dobre. Mam nadzieję, że nawet w trakcie ciąży będą mi takie wynalazki twoje smakować – dodałem, także się o to martwiąc. A jeżeli babka miała rację? I będę miał delikatny żołądek, i będę wybredny, zupełnie jak mama... Swoją drogą, chyba po raz pierwszy usłyszałem, jak wypowiada się o niej neutralnie. Żadnej niechęci w jej głosie, albo nienawiści, co zawsze miało miejsce. Może faktycznie... nie, wyślę do niej medyka i wtedy się zobaczy, a jak na razie mam mnóstwo na głowie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz