Czy mnie interesowała historia rodu Haru. No tak właśnie... niezbyt. Miałem swoją teorię na ten temat i uważałem, że jest ona wielce prawdopodobna. Ród wilkołaków, albo ogólnie wygnańców, dosyć trudno utrzymać w tajemnicy. Jeżeli połowa tych pokoi była zajęta, no to już mnóstwo osób, wystarczyło, że ktoś trochę bardziej się zdenerwował, czym ujawnił swoje wilcze cechy, no i tragedia murowana. Albo część z nich poddano egzekucji, a reszta uciekła, albo ostatni z nich uciekli po wypadku z tatą Haru, bo jego nazwisko naprowadziłoby ludzi na nich. Dobrze, że Haru nie stała się krzywda.
Doskonale widziałem jednak, że mojego męża gen temat strasznie interesował. I się mu nie dziwię, przecież i ja robiłem wszystko, by odkryć rodzinne tajemnice, a Haru cierpliwie trwał przy mnie i wspierał, pewnie nie do końca będąc tym tak bardzo zainteresowany. Jestem mu za taką postawę bardzo wdzięczny, i teraz postąpię tak samo.
Podszedłem do szafki nocnej, ale nim cokolwiek tam dotknąłem, założyłem na dłonie czarne rękawiczki i dopiero wtedy zacząłem tam szperać. Nie ma mowy, że dotknąłbym cokolwiek gołymi rękami, nie było tu sprzątane od pewnie jakichś trzydziestu lat, nie wiadomo, co w tym kurzu się znajduje. Na szafce było mnóstwo książek, głównie historycznych i traktujących o biologii. Ciekawe zainteresowania. Wziąłem ostrożnie jedną Z nich do ręki i zacząłem powoli przewracać kartki w poszukiwaniu jakichś notatek, karteczek. Długo nie musiałem szukać, na drugiej stronie już była dedykacja.
– Dla muzy mego serca, I., K – przeczytałem na głos, marszcząc brwi. – Jak ten twój wuj się zwał? Coś na I, nie?
– Ichiro... ale że on to napisał? – zapytał zaskoczony, podchodząc do mnie.
– Autorem jest Katsumi Wakako. Kojarzę go, a przynajmniej jego twórczość, jest autorem kilku książek o bitwach i strategiach. Bardzo dobre, bezstronne, tylko nikt go nigdy nie widział. Jeżeli to pseudonim twojego wuja, to nic dziwnego, że wolał zachować anonimowość – odpowiedziałem, odkładając książki na bok.
– Mój wuj jest pisarzem? – spytał Haru, chyba nie dopuszczając do siebie tej myśli.
– Na to wychodzi, albo masz w rodzinie jakiegoś innego osobnika na I. Najlepiej się go o to spytać, ale czy odpowie? – mówiłem, dalej szukając wskazówek.
– Więc ta dziewczyna z tego pokoju... To jego żona? Partnerka? – zastanawiał się głośno, wpatrując się w dedykację.
– Określenie muza nie odnosi się tylko do osoby, którą się kocha. To osoba, która cię inspiruje, której obecność sprawia, że chcesz działać i starać się, by być najlepszym w tym, co robisz. Owszem, zazwyczaj są to drugie połówki, ale niekiedy takimi muzami mogą się stać przyjaciółki. Lub córki. I ja bym obstawiał córkę, lub partnerkę. Chociaż to podkreślenie, że jego serca... to chyba takie romantyczne określenie. I jeżeli tak, to mógłbyś się od niego uczyć – mruknąłem cicho, co nie uszło uwadze Haru.
– Słucham? Czego mam się niby od niego uczyć? – spytał, a ja usłyszałem w jego głosie oburzenie.
– Romantyczności. Mówisz, że ja nie potrafię być romantyczny, z czym się zgodzę, cały czas się tego uczę i staram się to poprawić, ale ty? Kiedy ostatni raz zrobiłeś coś romantycznego dla mnie? – spytałem, unosząc jedną brew. Ostatnio go nie było, wcześniej była praca... ja ładnie go przywitałem po powrocie do domu i ciężkiej walce, może strojem bardziej wyzywającym niż romantycznym, ale się to chyba i tak do bycia romantycznym zalicza.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz