czwartek, 21 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Wino? O tej porze i po takim obiedzie? A on się po czymś takim nie pochoruje później? Trochę się tak obawiałem, że tak by było. A ja jednak miałem ochotę na miły wieczór, podczas którego będziemy tylko on, ja, i być może łóżko, kanapa, a nawet i blat czy podłoga, wszystko to zależało od naszej wyobraźni i miejsca. Jednak jeżeli w tej chwili wypije mnóstwo wina, a znając jego to wypije go naprawdę dużo, to coś czułem, że wieczór skończyłby się w łazience. I to wcale nie w balii, w której moglibyśmy się kochać. 
– Wino może być, jednakże proponuję, by jeszcze chwilę poczekać. Niech w brzuchu ci się ułoży, co, skarbie? Pochłonąłeś w tej chwili sporo naleśników, obawiam się, że opróżnienie butelki nie skończyłoby się dobrze dla ciebie – odezwałem się łagodnie, dostrzegając na jego twarzy zawód. Cóż mogę powiedzieć, działam tylko i wyłącznie z myślą o nim. 
– Ale ja chcę teraz wypić wino – burknął cichutko, bardzo niezadowolony z mojej odpowiedzi. 
– Więc wypijemy za chwilę. Chodź tu do mnie – poprosiłem i wyciągnąłem ręce w jego stronę, na co mój mąż od razu ruszył w moją stronę, wtulając się w moje ciało. Jaki chłodny... Nie było go dla mnie zbyt przyjemne uczucie, ale cieszyłem się, że mój mąż jest taki chłodny, oznaczało to, że był zdrowy jak ryba. – Kocham cię – odezwałem się łagodnie, gładząc jego plecy spokojnie, odprężająco, chcąc mu teraz trochę pokazać tę moją łagodniejszą stronę, dopóki sam jestem spokojny i mogę się nią pochwalić. 
– Ja ciebie też – powiedział, opierając policzek o moją klatkę piersiową. – I nigdy nie chcę cię tracić – dodał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. On zdecydowanie nie ma pojęcia, co mówi. 
– Coś mi się wydaje, że czasem miałeś takie myśli i chciałeś, abym zniknął. Albo tak dopiero będzie, kiedy znów nad sobą nie zapanuję – powiedziałem łagodnie, nie przestając tego rytmicznego głaskania. 
– Nigdy tak sobie nie pomyślałem. I nie pomyślę. Kocham cię i dla ciebie zrobiłbym wszystko, byleby tylko cię nie stracić – obiecał, co było trochę przerażające biorąc pod uwagę, ile do stracenia miał on. Przecież jakie to prawdopodobieństwo było, że Bóg odbierze mu jego nieśmiertelność i uczyni go na powrót człowiekiem? Już teraz przecież zabrał mu skrzydła, i moce tak dla niego ważne. Dalej jest Serafinem, więc jest silniejszy i ważniejszy od takich zwyczajnych aniołów, ale to nie byłoby takie straszne. Natomiast człowieczeństwo... Ile na niego by czekało niebezpieczeństwa? Wszelkie choroby od zbyt niskiej temperatury, zbyt wysokiej temperatury, a to jakieś zarazki, a to głód, a to alergie, a to starość i wszystkie te dsi n schorzenia, aż w końcu... przecież to minęłoby mi za szybko. Na takie poświęcenie nie mógłbym mu pozwolić. 
– W takim razie na mocy naszego paktu zabraniam ci się tak poświęcać – rozkazałem, nie mogąc dopuścić do takiego scenariusza. I to ja zrobię wszystko, by się tak nie stało. Skoro mamy mieć przed sobą całą wieczność, to mu tę wieczność zapewnię, choćby za cenę własnego życia, gdyż ono takie ważne i wartościowe jak jego nie jest.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz