środa, 13 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

 Mimo że oczy miałem otwarte, strasznie chciało mi się spać, jak ja strasznie miałem ochot zamknąć swoje oczy, myśląc tylko i wyłącznie o śnie.
– Miki? – Słysząc moje imię, wypowiedziane przez Soreya odwróciłem głowę w jego stronę, podnosząc się do siadu, podnosząc energicznie z łóżka, z powodu czego trochę zakręciło mi się w głowie i zapewne, gdyby nie dłonie mojego męża nie skończyłoby się to dla mnie najlepiej. – Miki na piekła powiedz, że nie masz siły, a nie krzywdę sobie próbujesz zrobić – Upomniał mnie, a raczej bardziej skarcił za moją głupotę, zasłużyłam sobie zdecydowanie.
– Przepraszam – Było mi bardzo wstyd, za to, jak się zachowałem i dziś, i podczas pełni, źle się czułem w tym wszystkim i chyba dlatego też czułem się tak, jak się czułem.
– No już dobrze chodźmy, teraz skup się na swoim zdrowiu – Zalecił, biorąc mnie na ręce, niosąc prosto do bali, gdzie sam zdjął moje ubrania, pomagając mi dostać się do środka.
Sorey zaopiekował się mną, pilnując, aby moje ciało, chociaż trochę się wychodziło, aż sam nie zacząłem prosić o zabranie mnie z tego miejsca z powodu zimna, które było bardzo nieprzyjemne.
Mój mąż wyjął mnie z bali, ubrał w ciepłe ubranie, pomagając wrócić do łóżka, w którym to od razu zakopałem się pod kołdrę.
– Chcesz coś wypić? – Zapytał, gdy tylko poprawił moją kołdrę, upewniając się, że jest mi na pewno ciepło.
– Nie – Mruknąłem, naprawdę, nie mając ochoty na picie, na jedzenie, na mówienie chciałem tylko pójść spać.
– Na pewno? Może zrobię ci gorącą czekoladę? – Zaproponował, czym mnie bardzo zachęcił, co prawda nie miałem ochoty pić, ale gorącą czekoladę? Na nią chyba jestem w stanie się skusić.
– Chyba mogę się skusić – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego łagodnie, przecierając dłonią swoje zmęczone oczy.
– Dobrze tylko pamiętaj, nie wolno ci zasypiać – Powtórzył mi, tak, gdybym przypadkiem o tym zapomniał.
Posłusznie kiwnąłem swoją głową, starając się grzecznie poczekać na jego powrót, nie było to wcale takie proste, ale dałem radę dzielnie, czekając, aż do jego powrotu, który trwał jak dla mnie wieczność, prawie już nawet zasnąłem, ale udało mi się wytrzymać, nim do mnie wrócił.
– Proszę – Poczekał, aż usiadłem, podając mu kubek z gorącym napojem, który od razu zacząłem powolutku pić.
– Dziękuję – Odezwałem się zmęczonym głosem, czując się trochę lepiej, może nie jestem jeszcze w stanie idealnym, ale chociaż trochę jest lepiej.
Sorey w ciszy siedział przy mnie, aż nie wypiłem swojego napoju. – Dziękuję – Po raz drugi podziękowałem, oddając mu swój pusty już kubek.
Mój mąż kiwnął głową, zabrał kubek, wychodząc z naszej sypialni, chyba wciąż był na mnie zły za moje zachowanie, a pomagał mi tylko dlatego, że byłem w takim, a nie innym stanie, to trochę smutne, ale sam sobie na to zasłużyłem i dobrze to wiem.
Wtuliłem się, więc w poduszkę, mogąc zamknąć swoje oczy i znów pójść spać.
Nim zasnąłem, poczułem dłoń dobrze mi znaną z powodu dotyku, której od razu otworzyłem oczy.
– Jak się czujesz? – Zapytał, a w jego głosie dało usłyszeć się zmartwienie, a może tylko mi się wydaje?
– Dobrze, chociaż czułbym się jeszcze lepiej, gdybym mógł się do ciebie przytulić – Odpowiedziałem, bardzo cicho mając nadzieję, że jednak położy się obok mnie, przytuli i choćby w milczeniu, ale będzie przy mnie, bo tylko tego w tej chwili potrzebuję.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz