Jego zawahanie i niepewność odrobinkę mnie zaskoczyły. Co, jeżeli chciał zostać, tylko zauważył moją niechęć? Cóż mogę powiedzieć, nie lubię brudnych miejsc, dlatego też trochę niechętnie podchodziłem do tego wszystkiego. Teraz aż poczułem się winny. To na pewno moja wina, że wracamy do domu, a on chciałby jeszcze trochę tu powiedzieć, posprawdzać, poszperać... ale nic takiego mi nie mówi, bo nie chce wywoływać u mnie dyskomfortu.
– Wiesz, że możemy tu tak trochę jeszcze posiedzieć, prawda? Do rezydencji aż tak daleko nie mamy, najwyżej pospieszylibyśmy konie, by znaleźć się w niej szybciej, jakoś ten wszechobecny brud przeżyję – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko, by go do tego pomysłu zachęcić.
– Co? Nie, nie, nie chcę tu zostawiać dłużej, po prostu... zastanawiam się, czy nie pogadać z wujem – wyjaśnił, co mnie trochę zaskoczyło.
– Pogadać? O czym? – zapytałem, odwracając głowę w jego stronę.
– O jego zachowaniu. Mam wrażenie, że cierpi, że wydarzyła się tu dawno temu tragedia, której jeszcze nie przepracował i dlatego tak nienawidzi wszystkich ludzi – wyjaśnił, co było zaskakujące, ale po dłuższym zastanowieniu jednak miało to sens. Jego wiara w ludzi... dobrze, że powróciła. Kiedy miał ten gorszy okres, w którym to nie panował nad sobą i swoim wilczym ja, na chwilę ona zniknęła i mnie to bardzo martwiło. Na szczęście już wszystko się unormowało. Było to problematyczne i momentami irytujące, ale już się do tego przyzwyczaiłem, no i też zapewniało to pomiędzy nami zdrową równowagę. Dobrze, że to wróciło.
– Jeżeli sam nie chce pomocy, nie ma sensu mu jej udzielać. A gdyby jej chciał, na pewno by się do ciebie o nią zwrócił – odpowiedziałem, osobiście nie widząc sensu rozmowy z nim. Nic, tylko obraża mnie, lub Haru tylko ze względu na ludzką krew płynącą w naszych żyłach. Rozumiem, że ludzie mu tę krzywdę wyrządzili, jednak czy każdy z nich zasługuje na takie samo traktowanie? Są ludzie dobrzy, są ludzie źli, są ludzie zagubieni, podobnie jest z wygnańcami. A ja wyrządziłem mu wielką przysługę pozwalając mu tu mieszkać i nikogo o tym nie informując. Już samo to, że jestem z jego bratankiem wiedząc, czym tak naprawdę jest i szukając dla niego pomocy mówi dużo za siebie.
– Może nie wie, że można na mnie polegać? – zastanowił się głośno, na co także miałem odpowiedź.
– Jeżeli nie jest do ciebie przekonany, także przecież ci się nie wydali, nawet jeżeli go ładnie zapewnisz. Wiem, że masz niesamowity urok osobisty, ale nawet on nie zawsze może zadziałać. Wpierw daj mu czas, by się oswoił z myślą o przerobieniu hotelu. Później... później zobaczymy, co to będzie. Jednakże jeżeli bardzo chcesz z nim w tej chwili pogadać, możemy zostać. Albo ty zostaniesz, a ja pojadę, by sobie nie psioczył pod nosem – zaproponowałem, nie mając z tym wielkiego problemu. Znaczy, chciałem, by Haru wrócił ze mną do domu. Chciałem, by rozpalono po raz pierwszy w tym sezonie kominek, bym położył się w miękkim łóżku, może nawet napił się czegoś ciepłego, jakieś herbaty, czekolady, może jakiegoś grzanego wina, i zrelaksował się w objęciach męża. Jeżeli jednak ma sobie pluć w brodę, że nie pogadał z wujem, to już wolę, by tu został i uczynił to, co podpowiadało mu serce. Tylko niech nie przesadza, bo to już będzie drugi raz, kiedy przegrywam z jego wujem. Wpierw w kuchni, kiedy to zignorował moją propozycję teraz możliwe, że przegram po raz drugi... Za trzeci raz mogę jednak się już mocno obrazić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz