sobota, 9 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Cieszyłem się, że Sorey poszedł ze mną na spacer to całkiem miłe, gdy ma się towarzystwo tym bardziej, teraz gdy naprawdę tego potrzebuje, potrzebuje towarzystwa i dobrej zabawy, dużo zabawy w tej chwili tylko to ma dla mnie znaczenie.
Idąc przed siebie, zwracałem uwagę na wszystko, zaczynając od biegających wokół nas psów, a kończąc na wiewiórkach, które znajdowały się na drzewie.
Słodkie małe stworzenia dla niektórych szkodniki, a dla innych zupełnie nie. Mnie osobiście, gdy na nie patrzeć przypomina się dzień, w którym to Sorey śnił o wiewiórkach, które okradały go z jedzenia, wydarzeniu to miało miejsce dawni, dawno temu, a mimo to ja wciąż je pamiętam, pamiętam, jak byłoby ono wczoraj, piękne czasy mój niegdyś przyjaciel był zawsze pogodny i zdecydowanie bardziej z przodu, wiecznie musiałem za nim ganiać, a teraz, cóż, teraz nasze życie bardzo się różnią, nie ma w nim tyle dziecięcej radości co kiedyś, a to wszystko dlatego, że Sorey nie jest już tym dzieckiem, które wszystko potrafił ubarwić, wydoroślał, odszedł, powróciły, znów odszedł i powrócił ciekawe, ile jeszcze życie będzie kazało nam odchodzić i wracać do siebie… Dlaczego ja o tym teraz myślę? Nie wiem, mam setki myśli na sekundę i żadnej nie jestem w stanie utrzymać, chociaż na dłużej w głowie, nawet jeśli bardzo bym tego chciał.
– Co robisz Miki? – Usłyszałem za sobą zaciekawiony głos męża, który poszedł bliżej mnie, kładąc dłonie na moich ramionach.
– Patrzę – Odpowiedziałem, tak jak było, patrzyłem na wiewiórkę, pomińmy już fakty, że jej tu nie ma, natomiast na nią patrzę, widzę w swojej wyobraźni, i tego nikt mi nie zabierze.
– Patrzysz, a mogę siedzieć, na co patrzysz? – Zapytał, a kątem oka zauważyłem, że tak jak ja, tak i on zaczyna uważnie przyglądać się stojącemu przed nami drzewu.
– Jak to, na co na wiewiórkę patrzę – Bąknąłem, już za dużo pytań, za dużo przecież widać jak byk, że jest tu wiewiórka, a więc po co zadawać tak oczywiste pytania?
Sorey milczał przez chwilę, dając mi tym samym wrócić do moich myśli, które zdecydowanie były zbyt szybkie, nie mam pojęcia, na czym się skupić, a co powinienem już dawno zignorować to nie taki proste, jak widać.
– Miki tu nie ma żadnej wiewiórki – I znów niepotrzebnie wyrywa mnie z moich myśli, no cóż, nikt nie mówił, że będzie z nim lekko, to przecież demon one nigdy nie widzą tego, co widzieć powinny, widzą natomiast inne rzeczy, źle rzeczy.
– Przecież już dawno sobie poszła, widzę ją w swojej wyobraźni – Wyjaśniłem, odwracając się do męża przodem, stając na palcach, aby ucałować jego usta.
Oczywiście po tym uczynku ruszyłem przed siebie, mając cały czas przy sobie męża, który ewidentnie nic nie rozumiał, natomiast nie wydawał się chętny do narzekania i dobrze, bo tego i tak bym nie wysłuchał.
– Wracajmy do domu – Stwierdziłem nagle, że mam już dość chodzenia i. Chce wracać do domu, a może nie chcę, tylko mi się tak wydaje? To naprawdę trudne.
– Jesteś pewien? – Usłyszałem, od razu odpowiadając.
– Nudzi mi się tu – Fajnie było, ale się zakończyło, pora coś porobić ciekawego, jeszcze nie wiem co, ale wymyślę, coś jeszcze myślę.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz