niedziela, 24 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

I tego właśnie od niego oczekiwałem, usłyszeć słowa, które mnie pochwałą, dając mi jasno do zrozumienia, że jestem piękny, bo niby wiem, że tak jest, natomiast lubię to od niego słyszeć, z resztą, kto nie lubi być chwalony, ja lubię i tego nie ukrywam.
– Tak to prawda, suknia jak stworzona dla mnie, chociaż przyznam, zaskoczył mnie ten kolor, zawsze przecież kupujesz jasne sukienki, a to proszę taką zmianą – Byłem naprawdę zadowolony z jego wyboru, bardzo ładna sukienka zakrywająca całe ciało, nie kuszącą, a jednak mu najbardziej się podobające.
– Jest czarna jak moja dusza i serce, które bije tylko dla ciebie – Wymruczał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Zadowolony chętnie go odwzajemniłem, dając się ponieść tej chwili bliskości.
Mężczyzna przerwał brutalnie pocałunek, chwytając moje włosy, zmuszając mnie do padnięcia na kolana.
– Wiesz, co masz robić – Wiedziałem, oj, doskonale wiedziałem, co mam robić, aby było mu dobrze. Znałem jego pragnienia jak nikt inny i byłem w stanie każde z nich spełnić, lubiłem ból, a on lubił go zadawać, lubiłem pieścić jego przyjaciela, a on lubi, gdy to robiłem, byliśmy zgodni w seksie, i to dla tego tak dobrze nam się ze sobą kochało.
Nie spiesząc się, bo i po co przecież dziś całą noc należy tylko do mnie, odpiąłem pasek z jego spodnie, rzucając go gdzieś w bok, dobierając się do jego spodni, które ktoś szybko zsunąłem z jego bioder wraz z bielizną, która tylko by mi we wszystkim przeszkadzała.
Zadowolony z widoku już stojącego przyrodzenia męża zabrałem się do pracy, aby spełnić jego oczekiwania.
Oczywiście nie śpieszyłem się, bo i po co bym miał, mamy czas sam przecież tak twierdzi.
Zajmując się nim z należytym szacunkiem i czułością, na jaką zasługiwał, lizałem, ssałem i całowałem, musząc zadbać o jego komfort, bo może chodzić dziś uda mi się zrobić wszystko, aby był zaspokojony tak samo, jak i ja.
Sorey w pewnej chwili, mając już dość mojego powolnego pieszczenia, mocniej zacisnął dłoń na moich włosach, wpychając mi do ust swojego przyjaciela, poruszając moją głową według własnego uznania, wpychając go do samego końca, nie przejmując się krztuszeniem mnie swoim dużym przyrodzeniem.
Skupiając się na oddychaniu nosem, pracowałem językiem, czując narastające napięcie, czekając na jego dojście w moich ustach.
Mój mąż, jednak postanowił wyjąć swojego przyjaciela z moich ust, dochodząc na moją twarz.
Dostrzegłem zadowolenie malujące się na jego twarzy, gdy jego soki znalazły się na mojej twarzy, oblizałem odruchowo usta, próbując zlizać to, co znajdowało się na mojej twarzy.
– Wyglądasz naprawdę kuszącego, aż ma się ochotę cię przelecieć – Wymruczał, podziwiając mnie pozbywającego się jego nasienia z mojej twarzy.
– Tak? Cóż, w takim razie może powinieneś to zrobić – Wymruczałem, podnosząc się z kolan, pięknie się do niego uśmiechając.
Sorey uchwycił mnie w biodrach, przyciągając bliżej siebie.
– Już ja cię przelecę tak, że siedzieć nie będziesz umiał na tyłku – Zagroził, ściskając w dłoniach moje pośladki, patrząc na mnie jak na swoją zwierzynę, którą dla demonów jego pokroju tak właściwie byłem.
– Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że będzie bolało – Wymruczałem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz