Miły dodatek... o to chodziło. By ten dodatek był przyjemny, chociaż i tak mogło być lepiej. Mogłem wytrzymać dłużej, dzięki czemu mój mąż lepiej by się czuł, byłby bardziej zaspokojony... Ale może w końcu uda mi się osiągnąć taką wytrzymałość, by spełnić jego wszelkie oczekiwania. Najbliższa pełnia na pewno to zweryfikuje. To też chyba będzie ostatnia pełnia, którą to spędzę z nim w tej postaci, przynajmniej przez jakiś czas. I jak później będą wyglądać pełnie, kiedy będę kobietą, kiedy będę w ciąży, kiedy będą dzieci...? Jak tak teraz o tym myślę, to jest to przeszkodą, o której nie pomyślałem. Jeżeli będzie potrzebował seksu w tym czasie, zawsze może go dostać, ale nie ode mnie.
– Następnym razem postaram się, by ten miły dodatek trwał dłużej. Chcę, żebyś zawsze był w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – obiecałem, stawiając sobie nowy cel, który zbliży mnie do tego głównego celu, jakim jest jego szczęście.
– Zawsze jestem w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – zapewnił mnie, na co uniosłem jedną brew.
– I nie masz ochoty na więcej? – spytałem, przejeżdżając palcem po zarysowaniach jego mięśni. Mój panie, jego ciało jest cudowne. Idealne. Zbyt idealne. Myślałem, że moje już jest idealne, ale w porównaniu z nim... przecież ja jak patyk wyglądam. A później dziwi się, że nie wierzę mu, kiedy mówi, że wyglądam dobrze. Ewidentnie za mało patrzy w lustro.
– Na takiego słodkiego panicza zawsze będą mieć ochotę – wymruczał, przyciągając mnie do siebie, by ucałować moje usta.
– To musisz o kimś innym mówić, bo ja słodki nie jestem – burknąłem, pusząc policzki czując, jak stają się one czerwone. Co za głuptak.
– Nie? To kto tak słodko pachnie? I smakuje? Bo nie ja – odpowiedział, szczerząc się głupio, by zaraz pogryźć płatek mojego ucha.
– Chyba musisz mieć jakiś problem ze zmysłami, bo ja wcale nie pachnę słodko. Ani nie smakuję – wymamrotałem, także niezadowolony z jego słów. Jak będę kobietą może mi mówić, że jestem słodki. Wtedy to się będzie zgadzać.
– Mhm... moja brzoskwinka słodziutka – wyszeptał mi wprost do ucha, a zaczął całować moją skórę, począwszy od ucha, przechodząc przez szyję i skończywszy na obojczykach. Jego gorące usta stykające się z moją chłodną skórą to było coś niesamowitego. – To co, może kąpiel i sen? – zaproponował, gładząc mój policzek.
– Nie pogardziłbym – przyznałem, mimo wszystko czując zmęczenie.
Mój mąż uśmiechnął się szeroko, a następnie podniósł się z łóżka, biorąc mnie na ręce tak, jakbym ważył absolutnie nic, i zaniósł do łazienki, a tam chwilowo usadził mnie na stołeczku, podczas kiedy on przygotowywał nam kąpiel. Za dużo kosmetyków tutaj nie było, tak więc i kąpiel dosyć skromna była, ale dla mnie liczyło się to, że był obok mnie Haru. No i że woda była ciepła. Musiałem się mocno wygrzać, jakoś ta rezydencja ciepła nie była. Jeżeli mamy tu przyjeżdżać od czasu do czasu, remont musi być, bo inaczej tu zamarznę. Chyba, że ten jego ród od zawsze żył w takich warunkach i taka specyfikacja tego budynku jest, by było tu chłodniej, bo oni wszyscy tacy rozgrzani...
– Jednak najlepiej to jest u mnie – przyznałem, starając się jakoś tak ułożyć nogi, by je sobie wyciągnąć. A co ma Haru powiedzieć, który przecież nieco dłuższy jest. – I cieplej, i balia większa, i jakoś tak ładniej pachnie, no i nie ma żadnych zgorzkniałych starców w pobliżu – dodałem, opierając głowę o tę jego cudowną klatkę piersiową. Jak tak teraz sobie myślę, to chyba trochę dzisiaj musieliśmy wkurzyć jego wuja naszym zbliżeniem, bo ja za bardzo cicho być nie potrafiłem... cóż, w końcu jesteśmy u siebie, czym mam się przejmować?
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz