niedziela, 10 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja chciałem wybrać jedną rzecz? Nie, chciałem wybrać wszystko, po co decydować się na coś, gdy można wybrać wszystko, dlaczego mam wybierać? Nie chcę wybierać, chcę się bawić i jeść, i szaleć, i się bawić, dlaczego każe mi coś wybrać? Nie chcę wybierać, od razu wezmę wszystko naraz.
– W takim razie chcę do domu – Mówiąc, bardzo się spieszyłem, tak jakby czas miau dla mnie jakiekolwiek znaczenie, chciałam spróbować wszystkiego, chciałbym pójść wszędzie, a jednocześnie chciałem nie robić nic, w mojej głowie pojawiały się mnóstwo myśli i mnóstwo pomysłów, nad którymi nie potrafiłem zapanować, ale czy w tej chwili mnie to w ogóle interesowało? Zupełnie nie bawiłem się dobrze i tylko to miało dla mnie jakieś znaczenie.
Oczywiście nie oglądałem się za siebie, mój krok był szybki, a świat wokół zbyt wolny dla mnie miałem wrażenie, że wszystko zwolniło, a tylko ja nagle przyśpieszyłem.
Nie wiem w jak szybkim tempie dotarłem do domu, ale byłem w nim zdecydowanie pierwszy, tuż za mną był Sorey, a gdzieś tam zupełnie z tyłu psy, które zwiedzały sobie dobrze znane już im las.
– A więc zdecydowałeś? – Przyznam, jego pytanie trochę mnie zdziwiło, bo na co miałem się decydować? Coś przed chwilą uzgadnialiśmy, o czym nie wiem? Nie wydaje mi się, a więc nie mam też co wybrać. O nie i co ja teraz mam robić? Nie chcę się nudzić…
– Ja? A nad czym miałem się zastanowić? – Zapytałem, naprawdę, nie pamiętając mam, tylko nadzieję, że nie rozmawialiśmy o niczym ważnym, bo trochę głupio byłoby zapomnieć, chociaż z drugiej strony każdemu czasem się zda.
Mój mąż patrzył na mnie z niedowierzaniem, ciężko przy tym wzdychając.
– Mówisz poważnie? – Dopytał, tak jakby chciał mnie sprawdzić, czy czasem sobie z niego nie żartuję. Ale tak naprawdę, dlaczego bym miał?
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – Zapewniłem go, siadając na kanapie, odczuwając ból tyłka, na który delikatnie się skrzywiłem, nie mając zielonego pojęcia, dlaczego on tak w ogóle mnie boli, przecież niczego nie robiłem. A może jednak robiłem, nie pamiętam…
– No dobrze to może z innej strony co chciałbyś zrobić w tej chwili? – A to było bardzo dobre pytanie, bo tak szczerze pojęcia nie miałem, co ja chcę zrobić? No na pewno nie chcę tu siedzieć tylko, gdzie chce iść i czy w ogóle chcę iść, to pytanie w tej chwili męczyło mnie najbardziej…
– Nie wiem – Stwierdziłem, bujając w obłokach. – Już wiem, chodźmy do miasta – Od razu podniosłam się energicznie z kanapy, podążając w stronę drzwi wejściowe i tylko ręka mojego męża powstrzymała mnie przed wejściem.
– Zaczekaj, zabiorę ze sobą pieniądze – Polecił, a ja nie będę za bardzo wyboru musiałem grzecznie poczekać, aż spakuję sakiewkę z pieniędzmi. – Nareszcie – Burknąłem niezadowolony, ile on łaskawie będzie kazał mi czekać, przecież ja mam tak wiele rzeczy do zrozumienia, dlaczego wszyscy mi utrudnia.
– Spokojnie Miki nic nam nie ucieknie – Starał się mnie uspokoić, chociaż wcale to nie działało, jak mam być spokojne, kiedy mój mózg wręcz eksploduje od nadmiaru myśli i rzeczy do zrobienia.
Nie zwracałem uwagi na jego słowa, wiedziałem lepiej, dlatego pędziłem do miasta, aby móc tak szczerze jeszcze nie wiem co, ale na pewno będzie fajnie…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz