Czy ja chciałem go uwalniać? Nie, podobało mi się to, co widziałem i podobało mi się to, co słyszę, nie mając ochoty tego zmieniać, musi wytrzymać ten jeden raz.
– Już ci coś mówiłem, nie możesz mnie dotknąć – Przypominałem mu, skupiając się całkowicie na jego pięknym ciele, w tej chwili to on jest dla mnie najważniejszy i nic poza nim nie ma dla mnie znaczenia.
– Haru – Burknął, chyba, myśląc, że tym zachowaniem mnie do czegoś przekona, niestety już mu coś powiedzieć, wyraziłem się jasno.
Nie zareagowałem na jego słowa, powracając do pieszczenia jego ciała i szybkiego poruszania się w jego wnętrzu, chciałem, aby było mu dobrze i aby niczego mu w tej chwili nie brakowało no może poza moim dotykiem, tego nie może dotknąć, nawet jeśli bardzo mu na tym zależy.
Zrobiłem wszystko najlepiej, jak potrafiłem, zaspokajając mojego pięknie męża, który z chwili na chwilę stawał się coraz to słabszy, widziałem też, kiedy miał już dość, musząc dobie odpuścić, nie chciałem robić niczego na siłę ani tym bardziej kochać się z nim, gdy mi tu odpływa to żadna przyjemność, no i, mimo że wciąż nie jestem w stu procentach zaspokojony. Wiem, kiedy trzeba przestać, nie myśląc tylko o sobie, nie w takiej sprawie…
Daisuke odpłynął, a ja po uwolnieniu jego dłoni, uśmiechając się pod nosem, przykryłem jego ciało grubszym kocem, przytulając go do siebie.
– Kocham cię mój skarbie – Wyszeptałem cicho, pozwalając sobie na pierwszą noc u boku mojego męża po męczących dniach rozłąki.
Rankiem a może raczej wczesnym popołudniem obudził mnie mój mąż, który oczywiście już chodził po pokoju, piękny i pachnący jak zawsze gotowy do pracy.
– Dzień dobry – Przywitałem się, podnosząc do siadu, rozciągając swoje mięśnie.
– Nie wiem, czy ten dzień można zaliczyć w ogóle do dobrych, raczej nazwałbym go istną porażką – Stwierdził, a ja od razu wyczułem, że coś jest nie tak tylko co? Oby nic złego się nie wydarzyło, nie chciałbym, aby czuł się źle, przecież nie o to mi chodziło, pytanie jeszcze, dlaczego tak się czuję, czyżby coś się stało? Tego nie wiem, chociaż przypuszczam, że jak już się zapytam, to odpowiedź uzyskam natychmiast…
– Co się stało? Skąd takie podejście do nowego dnia? – Dopytałem, oczywiście, musząc to wiedzieć, w innym wypadku raczej mu nie pomogę, a chcę, i to chce bardzo jak zawsze.
– Od rana wszystko mi wypada z rąk, nic nie idzie po mojej myśli, cały ten dzień jest okropny – A więc coś go martwi i chyba nawet wiem, co takiego i z powodu czego tak się zachowuje.
– Czyżbyś się bał spotkania z babcią, a więc nie możesz się skupić? – Trochę zapytałem, ale chyba bardziej wywnioskowałem po tym, z powodu czego może się tak stresować.
– Sam nie wiem możliwe, że tak jest, chyba nie jestem pewien, czy chce tam pójść – Po tych słowach, które wypowiedział, gestem ręki zaprosiłem go do siebie, aby wtulił się w moje ramiona, co odcedzić uczynił, mocno przytulając się do mnie, trochę zapominając o moich siniakach.
No nic raz muszę to znieść, czego się nie robi dla miłości.
– Skarbie pamiętaj, że nie będziesz tam sam, ja ci pomogę i ochronię, jeśli nadejście taka potrzeba – Starałem się go uspokoić, nie chcąc, aby coś mu się stało lub aby się bał, nie przy mnie, ja go obronie nawet przed jego babcią, jeśli i do tego zostanę, z jakiego powodu zmuszony.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz