Na jego słowa cicho westchnąłem, nie mogąc uwierzyć, że tak piękne miejsce zostało tak zaniedbane. Z jednej strony ciężko jednemu człowiekowi, czy tam wilkołakowi, ogarnąć tak wielką, wielopokoleniową rezydencję. Gdyby ją wyremontować, zadbać o nią, mogłaby ona robić za całkiem niezły hotel, niedaleko od gościńca, okolica piękna, miasto też niedaleko... można by też sad za rezydencją ogarnąć, zawsze to dodatkowe owoce, czy to do sprzedania, czy to do zrobienia wina czy innego alkoholu. Tylko to wszystko psuje mi ten starzec. Obawiałem się, że jeżeli przyślę tutaj pracowników, on zacząłby robić problemy... no, ale to nie mnie decydować o tym, co się z tym miejscem stanie. Wykupiłem je, ale po zawarciu małżeństwa przepisałem na Haru, czyli tak, jak być powinno.
– Powinieneś więc z nim o tym porozmawiać. To twoje miejsce, przykro się patrzy, jak się rozpada, zwłaszcza, że to historia twojego rodu. Mógłbym ci pomóc w zorganizowaniu robotników do odnowienia tego budynku, ale póki on będzie marudził i warczał na każdego człowieka, to nie ma to sensu – odpowiedziałem, rysując na jego klatce piersiowej nieregularne szlaczki.
– Jak to moje miejsce? To ty je kupiłeś – spytał, marszcząc brwi.
– I następnie przepisałem na ciebie. Mówiłem, że oddam ci twoją własność, i ty się zgodziłeś, podpisałeś papiery... No i proszę. To twój dom. Jeśli będziesz miał mnie dosyć, możesz tutaj przyjechać, i się tu zaszyć. Za dodatek w postaci twojego wrednego wujka już nie odpowiadam – wyjaśniłem mając nadzieję, że to już do niego dotrze. Dalej ma problem z przyznaniem, że pieniądze są nasze, chociaż konto już jest wspólne i jak tylko pieniędzy na coś potrzebuje, może sobie wybrać. Ja mu tego nie zabraniam. Zresztą, ile on może wybrać? Haru nie jest drogi w utrzymaniu, tylko drogi dla mojego serca.
– Naprawdę? – spytał, na co pokiwałem głową. – I po co mi to wszystko – mruknął, trochę nie do końca zadowolony.
– Jak to po co? Oddałem ci twoje dziedzictwo, tak, jak obiecałem, a ja słowa dotrzymuję – podkreśliłem, uśmiechając się łagodnie. Dzięki mnie ma teraz możliwość poznania historii swojego rodu, jestem pewien, że nie każdy ma taką możliwość, a tutaj jest mnóstwo nieodkrytej historii. Wystarczy się tylko trochę rozejrzeć. Jeżeli będzie miał ochotę, będzie mógł tutaj przyjechać i zwiedzać.
– No ale po co mi tak wielka rezydencja? – zapytał, nie widząc za bardzo potencjału w tym miejscu.
– Cóż, może po prostu chcesz dowiedzieć się więcej o swojej rodzinie, tym samym także o sobie. Ja z kolei widzę tu możliwość zarobku, ale niestety z twoim wujem raczej nie jest to możliwe. Co jednak ja bym zrobił, nie jest ważne – dodałem nie chcąc, by się mną sugerował. – Więc teraz, skoro jesteś tego świadom, przemyśl to sobie. A teraz, skoro mamy czas dla siebie, i póki jestem piękny i mamy dla siebie czas... – tutaj zrobiłem pauzę i usiadłem na jego biodrach, opierając się rękami o jego klatkę piersiową. – Może skorzystamy? – dodałem, uśmiechając się do niego zadziornie. Trzeba nadrobić zaległości z tych ostatnich kilku dni.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz