Nie było konieczne niszczenie, palenie ani krzywdzenie nikogo, nie potrzebowałem też niczego do jedzenia ani picia, mając już wszystko, co było mi potrzebne, bo jedyne, czego w tej chwili najbardziej potrzebowałem, to ramiona mojego męża chciałbym również, aby się na mnie nie złościł, bo i to również bardzo poprawi mój stan.
– Chciałbym, żebyś się na mnie nie gniewał – Wyznałem, nie odrywając od niego wzroku, mimo że był on bardzo zmęczony i prawie już nieobecny.
Sorey patrzył na mnie w milczeniu, a jego milczenie trwało długo, naprawdę długo, zbyt długo, martwiąc mnie tym bardzo, nawet zbyt bardzo, zrobiłem coś złego i jest mi z tym źle i, mimo że bardzo chce mu to jakoś wynagrodzić, nie jestem w stanie tego zrobić, moje ciało odmawia mi posłuszeństwa, a ja sam jedyne, czego chcę to przebaczenia.
– Wiesz, że zasłużyłeś sobie na mój gniew? Naprawdę naraziłeś się na spore niebezpieczeństwo i kto wie, co by się wydarzyło, gdybym cię nie znalazł – Miał rację, zachowałem się naprawdę bezmyślnie, ale to dlatego, że nie potrafiłem nad sobą zapanować.
I, mimo że sądzi inaczej, nie zrobiłem mu na złość, nie chciałem wcale tego, szybko tracę kontakt z rzeczywistością podczas pełni, chwilę jestem, później już mnie nie ma i póki energia cała ze mnie nie zejdzie, nie mogę nic z tym poradzić.
– Wiem, przepraszam – Powtórzyłem, nie wiem, który już raz, mając nadzieję, że za którymś razem wybaczy mi moją głupotę, popełniłem błąd, ale jak długo ma zamiar mnie za to karać?
Sorey westchnął głośno, kładąc się obok mnie na łóżku, przytulając mnie mocno do siebie.
– Masz szczęście, że cię kocham i nie potrafię zbyt długo się na ciebie gniewać – Stwierdził, ukrywając mnie w swoich ramionach, dając mi szczęście i bezpieczeństwo, którego tak bardzo potrzebowałem. – Nie myśl sobie jednak, że to koniec będę musiał trochę nad tobą popracować, abyś podczas następnej pełni już się tak więcej nie zachował – Dodał swoje dwa grosze, musząc mimo wszystko zrobić coś, abym nie zapomniał, jaki karygodny błąd popełniłem, zachowując się tak, a nie inaczej.
Trudno już mogę to znieść pod warunkiem, że w tej chwili mam go przy sobie nic więcej nie ma dla mnie znaczenia, nie w tej chwili, mam go, a on mi wybaczył, od razu jakoś tak poczułem się lepiej.
– Dziękuję – Wyszeptałem, nim zmęczony spokojnie odpłynąłem do krainy snów w jego ramionach, nie chcąc już nic.
Gdy się obudziłem na dworze, panował mrok, a mojego męża nie było przy moim boku, zerkając na zegarek, od razu odpowiedziałem sobie, dlaczego w tej chwili nie ma go tu obok mnie.
Z tego, co widziałem, było już po trzeciej. A to oznaczało, że ja powinienem spać, a mój mąż pracować i o ile on pracuje, tak ja już spać nie chciałem.
Czułem się bardzo dobrze, tak jakbym wcześniej nic mi nie doskwierało, dużo snu trochę obecności ukochanego faceta i nic więcej już nie potrzeba.
Problem był jednak w tej chwili taki, że spać już nie umiałem, a noc wciąż młoda, mogłem więc leżeć w łóżku i czekać na powrót męża, gdyby to było takie proste, nie miałem już ochoty ani siły leżeć, dlatego wstając z łóżka, postanowiłem zająć się trochę domowymi obowiązkami, godzina nie ta, ale skoro i tak spać nie mogę to, co mi szkodzi, prawda?…
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz