wtorek, 12 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 I co ja z tym głupkiem miałem... Zdenerwował mnie dzisiaj, oj, i to mnie bardzo zdenerwował. Nie słuchał się mnie, kręcił się po mieście, wręcz wyszedł z tego miasta w kierunku odwrotnym, niż dom i zamiast już bezpiecznie do niego wrócić stwierdził, że się pod drzewem prześpi. Czy on jest normalny? Tak się nie robi. Nie w mieście, w którym serce co drugiego mieszkańca przepełnione jest złem. Czy zdaje sobie sprawę, jak wielka krzywda mogła mu się stać? I co on sobie myślał, przychodząc do pracy, by się napić? Na piekła, nie może on chociaż odrobinkę panować nad swoim ciałem? Wiem, że to potrafi, odbyliśmy wczoraj bardzo poważną rozmowę i wtedy jakoś się zachować potrafił. Miałem wrażenie, że pełnia to tylko wymówka na jego szaleństwa i w ogóle się nie stara. Kiedyś to był problem, bo demon łatwo potrafił przejąć nad nim kontrolę, ale już go nie ma, jego ciało jest w pełni tylko i wyłącznie jego. Haru nie ma przecież w pełnię takich problemów, a też ma charakterek Miki'ego. Niech więc weźmie za nie odpowiedzialność, a nie zachowuje się jak dzieciak, który całkowicie traci gardę. Przecież był on o krok od tragedii. Dobrze, że zamiast odruchowo wrócić do domu ruszyłem za jego energią, nie wybaczyłbym sobie, gdyby się stała mu krzywda. 
– Przyniosłem cię. Podczas drogi narzekałeś także, że ci zimno, więc siedzę tu z tobą i cię dogrzewam. Z kolei ty możesz mi wytłumaczyć, dlaczego zdecydowałeś się spać pod drzewem, zamiast wrócić do domu? – spytałem zimno, już pomijając fakt, że nie zastosował się do moich poleceń. Już pal licho, coś go rozproszyło i został w mieście, niechaj mu będzie, ale czemu naraził się na aż tak wielkie niebezpieczeństwo? 
– Chciałem się na chwilę zdrzemnąć... – wymamrotał, na co uniosłem brew. 
– Na chwilę. Pod drzewem. Na piekła, ty nawet nie kontaktowałeś, kiedy cię z ziemi podnosiłem i potrząsywałem tobą, ledwo wymamrotałeś, że ci zimno. Zdajesz sobie sprawę, na jak wielkie niebezpieczeństwo się naraziłeś? – syknąłem czując, jak krew wręcz gotuje się we mnie. Przecież nawet dziecko wie, że w takich miejscach się nie zasypia, że to zbyt niebezpieczne, nawet jak nie ze względu na ludzi, to na dzikie zwierzęta... Nie widzę tu dla niego żadnego wytłumaczenia. 
– Przepraszam – powiedział cichutko, ale mnie to nie ruszyło. 
– Przepraszam to zdecydowanie za mało – odpowiedziałem chłodno i wypuściłem go ze swoich objęć, by móc w końcu opuścić sypialnię. 
Mój mąż przy moim boku w takim stanie przespał cały dzień. Już zbliżał się wieczór, zaraz wychodzić będę musiał do pracy i znów go samego zostawić będę musiał. Oby tylko teraz nic nie zrobił. Jest po pełni, ale jestem tylko głupim demonem i się nie znam na anielskich sprawach przecież, jak wysłannik niebios coś powie, to rzecz święta. Co z tego, że nie ma ona żadnego logicznego wytłumaczenia. 
Mimo, że byłem wściekły na męża za to, co zrobił wczoraj, przygotowałem mu gorącą czekoladę, która by go rozgrzała trochę bardziej niż ja, kiedy będę tu działał. Nie miałem wiele czasu, a trzeba było jeszcze zmyć z siebie brud dzisiejszej nocy w pracy, przygotować się, zająć się zwierzakami... Strasznie dzisiaj spóźniony jestem. 
– Na rozgrzanie. Masz wypić – powiedziałem, wchodząc do sypialni, i kiedy tylko postawiłem kubek na stole, od razu ją opuściłem. Nie muszę mu chyba dawać do zrozumienia, że dzisiaj również wymagam od niego siedzenia w domu. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy coś było z nim nie tak, zbyt rozgrzany był jak na mój gust i jego rasę. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz