Bardzo mi się podobał uśmiech na jego twarzy, który wywołałem zwykłymi słowami, i to prawdziwymi słowami, w końcu naprawdę tak uważałem był piękne nawet podczas walki, a to nie często się zdarza i ja doskonale to wiem.
– Staram się wyszukać komplementy odpowiednie dla tak pięknej i tak drogiej mi osoby, jak ty – Wytłumaczyłem, chcąc, aby wiedział, że wszystko, co mówię, jest prawdą i że naprawdę staram się, aby był szczęśliwy, czy to myślą, czy to mową zawsze będę go uszczęśliwiać.
Daisuke wydawał się bardzo zadowolony z wypowiedzianych przeze mnie słów, wracając do popijania swoich ziółek, których sensu nie rozumiałem. To znaczy, wiedziałem, o co mu chodzi i dlaczego chcę je brać, nie rozumiałem, po co się tak męczyć i brać coś to tak naprawdę wcale mu nie smakuje, oczywiście, gdybym mu to powiedział, znów w odpowiedzi usłyszałbym, że robi to dla mnie, ale ja wcale tego nie potrzebuję, wydaje mi się, że bardziej robi to dla siebie niż dla mnie, bo czuję się źle z tym. Mimo tego, że wciąż powtarzam mu, że mi źle z tym nie jest, oczywiście moje ciało może potrzebuję więcej, bo jest bardziej zwierzęce, ale umysł wciąż jest człowieczy, dzięki czemu nie myślę tylko o jednym jak zwierzęta.
– Smakuje ci to w ogóle? – Zapytałem, przyglądając mu się uważnie, po jego minie wywnioskuje, że nie, ale skoro dalej to piję, to chyba jednak zaczyna przyzwyczajać się do smaku lub męczy swój biedny żołądek, a raczej gardło, które musi znosić to cierpienie.
– Da się przyzwyczaić – Stwierdził, nie mówiąc ani tak, ani nie, zapewne wcale mu to nie smakowało, ale pił dla mojego dobra, kochany z niego mąż. Mimo że wcale nie musi starać się robić dla mnie wszystko, abym był szczęśliwy, tak jak i ja staram się robić wszystko dla niego.
Na jego odpowiedź, kiedy w nowym łagodnie głową, wracając do posiłku, czas nas gonił, a my niedługo musimy wyjść z rezydencji, aby nie spóźnić się na spotkanie z babcią mojego męża.
Bo, mimo że jest, jaka jest, nie chciałbym kłopotów, już wystarczy, że i tak mnie nie lubi, gardzić mną bardziej niż zwykle już nie musi.
Po wspólnym obiedzie chodzi dla mnie, to nawet śniadaniu mogliśmy ruszyć w drogę przedmiot, upewniając się, że wyglądamy dobrze, to znaczy mój mąż upewnił się, bo dla mnie było dobrze, natomiast on jego babcia mieli zawsze inne zdanie o moim wyglądzie.
Tym razem jednak wyglądałem na tyle dobrze, abym nie musiał się przebierać, z resztą sam przecież stwierdził, że ma być wygodnie do drogi i tak właśnie jest, a więc oznacza to, że jest po prostu idealnie.
W drodze przez cały czas rozmawiałem z moim mężem, aby przypadkiem nie myślał o tym, co może się wydarzyć, a wcale nie musi, patrzenie w przyszłość przy tak nieprzewidywalnej osobie nie ma sensu, ona i tak zaskoczy nas, i to na pewno nie tak jakbyśmy tego chcieli.
– Dziwnie tu pachnie – Mruknąłem, gdy tylko znaleźliśmy się w środku rezydencji zamieszkanej przez jego babcia.
– Co masz na myśli? – Zapytał, trochę, nie rozumiejąc wypowiedzianych przeze mnie słów.
– Trudno mi to wytłumaczyć trochę tak, jakby śmiercią? – Gdy to powiedziałem, dostrzegłem babcię mojego męża, która właśnie kierowała się w naszą stronę, zmieniło się, strasznie postarzała, a czas zdecydowanie działa na jej niekorzyść.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz