czwartek, 21 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony uśmiechnąłem się na widok takiej ilości naleśników, przecież jak ja to zjem, to chyba się zasłodzę cóż, jednak mogę poradzić, kocham słodkości i zawsze chętnie je jem…
I pomyśleć, że kiedyś nie miałem takich słabości, wszystko zmieniło się, odkąd zacząłem jeść z mężem, te pyszności nie wiem, czy byłbym w stanie teraz przestać się nimi zajadać, to znaczy, gdybym musiał, to bym przestał, skoro jednak nie muszę to i robić tego nie będę.
– Dziękuję, takiej dawki słodkości mi potrzeba – Przyznałem, zabierając od niego pełen talerz słodkości.
– A może coś jeszcze jest ci potrzebne? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, podchodząc bliżej, aby zetrzeć z moich warg czekoladę, którą miałem przyjemność się wybrudzić.
– Na twoje szczęście nie potrzebuję za wiele do szczęścia i właśnie dlatego ten posiłek na dziś mi wystarczy – Zapewniłem, biorąc do ust kolejny kawałek pysznego naleśnika.
– Cóż, a może masz ochotę na coś innego? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie.
– To zależy, co kryje się za tym zdaniem – Oczywiście doskonale wiedziałem, co się pod nim kryje, kto jednak zabroni mi z nim trochę się podrażnić? On to lubi, ja to lubię, a więc w czym problem? No właśnie w niczym.
– Oj Miki, Miki tylko jedno ci w głowie – Widziałem, jak kręci głową z niedowierzaniem, opierając się o blat kuchenny.
– Słucham? Ja przecież nie mam niczego złego na myśli, to chyba tobie coś siedzi w głowie, skoro sugerujesz, że tylko jedno mi w głowie – Stwierdziłem, pusząc swoje policzki, oczywiście, robiąc to tylko dla zasady, bo w końcu to zawsze wychodziło mi bardzo dobrze
– Oczywiście, bo wcale nie chodziło ci o seks. A tak swoją drogą mało ci po wczorajszym? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, zakładając dłonie na pierś.
Nad odpowiedzią nie musiałem zastanawiać się wcale aż tak długo doskonale, wiedząc, co chce mu powiedzieć.
– No wiesz cię zawsze mi mało, a więc chyba i tego mi mało – Stwierdziłem, odsuwając od siebie w połowie pusty talerz, nie mając już siły na jedzenie. Oczywiście ja to wszystko zjem, natomiast nie zjem tego od razu już teraz, w końcu nikt mnie też do tego nie zmusza, dobrze jednak, że nie piekłem ciasta, te naleśniki zdecydowanie mi wystarczą.
– Yhm, mówisz tak, póki jesteś w stanie chodzić – Musiał dorzucić swoje dwa słowa, aby postawić na swoim, wiedząc lepiej, co prawda miał trochę racji w końcu, póki umiem chodzić i siedzieć to mogę kochać się z dniem co chwilę, bo w końcu obaj to lubimy i obaj nie narzekamy.
– Prawdopodobnie tak jest – Zgodziłem się z nim, podnosząc z krzesła, aby odstawić talerz z naleśnikami na blacie, zakrywając go miską, nie chcąc, aby nasze zwierzaki miały przyjemność skonsumować mój posiłek. – Dziękuję, wyszło ci naprawdę bardzo dobrze, będę miał jeszcze co jeść na obiad lub kolację – Podziękowałem, całując go w policzek, uśmiechając się do niego ciepło. – Co ty na to, abyśmy w tej chwili napili się odrobiny wina? – Zapytałem, zmieniając całkowicie temat, po słodkim, mając ochotę na odrobinę gorzkiego, a co lepsze jest od procentów? No tak właściwie nic, tym bardziej że przecież ma dziś wolne, dzieci nie ma, a to oznacza, że możemy bez większych problemów napić się, nie przejmując konsekwencjami naszych czynów.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz