środa, 6 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Zadowolony z jego słów patrzyłem się na niego uważnie, będąc bardzo rad ze słów, które to usłyszałem. Nie mógł tak od razu? Czemu mnie nie słucha? Przecież zawsze chcę tylko i wyłącznie jego dobra, a on się stawia... No nic, może teraz będzie lepiej, i się już nauczy, by mnie nie denerwować i, co gorsza, groził mi. Grożenia z jego strony nigdy nie będę traktować ulgowo. 
Położyłem dłoń na jego policzku zastanawiając się, co powinienem sobie zażyczyć. Nie mogę mu za szybko dać to, czego tak bardzo chce, bo to byłoby za proste. I za dobre na niego. Nie zasłużył sobie. 
– Może na dobry początek przyniósłbyś wino. I jeden kieliszek. Służba nie może pić – odpowiedziałem, przyglądając się powoli zmieniającej się mimice jego twarzy. Zawsze wino piliśmy razem, i teraz także będziemy, jednak trzeba się go troszkę podrażnić. 
– Żyję, by służyć – wyznał i wstał z kolan, by pójść do piwniczki. Czekałem cierpliwie, aż wróci, co dużo czasu mu nie zajęło. Oj, chyba komuś się tu troszkę spieszyło. Więc ja będę musiał być jeszcze bardziej powolny, by jego irytacja i podniecenie sięgały granic. 
– Świetnie. A teraz nalej mi je do kieliszka – poleciłem, na co mój mąż znów zaraz wykonał wszystko, co mu kazałem. – Teraz mnie nim napój. I najwygodniej ci będzie, jak usiądziesz mi na kolanach – dodałem, a on to uczynił z przyjemnością. Od razu zauważyłem jego uśmiech zachwycenia, który to zniknął tak szybko, jak się pojawił. Mikleo zajął miejsce na moich kolanach, chwycił w dłoń kieliszek i podał mi go do ust. 
– Coś jeszcze mogę dla ciebie uczynić, mój panie? – zapytał, odsuwając kieliszek od moich ust. 
– Zastanawiam się... I w czasie, jak się będę zastanawiać, możesz troszkę się napić. Do tej pory była to bardzo dobra służba, zasłużyłeś na to – odpowiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku. Mikleo uśmiechnął się szerzej i wypił za jednym zamachem całą zawartość kieliszka. Nie przypominam sobie, bym mu takie polecenie dał... – Miało być trochę. 
– No było przecież trochę – odpowiedział niewinnie, uśmiechając się do mnie ładnie, ale ja nie zamierzałem mu pobłażać. 
– Prawie cały kieliszek to nie jest trochę – zauważyłem, unosząc jedną brew. 
– Nie dostałem konkretnych instrukcji – odgryzł się, a ja już wiedziałem, że po tej odzywce będzie miał karę. 
– Jeżeli coś jest dla ciebie niejasne, powinieneś pytać. A teraz, skoro popełniłeś błąd... – tutaj chwyciłem go za włosy i pociągnąłem do tyłu. – Zasługujesz na karę.
Od razu wyczułem, jak Miki zaczyna drżeć i to bardziej z niecierpliwości niż z jakiegoś niepokoju. Mój zboczony aniołek... Ja także jestem zboczony, jednak ja jestem demonem. Im bardziej popsuty jestem, tym silniejszy. 
Zabrałem kieliszek z jego rąk, a następnie płynnym ruchem przełożyłem go sobie przez kolano bez jakichś większych trudności. Taki szczuplutki jest, więc gdzie tu miałem mieć jakieś trudności? Zaraz po tym odgarnąłem falbanki jego stroju i uderzyłem go otwartą dłonią w gołe pośladki. Mikleo wydał z siebie zduszony okrzyk, a jego ciało od razu zadrżało. 
– Długo na to czekałeś, co? – odpowiedziałem złośliwe, znów go uderzając. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz