Doskonale wiedziałem, że lepiej dla rozwoju sytuacji będzie, jeżeli ja będę daleko stąd, jednakże za bardzo z Haru się rozstawać nie lubiłem. Niby takie drobne przerwy w związkach, kiedy to poświęcasz czas tylko dla siebie i na swoje sprawy, są dobre, jednakże ja podczas takich czułem się nie do końca dobrze. Nie czułem wielkiej potrzeby do ciągłej rozmowy z nim, bardziej zależało mi na tym, by po prostu był gdzieś obok, a jego obecność była doskonale wyczuwalna w powietrzu. Teraz, kiedy on wróci do pracy, a ja będę przygotowywał się do roli kobiety, żony i matki, też będzie dla mnie ciężkim czasem. Nie zamierzałem jednak bardzo dawać tego znać po sobie, by Haru nie czuł się z tym faktem źle. Jeszcze by coś zaczął kombinować i by sobie krzywdę zrobił. Albo byłby za bardzo rozkojarzony w pracy, co również może się okazać niebezpieczne. Po prostu się jakoś nauczę z tym żyć, albo będę trzymać to w sobie, no i jakoś to będzie. Innego wyjścia w tej sytuacji nie widzę, tu wszystko zależy ode mnie, nie od Haru.
– Nie zrobiłem nic, co dałoby mu podstawy do takiego traktowania mnie. A to, że jestem człowiekiem, nie daje mu prawa do poniżania i szydzenia ze mnie – odpowiedziałem, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Wiele cech mi można przypisać, ale tym razem nic takiego nie zrobiłem, a wszelkie złośliwości wychodziły z moich ust dopiero wtedy, kiedy to jego wuj pierwszy zaczął we mnie je cisnąć. Nie będę w końcu siedzieć bezczynnie, kiedy jestem obrażany, i tak traktuję go za łagodnie momentami.
– Wiem, skarbie, pogadam z nim kiedyś o tym – obiecał, na co uniosłem brew.
– Wątpię, by kiedyś zmienił zdanie na ten temat. Wystarczy mi tylko świadomość, że nie pozwalasz mu mnie obrażać – zasugerowałem, zerkając na niego kątem oka. Co prawda, tego nigdy nie sprawdzę, mogę tylko ufać, że Haru faktycznie o to dba, tak samo jak ja nie pozwalam nikomu z niego szydzić.
– Masz na to moje słowo – obiecał, na co się łagodnie uśmiechnąłem. W tej sprawie niczego więcej nie potrzebowałem.
Kiedy dotarliśmy do rezydencji, Koda od razu pobiegł do swoich psich towarzyszy, a ja my musieliśmy odprowadzić do stajni, by tam je rozsiodłać i oporządzić. Tego im wczoraj brakło, bo niezbyt przygotowany byłem na to, że będziemy nocować. Właściwie, to w ogóle nie było planowane, gdyby nie deszcz, pewnie udałoby nam się wczoraj wrócić, no ale teraz na takie gdybanie trochę za późno.
– Dałbyś mu w końcu jakiś kredyt zaufania. Jesteś na niego skazany, czy ci się to podoba czy nie – odezwałem się karcąco do swojego wierzchowca, który zarżał ostrzegawczo, kiedy tylko Haru znalazł się w zasięgu jego łba.
– Nie wydaje mi się, by miał mnie kiedykolwiek zaakceptować – odpowiedział Haru, robiąc mimo wszystko krok w tył.
– A powinien. Nie jesteś ani żadnym zagrożeniem, ani obcym, by się mógł tak zachowywać w stosunku do ciebie. Musi się tego w końcu nauczyć, czy mu się to podoba, czy nie. Myślałem, że skoro go rozumiesz, łatwiej się wam będzie dogadać – odpowiedziałem, na patrząc z uwagą na jego twarz.
– To nie ja zacząłem – burknął, na ciężko westchnąłem. Naprawdę chce się kłócić ze zwierzakiem?
– Może i nie, ale ty jesteś człowiekiem, istotą inteligentną, rozumną. Proszę, zastanów się, co chcesz zrobić z tym faktem i czy wasza waśń ma sens. A teraz bardzo proszę, wracajmy do domu, zmarzłem. Napiłbym się czegoś ciepłego – odpowiedziałem, w duchu jednak rezygnując z rozpalania kominka. Jak mi będzie zimno, to się ubiorę, opatulę kocem, coś wypiję ciepłego, no i jakoś sobie poradzę z chłodem. A on z gorącem? Może mieć znacznie większy problem, a aż tak zimno nie jest.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz