wtorek, 19 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Chciałem mu odpowiedzieć, coś w stylu dałbym sobie radę, natomiast nie miałem na to siły, a udawanie, że jest inaczej, nie miało najmniejszego sensu, byłem zmęczony i takie właśnie były fakty.
Miałem ochotę nawet otworzyć usta, aby mi coś powiedzieć, ale siły na to nie miałem, zmęczenie wygrało, a ja w ramionach ukochanego męża zasnął, myśląc tylko o jego bliskości i bezpieczeństwu, jakie był w stanie mi zaoferować.
Spanie przy jego boku było bardzo przyjemne i mogłoby trwać wieki, gdyby nie to, że sen nie chce tyle trwać, ale to może i dobrze, bo straciłbym całe życie na sen zamiast czasu z ukochanym mężem.

Wyspany otworzyłem oczy, mając przy swoim boku męża, który przez cały ten czas trwał przy mnie, trzymając w swoich silnych ramionach.
– Wyspała się moja mała owieczka? – Zapytał, gdy tylko zobaczył moje otwierające się powoli oczy, które od razu zwróciły się w stronę mojego męża, którego tak bardzo lubiły obserwować.
– Tak, wyspałem się – Przyznałem, wtulając mocniej w jego ciało, tak bardzo ciesząc się, że mam go przy sobie.
– A jak tam twoje plecy? – Pytał dalej, mimowolnie, zaczynając mnie po nich głaskać, wywołując na moim ciele przyjemne dreszcze.
– Już nie bolą – Przyznałem, mówiąc prawdę i tylko prawdę naprawdę, nie odczuwając już dyskomfortu moich pleców.
– Jesteś pewien? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, najwidoczniej nie do końca mi na ten temat nie ufając.
– Tak – Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku dłonie chętnie, kładąc na jego klatkę piersiową, aby poczuć jego cudne mięśnie.
– Skoro tak mówisz, ufam ci, a teraz może masz na coś ochotę? – Dopytał, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, pozwalając mu na dalszą rozmowę.
– Mam, oj, tak mam – Stwierdziłem, uśmiechając się zadziornie do męża, aby po chwili podnieść się do siadu, rozciągając swoje mieście. – Chciałbym zjeść coś słodkiego, najlepiej ciasto, oj, tak upiekę, a za chwilę jakieś ciasto – Stwierdziłem, mając ochotę właśnie na coś słodkiego, a to, że troszkę się z nim podrażnię to tylko słodki dodatek do rozpoczęcia dnia, który i mu nigdy nie przeszkadzał.
– Coś słodkiego? Hym, w takim razie może, zanim zrobisz jakieś ciasto, które później będziesz musiał zjeść sam, to może przygotuję ci naleśniki na słodko? – Zaproponował, co w sumie nie było taki głupim pomysłem, bo jeśli faktycznie upiekę ciasto, będę musiał jeść go sam, a z tym mogę sobie nie poradzić nawet mimo szczerych chęci.
– A może, zamiast przygotować mi naleśniki sam, zrobimy to razem? Co ty na to? – Zaproponowałem, chcąc zrobić z nim coś wspólnie, bo w sumie, czemu by nie? Będziemy mieli okazję spędzić więcej czasu razem na zwykłych domowych obowiązkach, których w sumie on no nie musi wykonywać, ale jeśli już chce, to chciałbym robić z nim je razem.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią, kiwając przy tym łagodnie swoją głową.
– A nie wolisz może, sobie odpocząć? – Zaproponował, obserwując mnie bardzo uważnie.
– Nie, zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas z tobą na odpoczynek jeszcze przyjdzie czas – Odpowiedziałem, zbliżając się do jego ciała, całując delikatnie jego usta, których smak tak bardzo kochałem i za którym zawsze tęsknię, nawet jeśli mam je przy sobie.
Uzależniłem się i chociaż wiem, że to chore nie chcę tego zmieniać, kocham go i kochać już nigdy nie przestanę…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz