Mimo że nie chciałem opóźniać mojego pójścia nad jezioro, bo przecież każda minuta, sekunda liczyła się, aby nie tracić dobrej zabawy.
Musiałem grzecznie czekać na męża, który tak jak powiedział, schował narzędzia do szopy, zabierając mnie nad jezioro.
– Zapraszam do środka – Puścił moją dłoń gestem ręki, zapraszając do wody.
Stałem przez chwilę w milczeniu, patrząc w taflę spokojnie płynącej wody.
– Idziesz? – Zachęcił mnie gestem dłoni, uśmiechając się do mnie łagodnie.
Posłusznie kiwnąłem głową, wchodząc do wody, zimnej i tak przyjemnie dla mojego ciała relaksacyjnej, uwielbiałem zimną wodę, dlatego korzystając z obecności mojego męża, który cały czas tu był.
Czując jego obecność, pływałem, bawiłem się, robiłem wszystko, aby, chociaż trochę energii uleciało z mojego ciała i co? I tak naprawdę nic to nie dało, wciąż miałem mnóstwo energii, moje ciało wciąż było bardzo gorące i nawet woda nie potrafiła zbić tej temperatury.
Opuściłem wodę, mając już dość pływania tym bardziej że nic oni nie dawało, potrzebowałem uwagi męża, a nie pływania w wodzie, to robiłem wczoraj, a dziś chcę być z nim, chcę, aby zwracał na mnie uwagę, nawet jeśli powiedziałem to, co powiedziałem, mam nadzieję, że mi to wybaczy, a nawet już wybaczył i nie będzie więcej mi tego wypomniał.
– Już? Nie chcesz jeszcze posiedzieć sobie w wodzie? – Zapytał, przeglądając mi się bardzo uważnie, odruchowo kładąc dłoń na moim czole. – Wciąż jesteś okropnie rozgrzany, trochę mnie to niepokoi – Dodał, zaczynając głaskać mnie po mokrych włosach, które przyklejały się do mojej twarzy.
– Nie chcę już tam być, bo wiesz tak szczerze to wolę być z tobą tu na brzegu, niż tam całkiem sam w wodzie – Przyznałem, uśmiechając się do męża najpiękniej, jak to tylko było możliwe. A pięknie uśmiechać się to ja potrafiłem, jeśli naprawdę bardzo tego chciałem, a w tej chwili bardzo zależało mi na tym, aby zauroczyć go moim pięknym uśmiechem i pozytywnym nastawieniem, którym chciałem go zarazić.
Sorey uśmiechnął się do mnie ciepło, kładąc dłonie na moich biodrach, całując w czoło.
– Wracały do domu? – Zapytałem, chcąc już wracać do domu, gdzie będę mógł być sam na sam z mężczyzną, którego kocham i który kocha mnie, chociaż czasem zachowuję się jak głupek myślący, że jego śmierć rozwiąże wszystkie problemy, zapominając o tym, że świat tak nie działa, jego śmierć niczego nie zmieni, a jedynie bardziej mnie zniszczy.
– Tak, o ile się osuszysz swoje ciało, mokrego do domu cię nie wpuszczę – A na to mogłem zgodzić się od razu, jeśli chciał, abym był suchy, ja szybko osuszyłem swoje ciało, stając przed nim suchy, tak jakbym nigdy nie miał bliższego kontaktu z jeziorem.
Mój mąż nic nie powiedział, chwycił, natomiast moją dłoń, prowadząc do domu, gdzie dzięki dobroci Lailah dzieci nie było, a my mogliśmy trochę poszaleć.
– To, co masz na coś szczególnego ochotę? Może założę dla ciebie coś specjalnego? Masz na coś ochotę? – Zapytałem, bawiąc się skrawkiem jego koszuli.
– Specjalnego? Hym, zaskocz mnie – Na te słowa kiwnąłem energicznie głową, wędrując szybko do sypialni, gdzie z szafy wyjąłem strój służącej.
Bez większego pośpiechu założyłem go na swoje ciało, związałem sznureczki, wstążeczki, zapiąłem guziki, na szyję zapiąłem obrożę, a do niej smycz, którą owinąłem wokół swojej dłoni, rozwiązałem włosy, opuszczając je leniwie na swoje ramiona, mogąc pokazać się mężowi, który siedział w fotelu, wyczekując mojego powrotu.
– Czy mogę ci jakoś służyć mój panie? – Od razu podszedłem bliżej, kładąc dłonie na jego kolanach, klękają przed nim, tak jak przystało na posłuszną służbę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz