wtorek, 5 listopada 2024

Od Haru CD Daisuke

 Czy coś mi się stało? Raczej nie, a przynajmniej nie wydawało mi się, aby tak było, chociaż mogę się mylić, w końcu jestem w sporych emocjach, a w takiej sytuacji trudno z rozpoznaniem i odczuwaniem bólu.
– Nie jestem pewien, ale sądzę, że nic mi nie, stwierdzić to będę mógł dopiero po myciu się z krwi – Stwierdziłem, będąc w takim szoku, że bólu czuć nie czułem, adrenalina podskoczyła, a ja przez chwilę zapomniałem, kim w tym wszystkim jestem, mordując i krzywdząc, jak dzikie zwierzę.
– Idź się przemyj, zobaczymy, czy wszystko z tobą w porządku – Polecił, a ja zrobiłem to, co nakazał.
Przemyłem ciało z krwi najlepiej, jak potrafiłem, odczuwając dyskomfort podczas dotyku, wszystko mnie bolało, ale to oznaczało, że żyje to dobrze, poza drobnymi ranami, siniakami i krwiakami mojemu ciału nic nie było, najwidoczniej jestem bardziej wytrzymały, niż można podejrzewać.
Daisuke podszedł do mnie, przyglądając mi się uważnie.
– Nie jest chyba aż tak źle – Stwierdził, rozglądając się po pomieszczeniu – Zabrałeś ze sobą do wujka jakieś ubrania? – Na to pytanie kiwnąłem twierdząco głową. Masz je ze sobą? – Na to pytanie również kiwnąłem głową, obserwując męża, który opuścił to brudne miejsce, przynosząc mi czyste ubrania, które szybko włożyłem, zakrywając swoje nagie ciało i może trochę brudne, niestety nie potrafiłem umyć go aż tak dobrze, nie mając tutaj najpotrzebniejszych rzeczy do porządnego umycia się, mogłem tylko opłukać ciało, aby w domu porządnie się umyć.
– Dziękuję – Z ulgą zakryłem swoje nagie ciało, nie czując się aż tak dziwnie. – Chodźmy stąd – Poleciłem, widząc, jak źle reaguje na to, co widzi.
Mój mąż bez oporu kiwnął głową, opuszczając to krwawe miejsce, na które będzie trzeba nakierować strażników.
Do domu dotarłem wraz z mężem, który od razu wysłał mnie do bali, obiecując, że sam zajmie się całą sprawą.
Umyłem się bardzo dokładnie od czubka głowy do końca stóp, musząc zadbać o czystość całego ciała, nie chcąc czuć zapachu krwi, która była przeze mnie tak dobrze wyczuwalna.
Umyty i trochę spokojniejszy założyłem czystą odzież, wysprzątałem, po czym opuściłem łazienkę, poszukując męża, którego nigdzie nie było.
Trochę tym zmartwiony zacząłem szukać i chodzić po rezydencji.
– Tu jesteś – Odetchnąłem z ulgę, gdy tylko dostrzegłem mojego męża, poszedłem bliżej, przytulając go do siebie.
– Musiałem dopilnować, aby odpowiednie służby zostały pokierowane w odpowiednie miejsce – Stwierdził, wtulając się w moje ciało. Cóż, trochę bolało, ale nie aż tak, abym od razu to pokazał, jestem silny i nie ugnę się od razu pod drobnym bólem.
– Obawiam się, że ta sprawa jeszcze się nie skończy, ktoś rozszarpał ich ciała. A tego tak łatwo pod dywan się nie zamiecie. – Zauważyłem, trochę się martwiąc, że mimo wszystko mogłem uczynić coś, z powodu czego służba dojdzie do tego, kto ich zabił i że tym kimś jestem ja sam.
– Nie martw się, przecież nawet cię tu nie ma, jesteś poza miastem, nikt nie zorientuję się, że wróciłeś – Zapewnił, uśmiechając się do mnie ciepło, poprawiając mi tym samym nastrój.
– W to nie wątpię najważniejsze, że to już za nami. Cieszę się, że nic ci nie zrobił – Zapewniłem, całując go w czoło, głaszcząc po plecach.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz