wtorek, 10 grudnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy rano otworzyłem oczy pierwsze, co dostrzegłem, i poczułem, to przytulającego się do mnie Haru. A więc jednak wrócił, cały i zdrowy. Miałem do niego zajrzeć... czemu tego nie zrobiłem...? Chyba mi się przysnęło, a nie planowałem. Miałem po niego iść, upewnić się, że wszystko z nim w porządku, że się nie pogryźli... zawiedzony swoim postępowaniem i słabością pogłaskałem delikatnie policzek męża, który był gorący oraz nieco już zarośnięty. Nie jakoś bardzo, ale czułem już wyrastające włoski. A przecież go goliłem niedawno... rany, jak mu po tym przebudzeniu wilczych genów szybko zarost rośnie. Mnie potrzeba kilka długich miesięcy, nim w końcu muszę użyć brzytwy, a i tak jak jej używam, to pozbywam się zarostu mniejszego, niż on ma w tej chwili. Nie, żeby mi to przeszkadzało, babka wpoiła mi, że broda nie jest miła dla arystokratycznego lica, że to oznaka zaniedbania, no i mi się jakoś to w tej głowie ostało. Chociaż, jak czasem mijam na ulicy jakichś brodaczy... cóż, niektórym taki zarost bardzo pasuje. I nawet mnie się podoba. 
Podejrzewając, że wrócił późno, ostrożnie wydostałem się z jego objęć, a następnie zniknąłem w łazience. Musiałem zdjąć ubranie z dnia wczorajszego, ubrać się, już powoli przygotowywać się do bankietu, bo dzisiaj tylko to miałem w planach. I wychodzi na to, że pojadę na niego sam. Skoro Haru wróci późno, to się nie wyspał, i nie dość, że w pracy będzie padnięty dzisiaj, to jeszcze jutro... Nie, nie, nie ma mowy, że dzisiaj tam ze mną pójdzie, nie zrobię mu tego. Owszem, bardzo chcę, by był przy moim boku. Chcę dumnie pokazywać, jakiego mam wspaniałego męża, a także chcę czuć się bezpiecznie. Przy nim mam pewność, że nikt mi nic nie zrobi, bo obroni mnie mimo wszystko. No ale wyniknęła taka a nie inna sytuacja. Jeżeli później ma wydarzyć się krzywda, bo będzie niewyspany i nie będzie uważał, to ja wolę iść sam. Jeżeli nic nie będę spożywał, nic mi nie będzie. 
Po kąpieli wytarłem ciało, nasmarowałem balsamem i założyłem na nie szlafrok, aby nie chodzić nago po sypialni. Ja wiem, że mój mąż byłby zachwycony, o ile byłby wyspany, jednakże szybko bym zmarzł. I zachorował. A ja nienawidzę chorować, miałem chorobę dwa razy i to o dwa razy dwa dużo. 
– Haru, hej. Musisz już wstać – powiedziałem łagodnie, kładąc dłoń na jego policzku. 
– Mhm, pięć minut – wymamrotał, co mnie nie zdziwiło. Nie odsuwałem się od niego, tylko dalej palcami drażniłem jego policzek, robiąc to spokojnie, delikatnie. A jednak ten łagodny, powtarzający się gest sprawił, że mój mąż w końcu leniwie otworzył oczy, przyglądając mi się z uwagą. – Pachniesz troszkę inaczej. 
– Może to nowe olejki? Mogłem w końcu otworzyć świeże zapachy. Taka wanilia na przykład już bardziej kojarzy mi się z tą porą roku – wyjaśniłem, dalej spokojnie głaszcząc jego policzek. 
– Ale nie użyłeś dzisiaj wiele wanilii – zauważył słusznie. Cóż, jego nosa nie da się oszukać. 
– Nie pamiętam dokładnie tej mieszanki... właśnie wanilia, liść i kwiat tytoniu, i jeszcze jakieś przyprawy. 
– Całkiem ładnie. Chociaż, ja na moje brzoskwinki nigdy nie będę narzekać – odpowiedział, podnosząc się do siadu.
– To dobrze, bo na zapach swojego ciała w żaden sposób nie wpłynę. I jak rozmowa z wujem? I o której wróciłeś? Miałem do ciebie jechać, ale coś mi się przysnęło, przepraszam. Powinienem był się wykazać większą wytrzymałością – odpowiedziałem, spuszczając wzrok, czując zażenowanie swoją postawą. Dobrze, że nic mu się nie stało, i że się tam nie pogryźli, bo jakby tak się stało, a ja bym nie przyjechał... następnym razem nie będę czekał, od razu ruszę w drogę. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz