wtorek, 31 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Byłem świadomy tego, jak będą wyglądały święta, a raczej ich brak, byłem również świadom tego, co poświęcam, aby spędzić czas z mężem, którego kocham i z którym chce spędzić każdy dzień, świąteczny czy też nie.
– Dla mnie święta bez męża nie mają najmniejszego znaczenia, kocham cię i chcę spędzać z tobą czas, nawet jeśli te święta w całe nie będą świętami – Odpowiedziałem, zbliżając się do jego ust, patrząc głęboko w jego oczy. – Kocham cię, wiesz? Kocham nad życie i mimo to, co myślisz o naszym związku, niczego nie chcę zmienić – Dodałem, kładąc dłoń na jego policzku, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który chętnie odwzajemnił, przyciągając mnie bliżej siebie, mocno ściskając w swoich dłoniach moje pośladki, nie starając się nawet zachowywać, ewidentnie robi mi na złość, wiedząc, że dziś nie możemy jeszcze nic zrobić, chociaż, gdy tak mnie dotyka i drażni moje ciało, mam ochotę kochać się z nim tu i teraz bez względu na głupi zakład, który między nami jeszcze istnieje.
Oderwałem się od jego ust, wpatrując się głęboko w jego oczy, uśmiechając łagodnie.
– I ja ciebie kocham owieczko. Pamiętaj proszę, że jestem w stanie poświęcić dla ciebie wszystko, jeśli tylko będzie taka potrzeba – Zapewnił, głaszcząc mnie po plecach, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Wiem i bardzo to doceniam, chociaż nie chcę, abyś poświęcał dla mnie swoje życie i zdrowie – Wyszeptałem, wtulając się w jego ciało, w tej chwili naprawdę niczego nie było mi trzeba, miałem wszystko, co było mi potrzebne, mąż jego ciepłe ramiona, niczego więcej już nie potrzebowałem.
– Dla ciebie zrobię wszystko – Powtórzył, chowając mnie w swoich ramionach, a ja, ciesząc się nim, nie odsuwałem się od niego, chcąc, aby tę chwilę trwała wiecznie i gdyby się tylko tam dało zapewne by trwała, niestety wszystko, co piękne kiedyś się kończy i tak było i tym razem.
– Miki muszę powoli zbierać się do pracy… – I wszystko, co piękne właśnie pękło jak babka mydlana.
– Nie możesz, no nie wiem skorzystać z wolnego? Przecież na pewno ci jakieś przysługuje – Zaproponowałem, mając nadzieję, że go przekonam do wolnego, przecież jeden dzień niczego nie zmieni, a ja byłbym, szczęśliwszy, gdybym miał go przy sobie, już tak długo pracuje, może przecież skorzystać z wolnego prawda? Na pewno może, dlaczego więc tego nie chce? Czyżby nie chciał spędzać ze mną czasu? Zrobiłem coś nie tak? A może po prostu lubi chodzi do pracy? Teraz to już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
– Skarbie dobrze wiesz, że nie mogę, muszę chodzić do pracy – No tak musi i nie może pozwolić sobie na wolne, jeszcze nie.
Cóż, muszę to jakoś przełknąć, aby później nie mieć do niego pretensji, o Bóg sam wie co, nie chcę się kłócić nie z takiego błahego powodu.
– Skoro musisz – Nie byłem pocieszony, ale co też mogłem zrobić no tak właściwie nic.
– Hej, już niedługo nie będę musiał pracować, daj mi jeszcze kilka dni – Poprosił, całując moje czoło.
– Dam, chociaż wolałbym mieć cię przy sobie już dziś – Przyznałem, podnosząc się z jego kolan, tak jak sobie tego życzył.

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 Tak bardzo nie chciało mi się wstać, w łóżku było mi tak dobrze, ale tylko przy nim, sam spać nie chcę, to nie jest tak samo przyjemne, oj, nie.
– No dobrze w takim razie pora wstać – Niechętnie podniosłem się z łóżka, podążając spojrzeniem za moim pięknym mężem, którego ciało tak cudownie się poruszało.
Odruchowo obliczyłem swoje wargi, mając na niego dziś straszną ochotę i tak sobie myślę, że skoro tak bardzo do pracy mi się nie śpieszy, to może wykorzystamy ten czas sam na sam.
– No to już uciekaj – Wygonił mnie, a przynajmniej próbował, bo szczerze powiedziawszy, nie miałem ochoty jeszcze teraz uciekać do łazienki, gdy mogłem zająć się moim mężem, a przynajmniej na to miałem ochotę.
– A może, zamiast uciekać, pozwolisz mi nacieszyć się, chociaż przez chwilę twoim pięknym, seksownym i tak strasznie kuszącym mnie ciałem – Zaproponowałem, podchodząc do ukochanego, aby położyć dłonie na jego pośladkach, które tak pięknie układały się w moich dłoniach, były one wręcz stworzone dla mnie.
Mój mąż spojrzał na mnie, unosząc jedną brew ku górze, przyglądając mi się uważnie.
– Chcesz coś jeszcze mi powiedzieć? – Dopytał, podchodząc bliżej mnie, kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej.
– Chcę ci powiedzieć, że jesteś najpiękniejszy na świecie, że moje życie bez ciebie nie ma sensu i że gdy tylko cię poznałem, moje życie się odmieniło – Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Mój mąż uraczył mnie pięknym uśmiechem, który tak chętnie obdarowałem.
– I może chcesz mi powiedzieć coś jeszcze? – On dobrze wiedział, czego chce, a jednak, mimo to ciągnął wciąż tę zabawę, bardziej mnie, prowokując, trochę, tracąc czas na przyjemność, którą możemy mieć, jeśli tylko trochę się pośpieszymy.
– Chcę ci powiedzieć, że mam na ciebie straszną ochotę – Wyszeptałem, kierując stoję dłonie na jego piękne pośladki.
– Cóż, tak sobie teraz myślę, że jeśli się pośpieszymy to może… – Nie dałem mu nawet dokończyć zdania ciągnąć go do łóżka, skoro mam trochę czasu, to czemu nie wykorzystać go na drobne przyjemności.
Mając czas i możliwości dobrze zająłem się moim pięknym paniczem, którego ciało traktowałem z największym szacunkiem.
Całowałem, podgryzałem nie za mocno, aby nie pozostawić mu śladów i ssałem, doprowadzając go do szaleństwa, tak jak lubił najbardziej, czując, że tak samo, jak ja, tak i on dziś tego potrzebował.
Nasz seks był szybki z powodu ograniczonego czasu, natomiast nie przeszkadzało mi to, aby doprowadzić go do szaleństwa i trochę zmęczyć, dbając w tym wszystkim i o sobie, co prawda byłbym w stanie jeszcze trochę go pomęczyć i pewnie bym to uczynił, gdyby nie to, że musiałem iść dziś do pracy.
Dostrzegłem po wszystkim zadowolenie malujące się na twarzy mojego pięknego męża, który był usatysfakcjonowany, cóż, co mogę powiedzieć seks z rana to nie taki zły pomysł, pomaga się rozluźnić i odstresować, a to zawsze jest przeze mnie akceptowalne.
Przytulając go do siebie, zerknąłem na zegarek, cicho wzdychając, widząc, że to moja pora i chociaż nie chciałem, musiałem powoli zacząć się szykować.
– Wiesz, że się spóźnisz? – Usłyszałem, gdy położyłem głowę na poduszkę, nie mając ochoty ruszyć tyłka z łóżka.
– A czy to pierwszy raz? – Zapytałem rozbawiony, słysząc jego słów.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Już? Kiedy te dwa tygodnie tak szybko minęły? Właściwie, w ogóle tego nie odczułem jakoś bardzo. Trochę się czasem podrażniliśmy, ale poza tym, było bardzo grzecznie. Jak już raz porządnie udało mi się zaspokoić moje potrzeby, tak teraz już znacznie łatwiej było mi wytrwać. Ludzkie przyzwyczajenia są naprawdę zabawne, i przyjemne, najlepiej jednak jest być od nich wolnym. Wtedy jest się najsilniejszym, no ale muszę spełniać potrzeby mojego męża, które przez dawnego mnie je posiada. Od ilu rzeczy go uzależniłem? Od snu, od jedzenia, od seksu, ode mnie.... Gdybym tylko jako człowiek wiedział, że takie będą tego konsekwencje... Nie wiem, czy zachowałbym się inaczej. Ciężko mi stwierdzić, jakim byłem człowiekiem, jeżeli takim samym, albo chociaż odrobinkę, jakim byłem aniołem, to chyba nie najgorszy ze mnie człowiek jest. 
– Tak? No popatrz, co to za zrządzenie losu – odpowiedziałem rozbawiony, kładąc dłoń na jego udzie. – I co z tym faktem zrobimy? Może jakoś uczcimy? Jakimś winem dobrym? – zaproponowałem, jeżdżąc palcem w górę i w dół, i to bardzo blisko wewnętrznej części jego uda. 
– Wino, i może jakąś dobrą kolację? – zaproponował, na co się delikatnie skrzywiłem. 
– Dobrą kolację to bardziej dla siebie. Wiesz, że ja nic nie jem. Ale towarzystwo do picia ci zapewnić mogę – dodałem, po czym ucałowałem jego szyję. – Może zamiast kolacji, coś słodkiego? Albo takiego wystawnego? Może zrobię specjalnie dla mojego anioła krewetki? Krewetki, i wino. Myślę, że to dobry pomysł – odpowiedziałem, chcąc zrobić dla niego coś niesamowitego. Znaczy, na pewno to będzie coś niesamowitego, wezmę go na dwadzieścia różnych sposobów. I to w dwudziestu różnych miejscach. To jednak później, wpierw wino, i może właśnie krewetka, i miła atmosfera. I to na tym się wpierw muszę skupić. Jak miło, że już takie produkty kupiłem. Czasem myślę, że ja to jakimś geniuszem jestem, przewidując takie rzeczy. 
– Brzmi cudownie – odezwał się, zachwycony z tego pomysłu. – A masz jutro wolne? 
– Nie, ostatni dzień idę, a później trzy dni tylko i wyłącznie dla ciebie – odpowiedziałem, zauważając niezadowolenie malujące się na jego twarzy. – Ta noc odpoczynku ci się przyda, już ja o to zadbam – wyszeptałem mu do ucha czując, jak delikatnie drży już na samą tę myśl. Jemu naprawdę niewiele do szczęścia trzeba. – Ale to jutro, dzisiaj jeszcze nasz zakład trwa – dodałem, drażniąc jego udo bardzo blisko jego przyjaciela, czyli część jego ciała bardzo wrażliwą. I to od razu podziałało, Mikleo chwycił mój nadgarstek, uniemożliwiając mi dalsze drażnienie jego ciała. 
– Owszem, ale nie musisz mi tego utrudniać – bąknął cicho, na co wie że tylko niewinnie uśmiechnąłem. 
– Ależ ja nic nie robię, tylko przytulam się do mojej Owieczki przepięknej – odpowiedziałem rozbawiony, tuląc go do siebie. – Przepraszam, że te święta będą trochę mało świąteczne. Jakoś się nie potrafię w ten klimat wkręcić. Może chociaż u Misaki trochę to nadrobisz... jesteś pewien, że nie chcesz jutro z dzieciakami do niej iść? Odebrałbym cię później – zaproponowałem, chcąc mieć pewność, że świadomie ze mną zostaje. Tu nie będzie będzie żadnej wigilii, ani życzeń, ani nic... dzisiaj jest ostatni dzwonek, by się zastanowił. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego słowa były dla mnie lekkim zaskoczeniem. Komplementy mi prawił, owszem, jednego dnia częściej, drugiego rzadziej, jednakże komplementy o tej porze? Doceniam oczywiście jego słowa, chociaż niekoniecznie się z nimi zgadzałem. Mój zapach przecież był zwyczajny, tylko on to troszkę inaczej czuł że względu na swoje wilcze cechy, no i śmiech, też miałem raczej zwykły, jak nie trochę dziwny, bo śmiech nie jest czymś, co często robię. 
– Zamiast prawić mi te urocze komplementy powinieneś już pójść spać. Rano masz pracę, musisz być wypoczęty – przypomniałem mu, poprawiając jego niesforne kosmyki, których ułożenie w tej chwili i momencie ni miało sensu, czułem jednakże silną potrzebę uczynienia tego. 
– Oczy też masz piękne. Takie głębokie, przenikliwe, nieziemskie wręcz – odpowiedział, chyba się w nie wpatrując. Ciężko było mi stwierdzić, ja miałem do dyspozycji tylko i wyłącznie światło księżyca, a i ono miernie oświetlało jego twarz. Idąc logiką, gdzie i dzień mógłby patrzeć, kiedy mówi o oczach. 
– Czyżby przez zmęczenie obudził się w tobie poeta? – zapytałem, dyskretnie sprawdzając jego temperaturę, ale był tak samo rozgrzany, jak zawsze. Chyba to po prostu było zmęczenie. Niesamowite, jak kreatywny potrafi być, kiedy ledwo kontaktuje. 
– Może. Jeszcze trochę i pod wpływem natchnienia ułożę balladę o twoim wspaniałym ciele – odpowiedział, na co znów się zaśmiałem. To było głupie i urocze jednocześnie. A także dawało mi do zrozumienia, że najwyższa pora, by naprawdę mój piesek poszedł spać. 
– Z chęcią ją usłyszę. Ale rano, teraz pora spać, mój amancie. Rano możesz słodzić mu dalej – powiedziałem, po czym podniosłem i pocałowałem go w usta. – Kocham cię – dodałem, gładząc jego policzek. 
– Ja ciebie też – odpowiedział, mocno mnie do siebie przytulając. I tylko tego potrzebowałem, by spokojnie zasnąć, bycia bezpiecznym w jego ramionach. 
Rano, oczywiście, obudziłem się pierwszy. Powoli próbowałem się podnieść do siadu, ale silne ramiona Haru mi to skutecznie utrudniały. Przytulił mnie do siebie jak jakąś maskotkę. A tego też powodu chcąc nie chcąc, musiałem go obudzić, gdyż ja wstać musiałem. On jeszcze może sobie teoretycznie pospać, ale wpierw niech mnie puści. 
– Haru – odezwałem się łagodnym głosem doskonale wiedząc, jak bardzo potrafi on narzekać na bycie nieco bardziej gwałtownym. 
– Jeszcze pięć minut – wymamrotał standardowo, na co westchnąłem cicho. 
Raz faktycznie mnie zaskoczył i wstał bez tego, ale najwidoczniej był to jednorazowy wybryk. 
– Możesz pospać nawet dziesięć pod warunkiem, że mnie puścisz – zaproponowałem z nadzieją, że się zgodzi. A on, zamiast tego, przytulił mnie jeszcze mocniej. 
– To ja wolę pięć minut z tobą – mruknął, wsuwając nos w moje włosy. – Jakie one są mięciutkie, i pachnące, i cudowne... – wymamrotał, biorąc głęboki wdech. 
– Komplementów ciąg dalszy od samego rana? Bardzo mi się to podoba – odpowiedziałem rozbawiony, całkiem zadowolony z takiego obrotu spraw. Jak o mnie chodzi, mógłby tak ciągle dzień zaczynać. 
– Wszystko, by cię uszczęśliwić – odpowiedział, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Trochę nie rozumiałem, skąd ta nagła zmiana, wczoraj dostałem tyle komplementów, ile czasem przez cały tydzień nie dostaję. 
– Jestem szczęśliwy – przyznałem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. – Ale musimy już wstawać. Ty musisz iść do pracy, i ja też się muszę zająć kilkoma rzeczami. I chociaż się bardzo przyjemnie leży, trzeba się zająć dorosłymi rzeczami, jak na dorosłych ludzi przystało – wyjaśniłem, chociaż za specjalnie ruszyć mi się nie chciało. Przydałby się nam jakie dzień wolny, w którym to byśmy cały poranek spędzili, leżąc w ten sposób. On, ja, no i kociaki, które to zajęły połowę naszego łóżka. 

<Piesku? c:>

poniedziałek, 30 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Oczywiście rozumiałem, że dla niego to nie ma sensu, a to dlatego, że nie rozumie, co się, zanim kryje, na szczęście ma od tego mnie, aby zrozumieć, i może nawet zaakceptować? Nie to ostatnie się już raczej nie wydarzy, nie ma co robić sobie nadziei.
– Skarbie kolor drzewka jest symbolem nadziei i narodzin, a choinka sama w sobie symbolizuje życie i odrodzenie – Wytłumaczyłem, chociaż bardzo wątpię, aby to zrozumiał, wnioskuje to po jego minie, która mówi mi więcej niż tysiące wypowiedzianych słów.
Sorey westchnął ciężko, rozkładając wszystko na swoich miejscach.
Widząc, że rozmowa dobiegła końca, opuściłem kuchnie, aby wraz z moimi pociechami przyozdobić choinkę.
O dziwo to było bardzo przyjemna, już dawno tak dobrze nie bawiłem się, strojąc zwyczajne, a jednocześnie bardzo wyjątkowe drzewko.
– Mogę wam jakoś pomóc? – Sorey, który pojawił się w salonie, zaskoczył mnie tym pytaniem, myślałem, że nie będzie chciał nam pomagać, tym bardziej że święta go nie obchodzą, a przynajmniej na to wskazuje jego zachowanie.
– Chcesz? – Zapytałem zaskoczony, przyglądając mu się uważnie.
– Nie rozumiem wciąż, po co to robicie, natomiast nie zmienia to faktu, że chce wam pomóc – Stwierdził, patrząc na choinkę, która już była prawie gotowa.
– Możesz zawiesić gwiazdę na czubku reszta już i tak jest gotowa – Podałem mu gwiazdę, którą miał powiesić na czubku choinki.
Mój mąż uczynił to, dzięki czemu choinka stała się pełna i gotowa do podziwiania.
– Piękna – Nasze zadowolone dzieci oglądały ją z każdej strony, ciesząc się jej pięknym wyglądem. – Mamo zaopiekujesz się nią, gdy nas nie będzie? – Zapytał Haru, który wraz z Haną nie mogli oderwać wzroku od choinki.
– Oczywiście, że się nią zaopiekuję – Zapewniłem, co bardzo uszczęśliwiło moje dzieci, zwyczajna choinka, a tyle szczęścia im przynosi. Szkoda tylko, że Sorey tego nie dostrzega, dla niego święta już nie mają znaczenia, a ja z miłości do niego jestem w stanie się ich wyprzeć przynajmniej dopóki dzieci nie zapragną obchodzić wspólnych świąt, w takim wypadku nie będę w stanie się im oprzeć.
– Byleby się nie sypała – Burknął pod nosem niezadowolony Sorey, który oczywiście musi pokazać swoje niezadowolenia z powodu świąt, a raczej choinki, która się tu znajdowała.
– Nie martw się, jeśli zacznie się sypać ja albo dzieci to posprzątają, nie musisz się o to martwić – Zapewniłem, całując go w policzek, usiadłem na fotelu, zerkając na nasze dzieci.
– Jesteście już spakowani? Jutro po szkole wyruszycie do Misaki – Zauważyłem, wiedząc doskonale, że nasza córka zjawi się jutro po swoje rodzeństwo, aby wspólnie bezpiecznie dotarli do domu swojej siostry.
– Jeszcze nie – Odpowiedzieli, równocześnie tak jak to mieli w zwyczaju.
– To, na co czekacie? – Dopytałem, unosząc jedną brew ku górze, od razu, dostrzegając, jak szybko znikają mi z oczu, idąc do swoich pokoi.
Pozostając samemu z mężem, obserwowałem go uważnie, i to, co robi.
Sorey poszedł do mnie, zmieniając nasze pozycje, teraz to on siedział na fotelu, a ja siedziałem na jego kolanach, mogąc nacieszyć się jego bliskością.
– A więc jutro zostajemy sami? – Zapytał, drażniąc delikatnie moje biodra.
– Oczywiście i co ciekawe jutro kończy się nasz zakład – Przypominałem mu, uśmiechając się do niego zadziornie…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Prawie że natychmiast ruszyłem się, aby przygotować mu coś wygodnego, przyjemnego i ładnego do spania i oczywiście tym czymś była jak zawsze moja koszula, która była wygodna, miękka, przyjemna a on wyglądał w niej idealnie co, więc więcej byłoby mu potrzebne? Ja, a przynajmniej mam taką nadzieję.
– Myślę, że ta koszula będzie najlepsza – Zaproponowałem jedną z moich koszul, której w sumie to nie nosiłem, kiedyś została kupiona schowana do szafy i tak została nietknięta, najwyższa pora, aby ktoś ją zaczął używać. I tym kimś akurat chciałbym, aby został mój wspaniały mąż.
– Wygląda na nową – Szybko się zorientował, ale co się dziwić w końcu jest bardzo inteligentny i dostrzega rzeczy, których ja potrafię nie dostrzec.
– Bo wydaje mi się, że jest nowa, chyba nigdy jej na ciało nie zakładałem – Stwierdziłem, podchodząc bliżej męża, podając mu koszulę, którą ode mnie zabrał. – Przebierz się i chodź do mnie, do łóżka spakować się możesz jeszcze jutro, wyruszamy dopiero po moim powrocie do domu – Uświadomiłem go, chociaż czy na pewno? Przecież on doskonale o tym wiedział, po prostu nie skupiał na tym zbyt dużej uwagi, myśląc o stroju, który miałby mnie zaskoczyć i okej może o nim myśleć, ale może to robić jutro, gdy ja będę w pracy, będzie miał jeszcze sporo czasu na zaskoczenie mnie.
Daisuke kiwnął głową, idąc do łazienki, gdzie zapewne przebierze się w moją koszulę, w tym czasie ja położyłem się do łóżka, przytulając do siebie koty, które od razu wskoczyły na łóżko, kładąc się obok mnie, głośno przy tym mrucząc.
Czekając cierpliwie na męża, zamknąłem na chwilę swoje oczy, potrzebując chwili odpoczynku, chwili zamknięcia oczu, które trochę zaczęły mnie boleć, ewidentnie byłem już zmęczony i nawet moje ciało mi głośno dawało o tym znać.
Nasłuchując powrotu męża, dość szybko wyłapałem jego kroki i obecność w łóżku, przytulając do siebie.
– Ślicznie pachniesz – Przyznałem zadowolony, wciągając do płuc jego zapach, który tak pięknie mnie kusił, ależ ja lubiłem czuć tę słodycz, która rozchodziła się po moich nozdrzach, coś cudownego i takiego wyjątkowego, nie mógłbym, nie chcieć go takiego czuć.
– Jak brzoskwinka? – Na to pytanie uśmiech pojawił się na moich ustach, oj, tak, właśnie, jak brzoskwinka jak dobrze, że już to zaakceptował, bo innego zapachu od niego nie czuje, tak więc dla mnie już na zawsze pozostanie brzoskwinką.
– Otóż to jak brzoskwinka – Wyszeptałem, cicho ziewając, przecierając dłonią zmęczoną twarz.
– Dobranoc – Ucałował mnie w czoło, wtulając się mocniej w moje ciało.
– Nie chce mi się jeszcze spać – Mruknąłem, mimo że swoich oczu wciąż nie otworzyłem, nie mając na to najmniejszej ochoty ani na to siły.
– Oczywiście a ziewasz tak po prostu, bo nie jesteś zmęczony i nie chce ci się spać – Zaśmiał się cicho, a jego piękny śmiech rozbrzmiał w moich uszach, ależ ja go kocham, kocham nad życie.
– Ależ ty masz piękny śmiech – Wyszeptałem, całując go w czoło.
– A ty co dziś się tak podlizujesz? – Dopytał, zaciekawiony tym, co słyszy.
– Po prostu stwierdzam fakty – Stwierdziłem, otwierając oczy, aby spojrzeć prosto w jego piękne oczy, które tak bardzo kochałem, jak i jego całego.

<Paniczu? C: >.

sobota, 28 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie cierpiałem chodzić na zakupy w tym okresie świątecznym. Właściwie, trochę mnie to brzydziło, a tak właściwie to podejście ludzi do tego wszystkiego. Wybaczajmy, cieszmy się i módlmy, a co mają w sercach? Właśnie. Starając się zachować neutralny wyraz twarzy robiłem zakupy, które są nam potrzebne ciesząc się w duchu, że prezent dla Mikleo już jest kupiony, chociaż trochę się namyślić musiałem. Nie chciałem kupować mu jakiejś pierdoły, którą postawi sobie na półce i będzie stała i tylko kurz zbierała. Chciałem, by było to coś użytecznego, z czego będzie korzystał i co będzie tylko i wyłącznie dla niego. Z tego też powodu odpadały wszystkie stroje, które mógłby założyć do seksu, co mi się w sumie nigdy nie znudzi. Stwierdziłem, że skoro tak kocha kwiaty, to takowego mu kupię, by był w domu i obie spokojnie rósł, co może symbolizować naszą miłość. 
Ale znalezienie odpowiedniego kwiatka nie było takie proste. Ba, w ogóle znalezienie kwiatka, który nadawałby się się do trzymania w domu i który miałby jakie sens nie było proste. W końcu jednak udało mi się znaleźć anturium, które teraz na swój moment czekało w pokoju Hany. Mnie tam się on średnio podobał, ale skoro można go trzymać w domu, to czemu by nie? Słyszałem też, że kwiat ten, podarowany bliskiej osobie, sprzyja miłości oraz przynosi wzajemność uczuć, tak więc jeżeli umrze, wszystko się stanie jasne... To, jakie ludzie przypisują zwykłym kwiatom właściwości jest niesamowite. I głupie. Co ma jakiś kwiatek do tego, czy nasz związek przetrwa czy też nie? No ale skoro to symbolizuje, to niech już będzie. 
– Co to ma być? – spytałem, kiedy tylko wszedłem do domu i moim oczom ukazała się choinka. Jeszcze nie. Miałem zamiar, ale dopiero za jakiś czas, zrobić niespodzianka, a tymczasem ktoś tu mnie ubiegł. Tylko kto i czemu mnie nie poinformował? 
– Choinka. Z Haru ją kupiliśmy, sami. Chcieliśmy trochę przyozdobić dom na święta – wyjaśniła Hana, zabierając od mamy pudełko pełne najpewniej świątecznych ozdób. 
I po co to zrobili? Niepotrzebnie pieniądze wydali, bo ja prędzej czy później bym to uczynił. Nie przyznam się jednak do tego, bo chcę, bo miała być to niespodzianka, wolę utrzymać przekonanie, że na tych świętach mi nie zależy, bo tak właściwie, mi nie zależy. Chciałem tylko i wyłącznie sprawić przyjemność najbliższym. 
– Lepiej, żebym żadnej igły opadłej na podłodze nie zauważył. I żadnych dodatkowych zbieraczy kurzu, choinka ma wam wystarczyć – zarządziłem trochę srogo, ktoś jednak musiał pokazać, kto tu rządzi. 
– Dobrze – odezwała się zadowolona Hana i ruszyła dekorować choinkę. I co w tym fajnego było? Nie rozumiałem, jak przystrojone drzewko ma się do narodzin syna bożego. 
Westchnąłem cicho, kręcąc głową. To ja jestem za głupi, czy te święta, i te symbole, strojenie, naprawdę nie ma sensu? Zdjąłem buty i udałem się do kuchni, by rozpakować zakupy, dając im się cieszyć tym strojeniem. Najważniejsze, by im to sprawiało przyjemność, ja już im tego psuć nie będę i najlepiej, bym się trzymał od tego z daleka. 
– Nie złość się na nich – usłyszałem zaraz przy sobie głos Mikleo. 
– Nie złoszczę. Po prostu nie rozumiem, jak ubieranie ściętego drzewa iglastego ma się do tego, co nadchodzi. I jeszcze kilkanaście innych rzeczy by się znalazło – wyznałem, wzruszając ramionami. Tego nigdy nie rozumiałem, ale dopiero teraz mam odwagę to powiedzieć. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Teraz to Haru dał mi dopiero zadanie. Dopasować tak strój, bym mu się podobał bardziej, niż w jego koszuli. To musi być coś, co sprawi, że Haru będzie miał ochotę zdjęć go ze mnie zaraz po tym, jak mnie w nim zobaczy. Że będzie mordował wzrokiem każdego, kto tylko na mnie spojrzy. To będzie bardzo trudne zadanie, bo muszę ubrać się stosownie i seksownie jednocześnie. To mi wyzwanie teraz postawił. Ale ja mu podołam. Tak dobiorę ubrania, i dodatki, i wszystko, że odwoła swoje słowa odnośnie jego koszuli. Nie po to w końcu mam to wszytko, by najlepiej prezentować się w za dużych na mnie ubraniach. 
– Musisz zwracać uwagę na swoje mięśnie, mniej. Za bardzo się garbisz, i teraz cię boli – dodałem, kładąc dłonie na jego ramionach. – Połóż się. Zaraz do ciebie dołączę. 
– A ty powinieneś uważać na swoją głowę i też położyć się spać już teraz – poinstruował mnie, poprawiając moje kosmyki wpadające mi do oczu. 
– Muszę znaleźć coś, co sprawi, że zmienisz zdanie. I co cię zachwyci bardziej, niż twoja koszula – powiedziałem, masując tył głowy. Jeszcze trochę i będę mógł przebrać się w tą jego wspaniałą koszulę oraz położyć się obok niego, na mięciutkim łóżku, z dostępem do jego cudownie cieplutkiego ciała. I jeszcze tak wspaniale pachnącego. Jak się z nim kąpię, muszę dawać zupełnie inne nuty zapachowe. Coś bardziej drzewnego, korzennego, leśnego... coś takiego dopiero podbija jego wspaniały zapach, i zabija te delikatne psie nuty. 
– Wiesz, że dla mnie zawsze będziesz wyglądał pięknie? – spytał, upewniając się, że go rozumiem. 
– Ale chcę wyglądać piękniej. Wspanialej. Chcę widzieć pożądanie w twoich oczach za każdym razem, kiedy będziesz na mnie patrzył – wyjaśniłem, przyglądając się mu z uwagą. Na ostatnim bankiecie za bardzo mi się to nie udało. Oczywiście mnie skomplementował, ale nie dostrzegłam w jego oczach tego, co dostrzec chciałem. Wyglądałem ładnie, ale to było, co mógł wtedy o mnie powiedzieć, i co ja mogłem o sobie powiedzieć. 
– Brakuje ci mojej atencji? – zapytał, przesuwając swoje dłonie na moje pośladki, lekko zaciskając na nich swoje palce. 
– Zawsze – przyznałem zgodnie z prawdą, uśmiechając się łagodnie. – Uciekaj do łóżka, zaraz do ciebie dołączę – odpowiedziałem, w końcu się od niego odsuwając. Choćbym bardzo chciał, musiałem w końcu wrócić do roboty, chcąc go bardzo pozytywnie zaskoczyć. 
Tak jak powiedziałem, ruszyłem do garderoby, ale Haru mnie nie posłuchał. Zauważyłem kątem oka, jak rusza za mną i staje w progu, przyglądając mi się z uwagą. Naprawdę mnie musi pilnować, żebym się za bardzo nie przemęczył. 
– Nie chcesz mieć niespodzianki? – zapytałem, zerkając na niego kątem oka. 
– I tak będę miał, bo na tobie te rzeczy będą wyglądać zupełnie inaczej niż na wieszakach, a już na pewno piękniej – wyjaśnił, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Moja w tym głowa, by się pięknie prezentowały na moim ciele.
– Przygotujesz mi coś do spania? – poprosiłem, nie mogąc przecież udać się do spania w pełnym ubraniu. Ani to wygodne, ani atrakcyjne dla mojego męża.

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Cieszyłem się, że wreszcie wrócił do domu i że jest przy mnie tak, jak sobie tego życzyłem, spełniając moje skryte marzenie o byciu przy jego boku, niczego więcej, tak w życiu nie pragnąłem, jak być przy nim i jednocześnie być z nim, on był moim wszystkim na tym świecie i w tym świecie.
– Cieszę się, że jesteś w stanie spełnić moje małe marzenie, które trzyma mnie przy życiu – Odwracając się w jego stronę, kładąc dłonie na ramionach, uśmiechając się przy tym łagodnie do męża, patrząc głęboko w jego oczy. – Kocham cię, wiesz? – Wyszeptałem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
– I ja ciebie kocham, moja mała owieczko, a teraz pora pozostawić swoje zajęcia i pójść odpocząć, co ty tak właściwie tu robisz? Przecież obiad jest przygotowany, dzieciaki mogą sobie odgrzać i zjeść, po co im coś przygotowujesz? – Obiad może i był już gotowy, natomiast nim nie powiedział, że nie mogę przygotować czegoś jeszcze, na przykład, na kolację, chociaż, jak teraz o tym myślę, to może nie było to potrzebne.
– Po pierwsze nie jestem mały, jestem od ciebie tylko o głowę niższy, a po drugie chyba trochę z nudów przygotowałem drugi posiłek, w razie, gdyby nie chciały jeść tego pierwszego – Wyjaśniłem, poprawiając jego koszulkę, która troszeczkę się zgniotła.
– Yhm, a co zrobisz z tym pierwszym w takim razie? Wyrzucisz to? – Uniósł brew, tak jakby sądził, że byłbym w stanie wyrzucić ciężko zarobione przez niego pieniądze, oj, nie, zdecydowanie nie zrobiłbym mu tego.
– Oczywiście, że nie, jeśli oni tego nie zjedzą, zjem to ja – Zapewniłem, widząc, że to przeszło, a to dobrze, bo nie chciałbym się z nim kłócić o jedzenie i pieniądze, których ostatnio nie jest wcale tak dużo…

I tak oto dni płynęły nam powoli, dzieci chodziły do szkoły przez cały czas, mówiąc o świętach, Sorey codziennie znikał z domu, idąc do pracy, a ja, cóż, pozostawałem w domu, zajmując się tym, czym zajmowałem się zawsze, gotowanie, sprzątanie, pranie, opieka nad zwierzakami, opieka nad dziećmi nudna codzienność, która w najbliższym czasie miała się zmienić, nawet nie spodziewałem się, jak ten dzień może mnie zaskoczyć.
Sorey tego dnia był na zakupach, a w tym oto czasie nasze dzieci przyciągnęły mi do domu choinkę, którą postanowiły przyozdobić, nie pytając się o zdanie i nie informując mnie nawet o tym, ale zdziwiony byłem, gdy zobaczyłem drzewko w naszym salonie, tego zdecydowanie się nie spodziewałem.
– Co tu się dzieje? Skąd wy macie choinkę? – Zaskoczony stanąłem, jak wryty niczego nie pojmując, czy to jakiś żart?
– Dostaliśmy – Stwierdzili, bardzo tajemniczo ukrywając przede mną, skąd ją mają.
– Słucham? Od kogo dostaliście? – Zapytałem, chcąc zrozumieć, co tu się tak właściwie dzieje.
– Mieliśmy zaoszczędzone kieszonkowe, przy pomocy których kupiliśmy choinkę – Wyjaśnili, co bardzo mnie zaskoczyło, i to pozytywnie, mam tylko nadzieję, że Sorey nie będzie zły, on nie obchodzi świąt, ale skoro dzieci chcą choinkę i już sama ją przyniosły to, kim bym był, gdybym im odmówił tej przyjemności.
– Rozumiem, w takim razie, jeśli chcecie, mogę dać wam ozdoby, które przyniosłem z naszego powszedniego domu – Zaproponowałem, co od razu przyjęli z wielką ekscytacją.
Widząc ich radość, od razu powędrowałem do piwnicy, aby przygotować im wszystko do zdobienia świątecznej choinki, w czym trochę mogę, im pomogę, tak dla własnej przyjemności…

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 Oj, tak zdecydowanie moja koszula mu wystarczy i tego jestem pewien, zawsze w niej śpi, a ja nie mam nic przeciwko, aby właśnie ją użytkował, wygląda w nich tak pięknie i do tego tak strasznie kusząco, aż ma się na niego ochotę…
– Oczywiście w mojej koszuli wyglądasz najlepiej – Stwierdziłem, co było najprawdziwszą prawdą, nieważne co założy, wygląda przepięknie, no ale w mojej koszuli prezentuje się najlepiej z każdego, innego, wybranego kroju.
– Chcesz mi powiedzieć, że wyglądam w koszuli lepiej niż na przykład w takim stroju galowym? – Zapytał, zerkając na mnie poprzez odbicie w lustrze.
– W sumie, patrząc na to, jak bardzo mnie w nim kręcisz, to chyba tak – Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, tak abym nic nie miał na sumieniu, nie okłamuję go, a więc w sumienie mam czyste, chyba że to moja podświadomość, która podpowiada mi zupełnie coś innego, niż naprawdę jest, ale nie to zdecydowanie nie byłoby w moim stylu.
– Hym – Daisuke skupił się na chwilę, odsuwając od swojego ciała strój, który szykował sobie na bankiet. – To może w takim razie… – Nie dokończył, gdyż doskonale zrozumiałem, co chciałby mi powiedzieć oj, a na to bym się już nie zgodził.
– Nie – Moja krótka odpowiedź powinna mu wystarczyć, aby już więcej nie wpadał na tak genialnie głupie pomysły.
– Nie? Wiesz, w ogóle co w tej chwili chciałem powiedzieć? – Dopytał, odwracając się w moją stronę, poświęcając mi całą swoją uwagę.
– Najprawdopodobniej chciałeś zaproponować mi, abyś poszedł na bankiet, czy różnego rodzaju bal właśnie w mojej koszuli, skoro tak dobrze w niej wyglądasz – Odpowiedziałem, czym chyba go zaskoczyłem, chociaż nie rozumiem, dlaczego, przecież to było proste do wywnioskowania.
Oczywiście, biorąc pod uwagę, że jestem głupi, to mógł tak pomyśleć, natomiast chyba jednak nie jestem aż tak głupi, aby nie potrafić czytać między wierszami.
– Przyznać muszę, że mnie zaskoczyłeś, i to zaskoczyłeś bardzo pozytywnie, nie wiedziałem, że będziesz w stanie wywnioskować z moich słów konkretną chęć czegoś uczynienia przeze mnie – Wyjaśnił, wracając spojrzeniem w stronę lustra, biorąc w dłonie swoje odzienie, które chyba najbardziej mu podpasowało, a przynajmniej tak mi się wydawało.
– Czasem zdarza mi się mieć przebłysk inteligencji – Stwierdziłem, wzruszając przy tym ramionami, skupiając się, chociaż na chwilę, na prawach, którą wykonywałem, skoro już chciałem nas spakować, to musiałem zrobić to dobrze, to znaczy Daisuke i tak zapewne to sprawdzi, aby upewnić się, że nie zawiodłem i dobrze, bo ja sam bym sobie nie zaufał w stu procentach, natomiast mimo tego drobnego faktu zrobię wszystko, aby, mimo to go nie zawieść.
– Gotowe – Zadowolony podniosłem się z kolan, rozciągając mięśnie z powodu bólu, który odczuwałem, moją przybrana pozycja najlepsza nie była, dlatego szybkie rozciągnięcie się w całe nie jest złe.
– Tak? Szybko ci poszło – Od razu podszedł do mnie, aby zapewne wszystko sprawdzić i tak jak podejrzewałem, zrobił to, aby upewnić się, że wszystko jest, tak jak być powinno. – Ładnie, o niczym nie zapomniałeś – Pochwali mnie jak dobrego pieska, którym przecież dla niego byłem.
– Czasem mi się zdarzy – Stwierdziłem, szczerząc się do niego jak głupi do sera.

<Paniczu? C:>

piątek, 27 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie odprowadzałem Misaki aż do jej domu, ale do murów. Co jak co, ale za wielkim skupiskiem ludzi to ja nie przepadałem. Zresztą, musiałem wracać do Miki'ego. Zostawiłem go samego, śpiącego, i mimo. Ze bardzo chciałem mu powiedzieć, gdzie idę, nie mogłem. Skoro już mogłem Misaki odprowadzić, zamierzałem z tego skorzystać, by spędzić z córką trochę więcej czasu, bo następnym razem zobaczymy się dopiero za kilka tygodni. No i jeszcze Merlin... Z nim jeszcze czeka mnie rozmowam. I jak tak sobie o tym myślę, to nie czułem aż takiego paraliżującego strachu, który to miał miejsce w przypadku rozmowy z Misaki, lub z Yukim. Wyjątkowo miałem wrażenie, że mógłby mnie zrozumieć. 
Nie byłem pewien, czy Miki już wstał, czy jeszcze nie, dlatego kiedy tylko wróciłem, cicho wszedłem do domu. Było już, co prawda, późne popołudnie, więc powinien być na nogach, jednakże jeżeli mój aniołek bardzo zmęczony był, mógł nawet i przespać cały dzień. Na szczęście okazało się, że już nie spał, i już nawet sobie powoli działał w kuchni, w sumie nie wiem, po co. Przecież niczego robić nie trzeba było, obiad dla dzieciaków był, wystarczyło, by sobie odgrzały, dopilnowałem też, by było czysto, zwierzaki nakarmiłem, i może faktycznie tylko teraz by je się przydało nakarmić, jednakże to wszystko, co było do zrobienia. Chwila roboty, po której znów może położyć się do łóżka, przejść na jezioro, poczytać książkę... no nie wiem, zrobić cokolwiek, byleby tylko się nie zajmować bronią. 
– Dzień dobry. Dzieciaki wróciły? – spytałem, podchodząc do niego i witając się całusem w policzek. 
– Dzień dobry. Jeszcze nie, dzisiaj mają do późna. Czemu mnie nie obudziliście? Pożegnałbym się – stwierdził Miki z lekkim oburzeniem w głosie, a może prędzej pretensją. 
– Bo spałeś. I pewnie zmęczony byłeś, w nocy najspokojniejszy nie byłeś, czułem to. Coś się działo? – spytałem, zmartwiony tym, że nie spał o porze, o której powinien. 
– Nie, ja tylko ostatnio mało cię miałem. Dużo czasu spędzałeś z Misaki, później do pracy, i chyba mi cię podświadomie brakowało – wyjaśnił, co zmartwiło mnie jeszcze bardziej. Zaniedbałem go... miałem o niego dbać, a po prostu go zaniedbałem. Tak nie powinno być. 
– Przepraszam. Obiecuję, że to nadrobimy – powiedziałem, po czym chwyciłem jego dłoń i ucałowałem jej wierzch. 
– Nic się nie stało. Musiałeś nadrobić ten czas z córką, nie obrażam się – odpowiedział, jak zwykle będąc cudowny i kochany, nie widząc w tym żadnego problemu, podczas kiedy problem był. I to całkiem spory. 
– Może i musiałem nadrobić, ale także nie mogę cię zaniedbywać, co uczyniłem. Celem mojego życia jest zapewnianie ci bezpieczeństwa oraz dbanie o to, byś miał wszystko, czego potrzebujesz, nawet jeżeli głównie tym czymś jestem ja. W najbliższych dniach sowicie ci to wynagrodzę – obiecałem i znów go pocałowałem, tym razem w czoło, pozostając przy tym delikatny, szarmancki wiedząc, że na wiele sobie pozwolić nie mogę. Do końca zakładu było jeszcze mnóstwo czasu, a na delikatne drażnienie się z nim nawet za bardzo ochoty nie miałem. Wszystko, czego potrzebowałem w tej chwili, to po prostu go przytulić i ukryć w moich ramionach. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czyżby Haru zauważył, że coś jest nie tak? Oczywiście, że zauważył. Starałem się za wszelką cenę ukryć to przed nim, by się nie martwił, ale jego czujny wzrok od razu wychwycił coś... tylko nie do końca wiem, co takiego. 
– Co mnie zdradziło? – spytałem, cicho wzdychając. 
– Lekko się krzywisz. I masujesz skronie. Starasz się to robić dyskretnie, owszem, ale to mojej uwadze nie uszło – wyznał, na co się pokiwałem powoli głową. Powinienem lepiej panować nad twarzą i odruchami. Skupię się na tym w przyszłości. – Chodź, położymy się spać. Chyba, że przygotuję ci coś przeciwbólowego, jeżeli bardzo cię coś boli, co ty na to? Nie chcę, byś się niepotrzebnie męczył – dodał, podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich biodrach. 
– Ale będę musiał. Muszę jeszcze dokończyć kilka rzeczy, zanim będę mógł się położyć – odpowiedziałem, dostrzegając niezadowolenie malujące się na jego twarzy. 
– Musisz się jeszcze nauczyć odpoczywać, za bardzo się przepracowywujesz. A wiesz, że im zdrowszy, bardziej wypoczęty organizm, tym większa szansa na zajście w ciążę? A na tym ci przecież zależeć będzie, dobrze więc zacząć o siebie dbać – poinstruował mnie, jakby miał nadzieję, że taka argumentacja do mnie dotrze. 
– Odpoczywałem. Ty sobie spałeś, a ja nie pracowałem, a skoro nie pracowałem, to odpoczywałem. Teraz to muszę nadrobić pracę. Ja o siebie bardzo dobrze dbam, o to się nie martw. Ty masz jutro pracę, więc jak już ktoś powinien iść spać i zadbać o zdrowie, to ty – dodałem, poprawiając jego włosy. – Jutro, albo pojutrze, przed bankietem, muszę ci wyrównać włosy – dodałem, poprawiając kosmyki opadające na jego twarz. Jeżeli takie będzie miał życzenie, to mogę je także skrócić, chociaż mi takie lekko dłuższe włosy nie przeszkadzają. Najważniejsza dla mnie była jednak jego wygoda. 
– Co takiego masz jeszcze do zrobienia? – zapytał, trochę ignorując mój tekst o włosach, więc chyba to zaakceptował. 
– Spakować dla nas ubrania, by z rana wysłać je do rezydencji wraz z jedzeniem. Dzięki temu jak już wrócisz, będziemy mogli się zbierać. Chyba, że wpierw będziesz wolał coś zjeść, i chwilę odpocząć, to ten wyjazd o te kilka godzin opóźniony – powiedziałem zgodnie z prawdą, odsuwając się od niego. Musiałem przecież zabrać się za pakowanie, im szybciej się w końcu za to zabiorę, tym lepiej. 
– No to i w tym co mogę pomóc. Długo nam to nie zajmie, to tylko raptem trzy dni – stwierdził wesoło Haru, oczywiście nie mogąc sobie odpuścić z pomocą. 
– Jeszcze się muszę zastanowić, co ubrać na bankiet... i dobrać do tej stylizacji stylizację dla ciebie. To już takie szybkie i proste nie jest – odpowiedziałem, wchodząc do garderoby, gdzie znajdowały się rzeczy wiszące, odświętne, których złożenie mogłoby się dla nich słabo skończyć. Z kolei w szafie trzymałem rzeczy przeznaczone do noszenia na co dzień. Zresztą, podobnie trzymałem ubrania Haru. 
Co by tutaj ubrać na sobotę...?
Może coś ze złotem? Żółtym złotem. Takiego dawno nie nosiłem. No i Haru będzie coś fajnie dobrać do złota, jemu ten kolor wspaniale pasuje. 
– Więc ty zajmij się ubraniami na bankiet, a ja przygotuję nam takie ubrania na dzień. I do spania – zdecydował, co nie było takim złym pomysłem, chociaż pewnie zajmie mu to jakieś pięć minut, jak nie mniej. 
– Mi do spania możesz wziąć jakąś swoją koszulę, tyle mi wystarczy – odpowiedziałem, biorąc po kolei stroje, które wydawały mi się, że mogłyby być w porządku, i przykładałem je do ciała, oglądając się w lustrze. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie był to taki głupi pomysł, który miałem nadzieję zaakceptuję Misaki, nie chcąc wszystkiego zmieniać, Sorey miał rację, nie wiemy, jak zareaguje jego ogar i aby uniknąć niechcianych wydarzeń, lepiej już niczego nie zmieniać, tak będzie najlepiej.
– No dobrze, skoro tak stawiasz, sprawę zabiorę Hanę i Haru do siebie na święta, a wy zjawicie się w ostatni dzień świąt – Zgodziła się z tatą, z czego bardzo się ucieszyłem, nie dlatego, że mamy pojawić się w ostatni dzień świąt, a, dlatego że moja córka nie będzie więcej próbowała niczego zmieniać, rozumiejąc, że może być to niebezpieczne dla jej rodziny, z powodu Banshee, która różnie może na nich wszystkich zareagować.
Temat został przerwany, sensu dalszej rozmowy nie było, Misaki zgodziła się na plan taty, bliźniaki cieszyły się, że będą spędzały święta u siostry, a ja z mężem nie będziemy musieli obchodzić świąt, tak jak sobie tego życzy, co prawda ja w całe nie muszę przy nim być, ale chcę, chcę, bo go kocham i chcę, bo każdy dzień przy nim jest wymiar pełnym radości i szczęścia.
– Mam nadzieję, że zostaniesz u nas jeszcze tę noc, nie chciałbym, abyś wracała po nocy – Sorey, zwracając się do Misaki, trochę mnie otrząsnął, zmuszając do powrotu na ziemię, no tak są rzeczy ważne, ale bezpieczny powrót córki do domu jest sprawą najważniejszą i dobrze to wiem.
– Zostanę, co prawda miałam już zbierać się dziś do domu, jednakże o takiej porze Myślę, że najlepiej będzie jeszcze dzisiejszą noc spędzić w domu, a jutro już wrócę do siebie – Wyjaśniła, zbiegając puste już talerze, zatrzymując się na moim. – Nie jesz mamo? – Po jej pytaniu zwróciłem uwagę na swoim posiłku, który faktycznie nie został przeze mnie tknięty, to już chyba za bardzo skupiłam się na całych tych świętach, zapominając o jedzeniu.
– Nie dziś podziękuję – Wstałem od stołu, zabierając swój talerz, zabierając również talerze z jej rąk, idąc do zlewu, gdzie miałem się tym wszystkim zająć.
Na moje szczęście nikt nie dociekał, bo i co miałbym im powiedzieć? Nie mam apetytu to jeszcze nie grzech.
Reszta dnia dobiegła szybko w końcu, bo nim się obejrzeliśmy, Sorey musiał ruszać do pracy kolejną noc, pozostawiając mnie w naszym łożu samego.
Żegnając się z mężem, życzyłem mu bezpiecznej i spokojnej, pracy nim opuścił dom, pozostawiając mnie z naszymi dziećmi.
Haru i Haną oczywiście poszła się umyć, a ja, nie mając co robić, położyłem się do łóżka powoli, zasypiając wtulony w poduszkę męża.

Kolejny dzień rozpoczął się dla mnie dość późno, spałem dziś wyjątkowo długo, a wszystko dlatego, że nie czułem obecności Soreya, który chyba nie przyszedł do mnie.
Trochę tym faktem zdziwiony podniosłem się z łóżka, opuszczając sypialnie, poszukując moich bliskich, których nigdzie nie było, pozostawili mi, natomiast karteczkę, która sporo mi wyjaśniła.
Sorey odprowadził Misaki do domu, która musiała już do niego wracać, co prawda mogli mnie obudzić, abym się pożegnał, no ale nie mogę mieć do niej pretensji, dla mojego dobra nie chciała mnie budzić, mimo że powinna.
Widząc więc, że jestem sam, postanowiłem nakarmić zwierzaki, a następnie zażyć długą relaksacyjną, i to nawet ciepłą kąpiel, której w tej chwili potrzebowałem…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Czemu bój odebrałby to jako litość? Pewności nie mam, natomiast, gdybym to ja był na miejscu mojego wujka, byłbym wdzięcznym osobie, która obdarowuje mnie tak drogocennym prezentem, oczywiście jedzenie nie jest prezentem wartym krocie, natomiast, patrząc na to, jakie rzeczy je to dla niego prezent wartości najwyższej, tym bardziej że doskonale wiem jak lubi jeść posiłki, które przygotowuję i nie mówię tutaj o tym, że robię to ja, czy robi to, kto inny, chodzi po prostu o to, że jest to świeże jedzenie, którego na co dzień po prostu nie ma, to właśnie dlatego uważam, że jeśli mój mąż wcieli swój plan w życie, wuj powinien był być mu za to wdzięczny i ja już tego dopilnuję.
W innym wypadku to będzie pierwszy i ostatni raz, kiedy dostał, cokolwiek za nic.
– Wiesz, tak sobie myślę, jest to człowiek bardzo złośliwy, nerwowy, nieprzewidywalne sądzę jednak, że ma w sobie choć trochę dobroci i będzie wdzięczny za to, co chcesz dla niego zrobić – Nie byłem tego pewien, po prostu miałem nadzieję, że tak właśnie będzie.
– Nawet w największym potworze potrafisz znaleźć dobro co? – Zapytał rozbawiony, uśmiechając się przy tym łagodnie.
– Taki bym pewnie nie był, każdy potrafi popełniać błędy i każdy zasługuje na drugą szansę, ale czy to oznacza, że w każdym potrafię znaleźć dobro? Wiem na pewno, że mój wuj największym potworem nie jest, to drań, ale nie potwór nikogo nie skrzywdzi, nawet jeśli udaje tak strasznie groźnego, co swoją drogą wcale zbyt dobrze mu nie wychodzi – Wyjaśniłem, wzruszając przy tym lekko ramionami, zerkając na służbę, która właśnie do nas przyszła.
– I zawsze każdego musisz bronić – Westchnął, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową. – Przekaż służbie, jakie produkty trzeba nam przygotować i obmyśl, co chciałbyś dla nas przygotować, to pozostawiam w twoich rękach. A ja w tym czasie zajmę się innymi sprawami – Polecił, pozostawiając mnie z jedną za służących, która miała zapisywać wszystkie moje pomysły na posiłek, cóż, to okazało się wcale nie takie proste, nie do końca wiedziałem, co chciałbym przygotować, dlatego chwilę nam to zajęło nim ze spokojem, mogłem podziękować kobiecie, prosząc o przygotowanie wszystkich zapisanych przez nią produktów, mając z głowy przynajmniej ten problem.
– I jak ci poszło? – Gdy pytał, dostrzegłem lekkie skrzywienie kącików jego ust, ewidentnie coś było nie tak, ale on oczywiście nieraczy mi o tym powiedzieć, aż sam tego z niego nie wyciągnę.
– Myślę, że bardzo dobrze na pewno będziemy mieli co jeść – Odpowiedziałem, przez cały ten czas bardzo uważnie się mu, przyglądając, aby wychwycić, chociaż jedną nieprawidłowość, która pojawiła się szybciej niż przypuszczałalem.
– Bardzo mnie to cieszy, na pewno jesteś w tym momencie zmęczony, Jeśli chcesz, możesz się już położyć – I znów te leki skrzywienie jego warg dało mi do myślenia, coś go bolało i tym czymś najprawdopodobniej mogła być głowa, wnioskując potem, jak subtelnie próbuje ją masować.
– Myślę, że bardziej niż mi, odpoczynek przydałby się tobie, wygląda na to, że coś cię boli, ale bardzo próbujesz to ukryć. Tylko nie rozumiem, dlaczego, jeśli źle się czujesz, po prostu połóż się spać przecież to nie grzech prawda? – Jak zawsze musiałem zadbać o niego, tak jak on musi zadbać o mnie, aby ani mi, ani mu nie stała się krzywda.

<Paniczu? C:>

czwartek, 26 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Cierpliwie kończyłem obiad, raz co jakiś czas zerkając na zegar. Misaki zdąży wrócić przed zmrokiem? Nie wydaje mi się. To mnie trochę martwiło, miałem nadzieję, że pilnie do domu wracać nie musi, i będzie mogła zostać jeszcze dzisiaj. Bardzo nie chciałbym, by wracała po nocach. Ani to przyjemne, ani bezpieczne. Gdyby nie praca, a ona bardzo by chciała wrócić, to bym ją odprowadził. Jeżeli bardzo by chciała już koniecznie wracać, może udałoby mi się wolne załatwić na tę jedną nockę, ale to tylko, jakby naprawdę było to wymagane. 
To, że Misaki z Mikim się zbliżali, zakomunikowała mi Banshee, która z pozycji leżącej podniosła się do siedzącej i prychnęła cicho, dając mi tym samym znać o zbliżających się domownikach. 
– Jesteśmy – usłyszałem po chwili z korytarza. 
– Już wam nakładam obiad – odpowiedziałem, rozkładając talerze. 
– Tato, mam do ciebie propozycję – usłyszałem od Misaki, co mnie trochę zaskoczyło. I zaniepokoiło. Będzie chciała mnie przekonać do świąt? Mam nadzieję, że nie. A jeżeli tak, to zaakceptuje moją odmowę. 
– Jaką propozycję?– zapytałem, kątem oka dostrzegając, że bliźniaki już zasiadają do stołu. No tak, najlepiej wszystko na gotowe. – Chwila, Hana, Haru, nałóżcie obiad, bardzo proszę. Co tam chciałaś, księżniczko? – już całkowicie skupiłem się na Misaki wiedząc, że ma dla mnie coś ważnego. 
– Mama mówiła, że na święta chcecie tylko bliźniaki do nas wysłać. Więc może to my do was wpadniemy? – zaproponowała, co w tym teorii nie brzmiało źle. W praktyce może być jednak znacznie gorzej. 
– Dla Nori'ego i twoich dzieci będzie to trudna przeprawa. No i nie do końca wiem, jak może zareagować Banshee. Jeszcze się uczy działać w tym świecie, no i ludzie... bardziej postrzega ich jak przekąski – wyjaśniłem, uśmiechając się do niej przepraszająco. 
– Ale panujesz nad nią? – dopytała, zerkając niepewnie na ogara, który poszedł przywitać się z Mikim. Wczoraj było ciężko, na moje gorsze samopoczucie zareagowała naprawdę gwałtownie i agresywnie, chcąc tylko mnie bronić, no ale jednak coś w tym niepokojącego było. Na szczęście mnie słucha. Jeszcze tylko powinna słuchać Mikleo, a z tego, co widzę, różnie z tym bywa. Nie wiem tylko, czy to kwestia tego, że nie jest jej panem, czy tego, że nie jest potrafi jej zdominować. Co jak co, ale Miki i bycie dominującym w parze nie idą. 
– Oczywiście. Nigdy nie wydarzyło się tak, by mnie nie posłuchała. Nie wiem jednak, jak zareaguje na większą grupę ludzi... albo jak grupa ludzi zareaguje na nią – odpowiedziałem, cicho wzdychając. – Może zróbmy tak, że bliźniaki do was polecą, a jak będziemy ich odbierać, to się na chwilę zatrzymamy z mamą – dodałem, co zwróciło uwagę Mikleo. Wezmę go na ręce i z nim polecę, przecież on waży tyle, co nic, a przez jeden dzień zwierzakom się nic nie stanie. Ona powinna być zadowolona, Miki też będzie miał tą mini magię świąt, a ja przykleję uśmiech na twarz i poudaję przez jeden dzień, że to mnie obchodzi. Jeden dzień jakoś przetrwam, a dzieciaki i tak trzeba będzie odebrać, i tak, więc przy okazji trochę spędzimy czasu z jej rodziną. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czy ja coś chciałem zrobić przed snem? I czy ja w ogóle chciałem spać? W sumie, to nawet chciałem, wstałem równie wcześnie, co Haru, i później się nie położyłem, więc raczej zmęczony trochę mogłem być. Jednakże, patrząc na to, co zrobiłem dzisiaj, zmęczony być nie powinienem, w końcu za wiele dzisiaj nie zrobiłem. No i była jeszcze jedna, najważniejsza rzecz, przez którą nie mogłem się położyć. 
– Ja dziękuję, nie chcę już nic, i też także położyć się nie mogę. Dopiero co zjadłem, źle to może wpłynąć na mój organizm. Jednakże jak ty zmęczony jesteś, to możesz się położyć, tobie to nie zaszkodzi. Ja jeszcze poproszę o zioła i tutaj posegreguję dokumenty. Będę bardzo cicho, więc wie wyśpisz – dodałem, uśmiechając się łagodnie. Jeszcze będę musiał przygotować listę rzeczy, które to będą nam potrzebne na ten weekend w jego rezydencji, i które to będzie trzeba z rana wysłać. Na pewno jedzenie, na pewno ubrania, które akurat sam będę musiał spakować, i na pewno pasza dla koni. Będę musiał jakoś menu skonstruować, na czym się kompletnie nie znam... 
– Bez ciebie to mnie tak jakoś do łóżka nie ciągnie – odpowiedział, cicho wzdychając. Skoro nie chce spać, i na razie ta drzemka kilkugodzinna mu wystarczyła, to mogę trochę wykorzystać jego wiedzę kulinarna. 
– Więc mi trochę pomożesz – zdecydowałem, podnosząc się od stołu. 
– Tak? – zapytał z entuzjazmem, a oczy zaświeciły się mu z podekscytowania. Naprawdę mu niewiele było do szczęścia. Tyle mu mogę dać, posiadłości, klejnoty, piękne ubrania, a on się cieszy, kiedy ma mi pomagać. Najdziwniejsza istota, jaką spotkałem. 
– Jutro jedziemy do ciebie, więc trzeba wysłać tam kilka rzeczy, w tym jedzenie. Będziesz gotować, także najlepiej wiesz, co wziąć, i ile wziąć. I też pytanie, czy twojego wuja do tych kalkulacji też liczyć. W ogóle, on robi jakieś zakupy? Za każdym razem, jak tam jeździmy, musimy brać jakieś jedzenie, bo albo nie ma, albo jest w stanie dla mnie niedopuszczalnym do zjedzenia. Może raz w tygodniu wysyłać mu jakąś paczkę, by mógł zjeść coś na pewno świeżego? – zapytałem, jednocześnie wzywając do nas służbę, aby mogła zabrać puste miejsce talerze. I poprosić o przygotowanie dla mnie ziół. 
– Wysyłałbyś mu jedzenie? – spytał, zaskoczony moją propozycją. Nie dziwiłem się mu, nie przepadałem za jego wujem, on nie przepadał za mną, ale czy nam się to podoba czy nie, przez Haru jesteśmy rodziną. Skoro pilnuję, by moja babka miała najlepszą opiekę pomimo tego, co uczyniła, to i o tego muszę zadbać. Wdzięczności na pewno nie otrzymam, ale moje sumienie będzie czyste. 
– To twoja rodzina, i przez to także trochę moja. I też muszę o niego zadbać. Zresztą, co to za przyjemność jeść jakieś zatęchłe jedzenie, też bym po takich posiłkach chodził cały naburmuszony – odpowiedziałem, wyciągając pusty pergamin oraz atrament wraz z piórem. – Czemu tak się na mnie patrzysz? 
– Zaskakujesz mnie. W pozytywnym sensie, oczywiście – wyjaśnił, nie spuszczając ze mnie spojrzeli czujnego spojrzenia. 
– Miło, że chociaż ty to doceniasz, bo coś czuję, że twój wuj mógłby to odebrać jako przejaw litości i jeszcze przy okazji mnie obrazi – westchnąłem cicho, pocierając skronie, czując powoli narastający ból głowy. A on skąd się wziął? Zresztą, to nie ma znaczenia, muszę się po prostu przyzwyczaić do tego i zabrać za pracę. 

<Piesku? c:>

środa, 25 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Odruchowo uderzyłem dłonią w czoło niedowierzający w to, co właśnie mi powiedział, będzie unikał no cudnie tylko jak? Przecież takie sytuacje same przyjdą, nie da się ich uniknąć i znów oczywiście to ja będę musiał wyciągać go z takich sytuacji.
– Oczywiście prawie w to uwierzyłem – Cicho westchnąłem, zerkając przez okno, dostrzegając Misaki, Hanę i Haru wracających do domu z naszą sunią. – Wracają – Zwróciłem uwagę męża, czekając na ich przybycie.
Sorey zaczął jeszcze bardziej skupiać się na blacie, aby był on czysty, pozostawiając wszystko na moim barkach.
– Wróciliśmy! – Usłyszałem głos całej trójki dochodzący z przedpokoju.
– Witajcie w domu – Ruszyłem na powitanie moich dzieci, ciesząc się na spotkanie z nimi.
– Mamo Misaki chcę abyśmy spędzili wspólnie święta, polecimy do niej prawda? – Bliźniaki bardzo ekscytowały się na myśl o świętach, a ja jak mógłbym im tę radość odebrać?
– Tak, oczywiście, że tak tylko najpierw chciałbym porozmawiać z waszą siostrą – Wyjaśniłem, uśmiechając się do nich łagodnie. – Jeśli jesteście głodni, zapraszam do kuchni, tam na pewno coś zjecie – Dodałem, chcąc porozmawiać tylko z Misaki. Oczywiście z Haru i Haną też będę musiał przeprowadzić taką rozmowę, natomiast to mogę zrobić później, w tej chwil jedna rozmowa, i to chyba ta najważniejsza jest moim celem.
– Coś się stało? – Misaki od razu się zmartwiła zdecydowanie niepotrzebnie i teraz pytanie, po kim ona to ma?
– Nie, chodźmy na spacer, co prawda dopiero z niego wróciłaś, ale myślę, że drugi w mojej obecności ci nie zaszkodzi – Zaproponowałem, a moja córka, czując, że chce z nią porozmawiać, opuściła ze mną dom od razu, rzucając mi pytające spojrzenie, które wręcz żądało odpowiedzi.
– O czym chcesz porozmawiać? – Zapytała, nie dostając odpowiedzi na swoje pytające spojrzenie.
– O świętach…
– Nie chcecie się pojawić? – Nie dała mi nawet szansy nic wytłumaczyć od razu mi, przerywając, a to ewidentnie ma po swoim tacie.
– Misaki daj mi proszę, powiedzieć – Trochę ją uspokoiłem, chcąc poruszyć temat świąt w sposób bardziej dyplomatyczny. – Zauważyłaś, już kim stał się tata i jak podejrzewasz, nie obchodzi on już świat z wiadomych przyczyn, z tego, więc powodu postanowiliśmy, że Hana i Haru spędzą z wami święta, aby nie tracić tej magii Bożego Narodzenia, a ja zostanę tu z tatą, aby i on nie został sam w te święta – Wytłumaczyłem, wiedząc, że Misaki to zrozumie, w końcu jest mądrą kobietą, która rozumie więcej, niż byśmy mogli podejrzewać.
– Rozumiem, chociaż tak sobie myślę, że mogę mieć na to pewne rozwiązanie… – Przerwała chyba, czekając na moją reakcję, a może słowo, które nie nadeszło, a jedynie spojrzenie mogło dać jej do myślenia. – Możemy święta zrobić u was, wtedy tata nie będzie sam ani ty nie będziesz musiał zostać z tatą i wszystko będzie tak, jak być powinno – No na to nie wpadłem, pytanie tylko co na to Sorey, on ewidentnie nie chcę świat, a jednak takie święta trochę go do tego zmuszą i co ja mam jej teraz powiedzieć?
– Nie jestem pewien co na to tata, może lepiej… – Nie dała mi dokończyć, chwytając moje dłonie, szeroko się do mnie uśmiechając.
– Mamo nie martw się, ja z tatą porozmawiam – Stwierdziła, ciągnąc mnie w stronę domu, chcąc porozmawiać z tatą o swoim planie, nie słuchając mnie ani, nie biorąc pod uwagę moich, choćby drobnych sugestii, cała Misaki i co ja z nimi mam?…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Pomyślę nad jego sugestia i zastanawiam się, czy warto spotkać się z kucharzem, który na pewno będzie w stanie wiele mnie nauczyć lub poprawić drobne błędy, które prawdopodobnie popełniam, a które również zapewne mogę z łatwością poprawić lub doszlifować, przemyślę to i zobaczę, co da się zrobić.
– Pomyślę nad tym, nie jest to głupi pomysł – Zgodziłem się z nim, oczywiście, informując o przemyśleniu całej tej sytuacji, aby wiedział, że to przemyśle, jednocześnie zgadzając się z jego propozycją, która głupia nie była, po prostu musiałem to przemyśleć, aby na spokojnie podjąć tę decyzję.
– Wiem, ja nigdy nie wpadam na głupie pomysły – Stwierdził, trochę mnie tym, bawiąc, w końcu on nigdy się nie myli, nie mógłby oczywiście, że nie.
Śmiejąc się cicho pod nosem, skupiłem całą uwagę na jedzeniu, które na moje szczęście było dobre, a to dobrze, bo nie chciałbym zawieść kubków smakowych mojego męża.
– A ciebie przepraszam bardzo, co tak bawi? – Zerkając na mnie kątem oka, uniósł jedną brew ku górze, chcąc dowiedzieć się, co wywołało moje rozbawienie. Ewidentnie, udając głupiego. Doskonale wiedział, co mnie bawi, a pytanie o to nie ma najmniejszego sensu i obaj dobrze to wiemy.
– Prawdopodobnie, chociaż przypuszczam, że bardziej, niż prawdopodobnie śmieje się z wypowiedzianych przez ciebie słów – Wyjaśniłem od razu, jak jego oczy, przewracając się, a głową kręci w obie strony.
– Nie wolno śmiać się z innych osób wiesz, jak bardzo niegrzeczne to jest z twojej strony? – Oczywiście tylko się drażnił ze mną, a przynajmniej tak mi się wydawało, nie no na pewno, przecież się by za to nie obraził, nie on.
– Oczywiście, że nie wolno i się nie śmieje, ja tylko stwierdzam, że bawi mnie prawdopodobnie to, co powiedziałeś – Wyjaśniłem, szczerząc się do niego jak głupi do sera.
Daisuke przewrócił oczami, odwracając ode mnie wzrok, skupiając się całkowicie na jedzeniu co i ja sam uczyniłem, skupiając się na posiłku, który musieliśmy zjeść, nim jeszcze był ciepły, aby nie straciło swojego smaku.
Resztę posiłku spędziliśmy w ciszy i spokoju, skupiając się tylko na tym, co jedliśmy.
Posiłek zniknął nam z talerzy i tak jakby zakończyło to nasz ostatni dzisiejszy posiłek, co więc teraz możemy robić? Cóż, jest wiele rzeczy tylko, na co konkretnie mam ochotę? Ja w sumie to na nic, ale myślę sobie w tej chwili, że może mój mąż na coś ochotę na, w takim wypadku warto zapytać, aby nie myśleć, tylko o sobie co czasem niestety mi się zdarza jak zresztą każdemu człowiekowi, niestety tak już po prostu jest nieważne, jak bardzo tego nie chcesz, czasem po prostu jesteś samolubny i nie da się z tym wygrać.
– Bardzo dobre dziękuję – Odsunął talerz od twarzy najedzony i zadowolony co i również mi się udzieliło, gdy tak patrzę na niego, uśmiech na twarzy sam mi się pojawiał, mój mały promyczek słońca w każdy dzień.
– Cieszę się, że ci smakowało, jest może jeszcze coś, co chciałbyś, abym dla ciebie zrobił, nim położymy się spać? – Zbierając, talerze zapytałem, czy aby niczego więcej nie potrzebuję, bo jeśli tak to chętnie zrobię dla niego wszystko, co tylko byłbym w stanie dla niego zrobić.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Przypomniałem sobie święta, kiedy byłem aniołem, i wtedy to wyglądało zupełnie inaczej. I z tego, co pamiętałem, Mikleo był szczęśliwy. Ze względu na to, że nie musieliśmy jeść, nasza wigilia była spokojna, skromna, i bardziej skupialiśmy się na spędzaniu czasu razem. To, że ominął jedne święta, bo mnie nie było, nic nie oznacza. 
– Wiesz, nie musisz się mną przejmować. Ja pójdę do pracy w tym czasie, troszkę zarobię więcej w tym okresie, a ty miło spędzisz czas z dziećmi. I zobaczymy się przed nowym rokiem – zaproponowałem, bardzo chcąc jego szczęścia. Ja tam mogę przeżyć kilka dni sam. Będzie ciężko, nie będzie do końca miło, zwłaszcza, jak po tej parszywej pracy wrócę do domu, gdzie nie ma Mikleo, no ale sobie jakoś poradzę. Nie, żebym miał wybór. 
– Czy obchodzisz święta, czy nie, nie zostaniesz sam. I ja ciebie nie zostawię – stwierdził uparcie, na co westchnąłem cicho. Czego ja się po nim mogłem spodziewać? To przecież mój dobry Miki, który myśli o mnie, nie o sobie. On jest za dobry na ten świat, to jedno jest pewne. 
– Pamiętam, że w święta zawsze byłeś szczęśliwy. Skoro byłeś przyzwyczajony do tego święta, powinieneś je spędzić w tej szczęśliwej otoczce, do której ja nie pasuję – powiedziałem spokojnie, mówiąc tylko i wyłącznie to, co uważałem, i jaka była prawda. Demon i święta Bożego Narodzenia... Przecież to się kupy nie trzyma. 
– Ale razem, albo w ogóle – odpowiedział Miki, stawiając mi jasną granicę. I później będzie smutny chodził... Muszę zrobić coś, by te nasze zbliżające się, smutne, samotne święta, były mniej smutne. Coś, co choć odrobinkę przypominać mu będzie o tamtym okresie. 
Tylko co? 
Przystroić dom? Przecież to bez sensu, to tylko kolejne zbieracze kurzu, i jeszcze trzeba będzie na nie wydać pieniądze. No i są tandetne. Może właśnie dlatego ludzie tak strasznie je lubią? Oni kochają tandetne rzeczy. Może chociaż choinkę przyniosę i przyozdobię ją... czymś. Coś na pewno musieliśmy zabrać ze starego domu. No i prezent. Koniecznie muszę sprawić mu jakiś prezent. Jeszcze nie wiem tylko, jaki. Na pewno będę się musiał rozejrzeć po targu, póki jeszcze ludzie tutaj nie zwariowali na punkcie świąt, bo później tego całego pierdolnika nie zniosę. 
– Więc te wieści przekażesz Misaki – odpowiedziałem, akceptując w końcu tę jego upartość. 
– Słucham? A dlaczego ja? – zapytał, chyba niezbyt zadowolony z tej informacji. 
– Bo ty jesteś elokwentny, i cudowny, i umiesz dobierać słowa. Ja tam się do takich rzeczy nie nadaję. Jeszcze tak to powiem, że sobie pomyśli, że nie chcemy spędzać z nią czasu. Albo coś o twoich skrzydłach wypaplam, a tego nie chcesz – odpowiedziałem wymijająco, chcąc uniknąć trudnej rozmowy. 
– Nie mogę całe życie prowadzić za ciebie trudnych rozmów. Musisz się ich kiedyś nauczyć – pouczył mnie, na co się lekko skrzywiłem. Mogę podejmować trudne rozmowy, ale trudne rozmowy z dziećmi... to coś zupełnie innego. Gorszego. Ich wolę unikać, a one i tak jakoś mnie znajdują. 
– No i nie będziesz, bo od tej pory unikać będę trudnych rozmów. I w ten sposób ja będę zadowolony, i ty – wyjaśniłem mu swój genialny plan, przecierając ścierką kuchenny blat. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Posiłek pachniał pięknie, wyglądał troszkę gorzej, jednakże wiedziałem, że będzie smakował. Martwiła mnie jedna rzecz, ten farsz mięsny na pewno na noc jest dobry? To nie będzie za ciężkie? I nie za dużo jak na mnie? Jemu mięso się przyda, on pracował, fizycznie, wstał wcześnie, jutro też wstaje wcześnie... tak, on musi jeść, ja już tak niekoniecznie, a przynajmniej nie mięso, nie o tej porze. 
– Takie mięso to dobry pomysł na kolację? – zapytałem niepewnie, nie chcąc się nabawić żadnych dolegliwości, zwłaszcza otyłości. 
– Gdyby był zły, to bym ci go nie podawał. Na pewno lepiej dla będzie zjedzenie tego posiłku niż pójście spać bez niego. Nie martw się, wszystko będzie w porządku – uspokoił mnie, uśmiechając się do mnie łagodnie. 
– Zaufam ci. Następnym razem jednak wolę unikać takich ciężkich posiłków na noc. Hej, wiem, że się starasz, i to doceniam, boję się po prostu o swoją figurę, bo wtedy już nie będę co się podobać – odpowiedziałem, zauważając jego smutną minę. 
– Ależ ty mi się zawsze będziesz podobać. I wcale tak szybko nie przytyjesz. Przykładasz do tego za duża wagę, powinieneś mniej o tym myśleć, a więcej cieszyć się z takich drobiazgów jak jedzenie. Zobaczysz, wtedy twoje życie będzie zupełnie inne – pouczył mnie, siadając naprzeciwko. 
– Właśnie się staram, by ta waga była nie za duża. Tak, wiem, to było słabe – dodałem, dostrzegając jego spojrzenie. – Nie wiem, co mam ci na to odpowiedzieć. Mówisz tak, bo mnie kochasz, i nie widziałeś mnie w tym najgorszym stanie. Gdy jednak przyjdzie ciąża i przytyję, możesz zdanie zmienić. I tego się boję – wyznałem, niepewnie przyciągając do siebie talerz pełen jedzenie. 
– O mnie możesz być spokojny. Nie jestem głupcem, wiem, że przybranie wagi w ciąży to coś całkowicie naturalnego, i ja to rozumiem. Też musisz to zrozumieć, byś się nie zadręczył – odpowiedział, na co westchnąłem cicho. – Smacznego – dodał, chwytając za sztućce. 
– Wiesz, że nie powinieneś mówić smacznego? Jesteś autorem dania, musisz więc być pewien tego, co podajesz, a życząc mi smacznego dania wskazuje na to, że nie wierzysz w swoje umiejętności – wyjaśniłem, także trochę niepewnie zabierając się za jedzenie. 
– Cóż... no bo tak średnio w nie wierzę – wyznał, uśmiechając się nerwowo. 
– W wolnej chwili, jak będziesz miał i czas, i energię, możesz pogadać z naszym szefem kuchni, by cię przeszkolił, sprawdził. Może wtedy w siebie uwierzysz, skoro moje słowa to dla ciebie za mało – zaproponowałem, uważając mój pomysł za całkiem niezły. Doszkoli się, rozwinie, nauczy się nowego, dowartościuje... Same plusy. – Musiałbyś zdzierżyć tylko jego ciężki charakter, na początku bywa on trochę szorstki, ale to już pewnie zauważyłeś. Po czasie się to jednak zmienia. Skoro jednak ze mną wytrwałeś, z nim nie powinieneś mieć problemów – odpowiedziałem, biorąc pierwszy kęs do ust. I oczywiście, posiłek Haru smakował bardzo dobrze, jak zwykle nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. I że on w siebie nie wierzy... Byłem pewien, że mamy to już dawno za sobą, ale ewidentnie za mało się skupiam na chwaleniu go. Muszę się poprawić i więcej go chwalić. 

<Piesku? c:>

niedziela, 22 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Święta? No tak niedługo święta, na pana mego jak ja dawno ich nie obchodziłem, odkąd Sorey odszedł, wszystko się zmieniło, dzieci świętowały z ciociami i wujkiem, a ja w tym czasie spędzałem święta sam, tak było dobrze, nawet bardzo dobrze, nie wiem jednak, jak powinienem zareagować teraz, cieszyć się? Niepokoić? Bo, mimo że bardzo chciałbym spędzić święta z rodziną, nie wiem, co z naszymi zwierzakami, przecież nie mogą zostać same, a branie ich ze sobą również odpada, wygląda na to, że chyba jednak nie będziemy mogli nigdzie pójść, lub inaczej wyślemy nasze dzieci do siostry na święta, a my obejdziemy się bez nich, już od dawna mi na nich nie zależy, nie po tym, co się stało i jak ciężko było mi znów nauczyć się na nowo żyć.
– I jak podejrzewam, nie jesteś za tym, aby tam pójść co? – Zwróciłem się z tym pytaniem do męża, mimo że doskonale wiedziałem, jaka będzie odpowiedź, natomiast nie zmienia to faktu, że chce z nim o tym porozmawiać, mając nadzieję, że chociaż ten temat nie będzie go drażnił.
Czasem naprawdę ciężko jest mi zrozumieć kiedyś coś go złości, a kiedy cieszy, chyba muszę bardziej wsłuchiwać się w to, co mówi i może myśli, abym, aby bardziej go zrozumieć.
– Jakbyś czytał mi w myślach, wiesz, nie zrozum tego źle, ja po prostu boję się tego, co mogłoby się złego wydarzyć, nie mogę też zostawić tu Banshee, a tym bardziej nie mogę zabrać jej ze sobą, do tego twój brak skrzydeł wszystko utrudnia, chodzenie pieszo w śniegu nie jest przyjemne – Akurat co do chodzenia pieszo nie mam najmniejszego z tym problemu, kiedyś chodziliśmy tylko pieszo i wtedy nie było tu problemem, zdecydowanie za bardzo przyzwyczaił się do latania, z powodu czego dłuższe chodzenie jest dla niego problematyczne.
– Chodzenie dla mnie nie jest problemem, lata używałem tylko nóg bez skrzydeł, o to akurat nie musisz się martwić, bardziej bym się skupił na zwierzątkach, których faktycznie nie możemy ze sobą zabrać – Skupiłem jego uwagę na sobie, zerkając na Banshee, które wesoło merdała ogonem.
– Wiec chyba musimy zostać w domu – Stwierdził, chyba nawet nie mając ochoty na pójście do córki na święta.
No tak nie mogę mieć do niego o to pretensji, w końcu on już nie obchodzi tych świąt, nie jest wierzącym, ani nawet ufającym Bogu, a przecież to święto, to okazja na cieszenie się z powrotu pana na ziemi i jego ocalenie świata przed złem.
– Chyba tak – Zgodziłem się, bo czy miałem wyjście? – Może, chociaż dzieci pójdą świętować, one bardzo lubią te święta – Dodałem, odkładając na swoje miejsce talerze, które przed chwilą wytarłem.
– Wiesz, ty też możesz świętować, ja mogę zostać w domu sam dla mnie to nie problem – Stwierdził, a to nie do końca mi się spodobało, mam iść z dziećmi i zostawić go tu samego? Nie chciałbym, aby tak się skończyły święta, nawet jeśli on ich nie obchodzi.
– Nie muszę odchodzić świąt, odkąd zniknąłeś, przestałem obchodzić święta, nie miały one dla mnie większego znaczenia bez ciebie, dzieci wysyłałem do Lailah, a sam spędzałem święta ze zwierzakami, tym razem wcale nie musi być inaczej – Wyjaśniłem, nie mając nawet za bardzo ochoty na strojenie domu i cieszenie się ze świętami, które dla mnie nie mają już większego znaczenia.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Czy ja miałem ochotę na coś do picia? Może i tak tylko, na co? Nie wiem, może zwykła woda by wystarczyła, chociaż nie, może zamiast wody herbaty bym się napił to również bardzo dobry pomysł.
– Herbaty chętnie bym się z tobą napił, o ile masz na nią ochotę – Zaproponowałem, podnosząc się z brzucha męża leniwie, rozciągając swoje mięśnie, od razu coś sobie uświadamiając. – A ty w ogóle coś jadłeś? – Musiałem zapytać, chociaż tak naprawdę podejrzewałem, jaka będzie odpowiedź, słuch miałem doskonały, dzięki czemu słyszałem co jego żołądek myśli o całej tej sytuacji.
– Jadłem śniadanie, a później cóż, jakoś nie było okazji nic zjeść – Wytłumaczył, a ja wiedziałem, że nie mogę już spać najświeższa pora coś ze sobą zrobić, pora przygotować mu jedzenie, oczywiście od tego jest służba, aby mu coś przygotowała, natomiast i ja mogę to zrobić i chętnie nawet to uczynię.
– W takim razie, na co masz ochotę? – Zapytałem, podnosząc się z łóżka, nie odrywając od niego swojego spojrzenia.
– Nie mam pomysłu na nic szczególnego, wiem jednak, że kucharz coś dobrego dla nas przygotuję – Wyjaśnił, chyba, chcąc, aby jego obsługa przygotowała coś do jedzenia, no i nie ma z tym niczego złego, w końcu od tego są, ja natomiast wolałbym sam nam coś przygotować, jakoś tak nabrałem na to ochoty, gdy zacząłem myśleć o jedzeniu.
– A może dziś to ja nam coś przygotuję do jedzenia? – Zaproponowałem, mając wewnętrzną ochotę na gotowanie, cóż, czasem mi się zdarza, nawet jeśli wiem, że ktoś inny może nam coś przygotować.
– Jesteś pewien, że masz na to siłę? – Zapytał, tak jakby sama propozycja przygotowania dla nas posiłku nie była wystarczająca.
– Oczywiście, że tak w innym wypadku nawet bym tego nie proponował – Wytłumaczyłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
– W porządku w takim razie nie mam nic przeciwko, pozwalam ci zrobić coś naprawdę dobrego – No i mnie rozbawił. Jak dobrze, że pozwolił mi zrobić coś dobrego, w innym wypadku na pewno nic dobrego by spod mojej ręki nie wyszło…
– Dziękuję, bez twojej zgody na pewno by dobre nie było – Zaśmiałem się, ucałowałem go w czoło, opuszczając sypialnie, aby ruszyć do kuchni, gdzie po dokładnym rozejrzeniu się postanowiłem przygotować nam naleśniki, ale nie były to słodkie naleśniki, były to naleśniki z mięsnym farszem, który doda smaku suchym naleśnikom, co prawda mógłbym zrobić je na słodko. Wiem, jednak dobrze jak mój mąż na to zareaguje, a tego bym nie chciał.
Zadowolony z przygotowanego posiłku przygotowałem nam jeszcze herbatę, ruszając do męża z posiłkiem, który miałem nadzieję, wspólnie ze mną zje.
– Już jestem – Zwróciłem jego uwagę, stawiając tacę na stole.
– Pięknie pachnie, co to takiego? – Dopytał, przyglądając się przygotowanemu przeze mnie posiłkowi.
– Naleśnik z mięsem, postanowiłem zrobić nam coś delikatnego jak naleśnik, ale ze smakiem jak mięso, pomijając słodkie, którego pewnie nie chciałbyś zjeść – Wyjaśniłem, odsuwając krzesło od mojego męża, któremu zrobiłem miejsce przy stole. – Zapraszam, mam nadzieję, że będzie ci smakowało – Gestem ręki zaprosiłem do stołu, czekając na zajęcie przez niego swojego miejsca.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Od razu pokręciłem głową, nie mogąc się na to zgodzić. Nie po to upadałem i poświęcałem się, by teraz uczynił to mój mąż. Nie pozwolę mu na to. Posłałem mu chłodne, ostrzegawcze spojrzenie nie chcąc, by kiedykolwiek wpadł na tak niby genialny pomysł. 
– Ani mi się waż upadać. Ja to zrobiłem, i na tym ma się to zatrzymać. Rozumiesz? – dodałem, mrużąc gniewnie oczy. 
– Rozumiem, ale... - zaczął, jednakże nie pozwoliłem mu dokończyć. 
– Nie ma ale. Nie rozważaj tego, i nie myśl i tak tym więcej – rozkazałem, czując coraz to większe zdenerwowanie. Czemu poruszał ten temat? Czemu nie może być po prostu miło? 
– No dobrze, dobrze, nie będę już więcej o tym wspominał. Uważam jednak, że powinieneś mieć przyjaciela, tak jak ty uważasz, że i ja powinienem mieć kogoś, z kim mogę pogadać. Może więc i ty, i ja powinniśmy znaleźć sobie kogoś takiego? – zaproponował łagodnie, kładąc dłoń na moim policzku. 
– Dla ciebie to prostsze niż dla mnie. Znajdziesz zrozumienie w swoim gatunku, a jak nie w swoim, to w ludzkim. A ja? O aniołach mogę zapomnieć, demonowi żadnemu bym nie zaufał, i też zresztą żaden by mnie nie zrozumiał. Wychodzi na to, że swoje problemy będę rozwiązywał całkowicie sam – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Tak już po prostu musi być. Jestem takim trochę odmieńcem, nie pasuję do żadnej grupy. 
– A ludzie? – zapytał, na co prychnąłem cicho. 
– Są zepsuci, i myślą tylko o sobie. Wystarczy mi, że w pracy muszę się z nimi borykać, i już samo to sprawia, że nie wyobrażam sobie takiej kanalii się zwierzać. Dam sobie jakoś radę. Muszę. Nie jestem całkowicie taki sam, co nie, Banshee? – ogar, słysząc swoje imię, zaszczekał wesoło, machając swoim ogonkiem. 
– Jakkolwiek by mądra nie była, to tylko pies – zauważył słusznie Miki, na co kiwnąłem głową. No nie mogłem się z tym nie zgodzić, sytuacja z Misaki dobitnie mi to pokazała. Banshee mylnie zinterpretowała emocje, które wywołała we mnie córka. Znaczy, owszem, negatywne one były, ale było to bardziej złożone, niż biedna psinka mogłaby sobie wyobrazić. 
– Jest jeszcze młoda, nauczy się. I jest jedyną opcją, która mi pozostała – stwierdziłem, dalej się uparcie trzymając swego. Nie miałem ochoty już dłużej o tym rozmawiać, nie były to przyjemne tematy. – Wytrzesz i schowasz, proszę, te talerze? – poprosiłem, wskazując na suszarkę. Zmiana tematu to jedyne, co w tej chwili mogłoby mi pomóc. 
Mikleo westchnął cicho, co wskazywało na to, że nie miał za bardzo ochoty odpuścić tego tematu. Nic nie powiedział jednak, tylko zabrał się za to, o co go poprosiłem. W niektórych tematach ewidentnie się nie dogadamy, do czego chyba już się tak powoli przyzwyczajam. Kwestia różnych charakterów, no i rasa też może mieć tu wiele do gadania. 
– Misaki chce, byśmy ich odwiedzili na święta – powiedziałem, nagle przypominając sobie ten drobny fakt. Trochę miałem mieszane odczucia względem tego, nie wiem, czy powinienem obchodzić takie święta, no i Miki, podróż na nogach w śniegu też mogłaby być trochę problematyczne. Nie wspominając o zwierzakach, nie chciałbym zostawiać Banshee samej, a do miasta jej przecież nie zaprowadzę, zaraz ją za potwora wezmą. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

Zgodnie z moimi przypuszczeniami, Haru zaraz zasnął, podczas kiedy ja czytałem, jedną ręką trzymając książkę, a drugą bawiłem się jego mięciutkimi kosmykami. Gdybym to ja był tym, który zasypia, nie byłbym zadowolony z takiego spędzania czasu, bo byłoby to dla mnie zwyczajne marnowanie czasu. Jako, że jednak to Haru sobie odsypiał, to nie było takie złe. Trochę właśnie sobie poczytam, trochę poleżę, a Haru, który mocno wtulony w moje ciało i z głową na brzuchu sobie spał, w końcu sobie odeśpi. 
Jako, że już Haru zasnął, przestałem czytać na głos, ale książki nie odłożyłem. Powinienem wstać, posegregować dokumenty, coś popracować, ale bałem się, że jak się ruszę, mój mąż się obudzi. Naprawdę mocno się do mnie przytulał, więc jeden ruch niewłaściwy i się obudzi, a tego dla niego nie chcę. Dlatego cierpliwie leżałem, czytałem i także przy okazji odpoczywałem, chociaż po czym? Dzisiaj nic takiego przecież nie zrobiłem, trochę posiedziałem przy dokumentach, trochę posiedziałem w stajni. W porównaniu z dniem Haru, to ja cały dzień wypoczywałem. I on mi później mówi, że ja muszę jeść... Skoro nic nie robię, energii nie tracę, więc nie muszę jej zdobywać poprzez jedzenie. Haru jednak uważał co innego. No i co ja z nim mam? Za bardzo skupia się na mnie, za mało na sobie. 
– Pięknie wyglądasz – usłyszałem nagle jeszcze zaspany głos Haru po chyba kilka dobrych godzinach. Zerknąłem kątem oka na zegarek, który powoli wskazywał ósmą wieczorem. 
– Z tego kąta, z którego widać mój drugi podbródek, na pewno – pokręciłem z niedowierzaniem głową, odkładając książkę na szafkę. – Jak się czujesz? Wyspałeś się? – dopytałem, skupiając się całkowicie na moim mężu. 
– Mhm, twój brzuch to bardzo wygodna poduszka – mruknął zadowolony, uśmiechając się rozanielony. – Ale tak mi się nie chce wstawać... 
– Nie musisz wstawać. Możesz sobie leżeć i odpoczywać, zasługujesz na to – odpowiedziałem, nie przestając bawić się jego włosami. Chociaż, tak właściwie, odrobinkę trzeba je skrócić. Tak minimalnie. Muszę zadbać, by się prezentował wspaniale w każdej sytuacji. No ale to raczej nie dzisiaj, jutro, albo pojutrze się za to zabiorę, akurat będzie się wspaniale prezentować na drugim bankiecie. 
– Ale z tobą. Bez ciebie to ja nie chcę – mruknął, przymykając oczy. 
– A do czego ja tu ci potrzebny jestem? Zamiast mojego brzucha położyłbyś się na poduszce. Byłoby ci nawet lepiej – zaproponowałem, gładząc jego policzek. 
– Ale twój brzuszek jest ciepły, i twoja skóra tak cudownie pachnie – wymruczał, wtulając się we mnie bardziej. – No i twoja bliskość jest dla mnie bardzo ważna. Bez ciebie leżenie w łóżku to nie to samo. 
– No tak, bo ja tu robię największą różnicę – cicho westchnąłem, trochę nie rozumiejąc tego jego rozumowania. – Może chciałbyś coś zjeść? Albo się napić? Picie na pewno ci się przyda, nie możesz mi tu się odwodnić. Tylko też pytanie, czego byś się chciał napić – zapytałem, musząc zadbać o jego potrzeby, bo jak ja tego nie zrobię, to on o siebie nie zadba. Beze mnie to on chyba by zginął, albo by się strasznie zaniedbał smu byłby wrakiem człowieka, albo wilkołaka, w zależności, jak na to spojrzeć. 

<Piesku? c:>

sobota, 21 grudnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Wygląda więc na to, że w co poniektórych sprawach nie będziemy w stanie się porozumieć i, mimo że bardzo chce, chyba się to nie zmieni.
Trochę tym niepocieszony postanowiłem otrząsnąć się, podnieść z łóżka, doprowadzić do stanu użytkowego opuszczając sypialnię, aby wesprzeć mojego męża, obecnością tak jak sobie tego życzył.
– A jednak mnie posłuchałeś, cieszę się – Sorey, który tylko mnie zobaczył, od razu zwrócił całą swoją uwagę na mojej skromnej osobie.
Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, podchodząc bliżej.
– Tak, jeśli jestem w stanie wesprzeć cię po prostu, będąc obok, to zrobię wszystko, aby obok być tak długo, jak tylko tego będziesz potrzebował – Zapewniłem, chcąc zrobić wszystko, aby był szczęśliwy u mego boku, nawet jeśli na pewno jest to dla niego trudne, kochanie anioła nie jest proste tak samo, jak kochanie demona, ale póki jesteśmy razem i póki się wspieramy, wszystko da się rozwiązać, a przynajmniej w takiej żyję nadzieje.
– Obawiam się, że nigdy nie będę chciał, abyś przestał mnie wspierać, to z twojego powodu tutaj jestem, dla ciebie żyję i tylko ciebie potrzebuję – Nie mogłem się tak do końca z nim zgodzić, potrzebował to on przyjaciela, kogoś, kto go zrozumie, tak jak kiedyś rozumiałem ja, niestety teraz, choć bardzo chcę, nie zawsze potrafię zrozumieć. Sądzę jednak, że jeśli znajdzie kogoś, komu będzie mógł się wyżalić i w kim będzie mógł znaleźć oparcie, na pewno będzie czuł się lepiej, będzie czuł się kompletny i szczęśliwy, i tylko tego bym dla niego bardzo chciał.
– Myślę, że jeszcze bardziej potrzebujesz przyjaciela, kogoś, takiego jak ty, kto cię zrozumie i zapewni, że to, co robisz, jest dobre, kogoś, komu zawsze będziesz mógł się wyżalić, i to nie tak, jak wyżalić się możesz mi, czuję, że tego brakuje ci najbardziej do bycia kompletnym – Wyjaśniłem, niewiele byłem w stanie, w samotności ustalić, natomiast pewien byłem jednego, on potrzebuje przyjaciela, i to nie takiego, jak ja i nie takiego, jak Banshee, tylko czy jest tutaj ktoś taki? Może gdyby poszukał. Ja na pewno nie stałbym mu na drodze, wiedząc, jak ważne by to dla niego było.
Sorey patrzył na mnie w milczeniu, cicho wzdychając.
– Nie potrzebuje przyjaciela, mam ciebie, potrzebuję tylko ciebie i kocham tylko ciebie – Stał przy swoim, nie dopuszczając do siebie prawdy, prawdę która była przecież jasna i dla niego i dla mnie, po co, więc to ukrywać? Czasem naprawdę ciężko jest mi go zrozumieć…
– Nie czujesz jednak, no nie wiem, że brakuje ci zrozumienia? Kogoś, komu będziesz mógł się wyżalić? Kto będzie w stanie cię zrozumieć i razem z tobą robić te wszystkie rzeczy? Czujesz doskonale, że ja nie będę w stanie nigdy tego robić, chyba że upadnę, odchodząc od Boga, wtedy może byłbym w stanie cię zrozumieć i wesprzeć w twojej drodze – Mimo że nie rozumiałem, to kochałem, mimo że trudne było to zadanie, nie chciałem się poddać, dla niego w stanie byłem zrobić wszystko, nawet gdybym musiał upaść, odwracając się od Boga, miłość tego demonicznego faceta jest dla mnie ważniejsza, dając mi wszystko to, czego potrzebuje, a to, czego Bóg nie potrafi mi dać, będąc moim stwórcą, nie oczekuję zbyt wiele, a mimo to od niego nie jestem w stanie uzyskać nic nawet akceptacji do kochania wybranka mojego serca, czasem naprawdę myślę, że mój stworzyciel nie jest wcale tak łaskawy, na jakiego się kreuje, a nie tego przecież mnie o nim uczono, zdecydowanie nie tego.

<Pasterzyku? C: 

Od Haru CD Daisuke

 Nie miałem nic przeciwko drobnej pomocy, oczywiście wiedziałem, co ma na myśli, przez pomoc i niczego sobie nie odpowiadałem, zresztą nie wiem, czy miałbym siłę na coś więcej, nie po tych krótkich nocach, a zbyt długich dla mnie dniach, w których aż tak wiele się działo.
– Jeśli chcesz, nie widzę nic przeciwko takiej obsłudze – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie chętny do zdjęcia moich ubrań, co prawda zazwyczaj ja to robiłem, natomiast jeśli bardzo chce, nie będę narzekał to zawsze miła odmiana, gdy ktoś robi coś dla ciebie, a nie na odwrót.
Daisuke w odpowiedzi kiwnął głową, zabierając się za zdejmowanie mojego ubrania, zaczął od koszulki uważnie, przyglądając się każdemu kawałkowi mojego ciała, a to dosyć zabawne, doskonale zna moje ciało i wie, jak ono wygląda, a jednak, mimo to patrzy na nie jak na coś nowego, nieznanego to naprawdę bardzo słodkie z jego strony.
– Wystarczająco już zaspokoiłeś swoje spojrzenie? – Dopytałem, gdy jego oczy oderwały się od mojej klatki piersiowej, przechodząc na spodnie, które również pomógł mi zdjąć.
– Cóż, nic nie poradzę na to, że twoje ciało, odkąd stałeś się wilkołakiem, jest tak zniewalające – Wytłumaczył, oczywiście od początku wiedziałem, co tak bardzo go interesuje, może jestem głupi, ale nie ślepy i widzę, że odkąd moje ciało, przybrało inne kształty, nie jest w stanie się na mnie napatrzeć, bardzo mi to schlebia rzecz jasna, bez większej pracy byłem w stanie osiągnąć to, czego normalnie bym nie osiągnął, co prawda moje ciało od zawsze było wytrenowane, natomiast teraz zmieniło się nie do poznania.
Nie wiedząc, co miałbym mu na to odpowiedzieć, obdarowałem go pięknym uśmiechem, ucałowałem w czoło, zajmując swoje miejsce w bali, wyczekując przybycia męża.
Daisuke dość szybko uwinął się z pozbyciem swoich ubrań, dołączając do mnie w tej jakże cieplutkiej wodzie, dając nam szansę na spędzenie czasu sam na sam.
Przyznam, trochę zmęczenie dokuczało mi w wodzie, najprawdopodobniej była to też przyczyna ciepła, która panowała w łazience.
– Hej, zaraz mi tu zaśniesz – Usłyszałem, gdy wtulony w jego ciało zamknąłem swoje oczy, relaksując się w jego obecności.
– Wybacz, jest mi tu tak dobrze, aż chce się spać – Wyszeptałem, prostując się, wycierając dłonią twarz.
– W takim wypadku szybko się umyjemy i pójdziemy spać – Zadecydował, nawet nie dając mi dojść do słowa, zdecydował za mnie, a ja zmęczony nic już nie powiedziałem, po prostu się zgodziłem, dając sobie spokój z dyskusją, oddając się w jego ręce.
Umył mnie, doprowadzając do porządku, gdy ja prawie sobie tu zasypiałem zmęczony, a takie miałem plany na cały dzień.
Po kąpieli natomiast miałem więcej już siły i ochoty na spędzanie wspólnie czasu, zdecydowanie to ta ciepła woda nie zadziałała, tak jak powinna.
Położyłem się do łóżka wraz z moim mężem, który wtulił się w moje ciało, przyglądając mi z uwagą.
– Co chciałbyś robić? Chcesz pójść spać? – Zapytał, bawiąc się moimi włosami.
– Myślę, że jeszcze nie, chciałbym, abyś coś mi poczytał – Zaproponowałem, uśmiechając się przy tym łagodnie.
– No dobrze, mogę ci coś poczytać – Stwierdził, biorąc w dłoń jedną z książek, zaczynając mi czytać.
Ależ on ma przyjemny głos, taki spokojny, łagodny usypiający, aż miło było zasnąć w akompaniamencie jego głosu…

<Paniczu? C:>

piątek, 20 grudnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Trochę mnie zaskoczył mój mąż tą nagłą zmianą nastroju. To przez to, co powiedziałem? Że chcę, żeby mnie zrozumiał, ale wiem, że to niemożliwe. I on też to wie. Nie zrozumie mojej logiki, choćby bardzo chciał, chyba, że by upadł, a na to pozwolić nie mogę. To nic przyjemnego, a on nie zasługuje na ten ból. I co mu pomoże zamknięcie się w pokoju? Dam mu jednak ten czas, którego tak potrzebuje, a jak dalej będzie się dobijał, to z nim porządnie pogadam. Musi zaakceptować fakt, że nie będzie mnie rozumiał. Ja to zrozumiałem i z tym żyję, i nie jest jakoś najgorzej. Rozmów będzie mi brakować, dyskusji na temat poszczególnych delikwentów brakować mi będzie, no ale jakoś to przetrwam. Tyle z tym żyłem, pożyję jeszcze trochę. Tak właściwie, jest ktoś taki, kto by mnie zrozumiał? Anioły odpadają, one każdemu chcą dawać drugą szansę. Demony wolą jednak pochłaniać te czystsze, bardziej niewinne dusze. A ja chcę tylko zabijać złych ludzi. Kto to zrozumie? 
– Miki? W porządku? – zacząłem, wchodząc do sypialni, już po raz któryś tego dnia. Misaki wzięła Psotkę na spacer, tak więc trochę czasu mam dla mojego męża.
– Mhm. Wygodnie mi tutaj – odpowiedział, uśmiechając się łagodnie. 
– Tak, bo wcale się nie dołujesz, co? – zapytałem, siadając na brzegu łóżka. – Wiesz, że to nic ci nie da? Choćbyś bardzo chciał, nie zrozumiesz mnie. I ja to rozumiem. Najwyższa pora, byś ty także to zrozumiał, i zaakceptował. To najlepsze, dla nas obu możesz zrobić – powiedziałem łagodnie, chwytając jego dłoń. 
– To nie może być jedyne rozwiązanie – odpowiedział, będąc bardzo zdeterminowany.
– Jedyne prawidłowe, którego musimy się trzymać. Kocham cię, jestem wdzięczny za twoją obecność i wsparcie. I to mi wystarcza – powiedziałem, po czym nachyliłem się i pocałowałem go w policzek. 
– Chcę, żebyś faktycznie miał we mnie wsparcie, takie prawdziwe wsparcie. Zasługujesz na nie – dodał, na co się delikatnie uśmiechnąłem. 
– I mam to wparcie. Więcej już nie będę ci mówić o moich problemach, przynajmniej nie tych konkretnych. O całej reszcie będziesz już wiedział. Chyba. Wszystko zależeć będzie od problemu – wyznałem, gładząc jego policzek. – A ty, mój drogi, zastanów się, czy spędzanie całego dnia w łóżku będzie dla mnie wsparciem, bo zdecydowanie lepiej czułbym się, mając cię u mojego boku. I Misaki też by się cieszyła, mogąc spędzić z tobą czas, nim wróci do siebie. Jesteś przecież jej kochaną mamą – dodałem, wstając z łóżka. Powiedziałem wszystko, co powiedzieć mogłem, a co on z tym zrobi, to już jego sprawa. Jeżeli będzie chciał się nad sobą użalać, nie będę mógł mu za bardzo pomóc. Będę jego wsparciem, ale jeżeli sam nie będzie chciał czegoś z tym zrobić, to nawet ja tu niewiele zdziałam. Opuścić go jednak nie opuszczę nigdy, i będę przy jego boku, dopóki mogę. 
Wychodząc z sypialni, zabrałem ze sobą pusty talerz, aby go umyć i trochę ogólnie posprzątać dom. A Miki, Miki niech sobie myśli, i się niech tak porządnie namyśli. Mam nadzieję, że dojdzie do wniosku, że dobijanie się z tak błahego jest bezsensowne, bo już chciałbym go tu mieć obok siebie. 

<Owieczko? c:>