Byłem świadomy tego, jak będą wyglądały święta, a raczej ich brak, byłem również świadom tego, co poświęcam, aby spędzić czas z mężem, którego kocham i z którym chce spędzić każdy dzień, świąteczny czy też nie.
– Dla mnie święta bez męża nie mają najmniejszego znaczenia, kocham cię i chcę spędzać z tobą czas, nawet jeśli te święta w całe nie będą świętami – Odpowiedziałem, zbliżając się do jego ust, patrząc głęboko w jego oczy. – Kocham cię, wiesz? Kocham nad życie i mimo to, co myślisz o naszym związku, niczego nie chcę zmienić – Dodałem, kładąc dłoń na jego policzku, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który chętnie odwzajemnił, przyciągając mnie bliżej siebie, mocno ściskając w swoich dłoniach moje pośladki, nie starając się nawet zachowywać, ewidentnie robi mi na złość, wiedząc, że dziś nie możemy jeszcze nic zrobić, chociaż, gdy tak mnie dotyka i drażni moje ciało, mam ochotę kochać się z nim tu i teraz bez względu na głupi zakład, który między nami jeszcze istnieje.
Oderwałem się od jego ust, wpatrując się głęboko w jego oczy, uśmiechając łagodnie.
– I ja ciebie kocham owieczko. Pamiętaj proszę, że jestem w stanie poświęcić dla ciebie wszystko, jeśli tylko będzie taka potrzeba – Zapewnił, głaszcząc mnie po plecach, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Wiem i bardzo to doceniam, chociaż nie chcę, abyś poświęcał dla mnie swoje życie i zdrowie – Wyszeptałem, wtulając się w jego ciało, w tej chwili naprawdę niczego nie było mi trzeba, miałem wszystko, co było mi potrzebne, mąż jego ciepłe ramiona, niczego więcej już nie potrzebowałem.
– Dla ciebie zrobię wszystko – Powtórzył, chowając mnie w swoich ramionach, a ja, ciesząc się nim, nie odsuwałem się od niego, chcąc, aby tę chwilę trwała wiecznie i gdyby się tylko tam dało zapewne by trwała, niestety wszystko, co piękne kiedyś się kończy i tak było i tym razem.
– Miki muszę powoli zbierać się do pracy… – I wszystko, co piękne właśnie pękło jak babka mydlana.
– Nie możesz, no nie wiem skorzystać z wolnego? Przecież na pewno ci jakieś przysługuje – Zaproponowałem, mając nadzieję, że go przekonam do wolnego, przecież jeden dzień niczego nie zmieni, a ja byłbym, szczęśliwszy, gdybym miał go przy sobie, już tak długo pracuje, może przecież skorzystać z wolnego prawda? Na pewno może, dlaczego więc tego nie chce? Czyżby nie chciał spędzać ze mną czasu? Zrobiłem coś nie tak? A może po prostu lubi chodzi do pracy? Teraz to już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
– Skarbie dobrze wiesz, że nie mogę, muszę chodzić do pracy – No tak musi i nie może pozwolić sobie na wolne, jeszcze nie.
Cóż, muszę to jakoś przełknąć, aby później nie mieć do niego pretensji, o Bóg sam wie co, nie chcę się kłócić nie z takiego błahego powodu.
– Skoro musisz – Nie byłem pocieszony, ale co też mogłem zrobić no tak właściwie nic.
– Hej, już niedługo nie będę musiał pracować, daj mi jeszcze kilka dni – Poprosił, całując moje czoło.
– Dam, chociaż wolałbym mieć cię przy sobie już dziś – Przyznałem, podnosząc się z jego kolan, tak jak sobie tego życzył.
<Pasterzyku? C;>