Zauważyłam w jej oczach błysk i od razu wiedziałam, że jest zainteresowana. Przekręciłam ulotkę między palcami, zastanawiając się dlaczego zainteresowała się właśnie tym ogłoszeniem. Znajoma, która pracowała jako bibliotekarka szukała ostatnio asystentko-sprzątaczki i prosiła o pytanie moich klientów. Zdziwiłam się, że tak szybko znalazła się chętna. Choć to wciąż nie oznacza, że się tego podejmie.
- Do nocy jeszcze trochę. - przygryzłam wargę. - Chodźmy tam, z tego co wiem to dość pilne. A może nawet uda się załatwić Ci nocleg w małym budynku obok.
Klasnęłam w ręce, wykręcając usta w cwanym uśmiechu. Mirabel na pewno się ucieszy z mojej wizyty.
- Na pewno? - zapytała niepewnie, na co pokrzepiająco przytaknęłam i pociągnęłam ją za sobą.
Dziewczyna nie posiadała ubrań, ale w moich wyglądała całkiem nieźle. Obawiałam się jedynie reakcji miejscowych, potrafili być surowi w ocenie i z pewnością zwrócą uwagę na jej wyróżniającą się urodę.
Kiedy byłyśmy gotowe, wyciągnęłam jasnowłosą na zewnątrz i ruszyłyśmy ku bibliotece. Wiatr przyjemnie smyrał nasze policzki i przypominał o nadchodzących, zimnych dniach. W mojej głowie kotłowały się myśli i nie mogłam się opanować, wciąż widząc nocne koszmary. Zastanawiałam się kiedy Yra dowie się o mojej poprzedniej profesji i w ostateczności dotrze do morderstwa jej matki. Nie miałam oczywiście pewności, że kobieta ze snu to na pewno jej rodzicielka, ale moja intuicja rzadko mnie zawodziła. Westchnęłam, tworząc przed sobą chmurę pary wodnej.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce nie było już niemal nikogo. Biblioteka jak zawsze prezentowała się majestatycznie, a zapach który uderzał po wejściu do środka był przyjemny i niósł ze sobą nutkę tajemniczości. Sama uwielbiałam tu przebywać, atmosfera skutecznie przyciągała, a ogrom wiedzy jaki skrywała był nie do pojęcia. Być może Yra specjalnie chce tu pracować, chce się czegoś dowiedzieć...
- No to jesteśmy. - założyłam ręce na biodra i wykrzywiłam w lekki uśmiech.
- Niesamowite miejsce... - wymruczała jasnowłosa, obracając się wokół wysokich i zapchanych półek.
Jak na pierwszy pobyt w tym miejscu jej reakcja była bardzo spokojna.
- Keya! - z niedaleka dobiegł znajomy głos Mirabel. Jej blond włosy i jasna cera wprowadziły nieco radości w szarość pomieszczenia. Miała na sobie zwiewną sukienkę, a jej wygląd jak zawsze był zadbany. Nigdy nie powiedziałabym, że ma już niemal 40 lat. Kiedy podeszła bliżej i przywitałyśmy się uściskiem, zwróciła uwagę na moją towarzyszkę. - A kogo my tu mamy?
Zapytała z przymrożonymi oczami i od razu rozpoczęła analizowanie nowo przybyłej. Chodziła wokół niej, dotykając włosy i wyraźnie wprowadzając Yrę w stan zaniepokojenia. Zaśmiałam się i złapałam Mi za ramiona, przyciągając do siebie.
- Znalazłam Ci pracownika! - złożyłam pocałunek na jej rozpalonym policzku i wskazałam na młodą dziewczynę.
- Dzień dobry. Nazywam się Yra. - ukłoniła się z należytym szacunkiem, co w sumie mnie zdziwiło. Kim była jej rodzina? Niewielu wygnańców czy ludzi zna takie maniery. - Nie chcę się oczywiście narzucać, ale chętnie spróbuję.
Mira klasnęła w dłonie i uściskała białowłosą, która wyraźnie rozszerzyła w zdziwieniu oczy. Zachichotałam, zakładając ręce na piersi.
- Potrzebuje też noclegu. - rzuciłam. - U mnie mieszka Kadohi, więc nie mam miejsca.
- Oh - rzuciła bibliotekarka. - Nie ma problemu. Keya choć ze mną na słówko, Tobą kochana zaraz się zajmę.
Zostałam zaciągnięta na bok i obrzucona wzrokiem nie do rozszyfrowania.
- Skąd ją wytrzasnęłaś? - zapytała, wyraźnie podekscytowana.
- Znalazłam w lesie. - rzuciłam, marszcząc czoło.
- Wiesz ilu ludzi o takiej urodzie spotkałam w życiu? - potrząsnęła moimi ramionami. - Dwójkę! Musi być Wygnańcem.
Zacisnęła usta w znanym mi uśmiechu, na co jedynie westchnęłam. Nawet nie ukrywała się w uwielbieniu do tych istot. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że nawet jeśli okazałoby się to prawdą, Yra będzie tu bezpieczna.
- Nie bardzo mnie to interesuje. - odrzuciłam dłonie kobiety i oparłam się o ladę, obserwując jak moja towarzyszka z ochota podchodzi do książek. - Pomogę Ci w jej utrzymaniu, więc nie pobieraj od niej pieniędzy.
Mirabel przytaknęła i ruszyła ku nowo poznanej, a ja westchnęłam z niepewnym uśmiechem.
<Yra? :> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz