Napuszyłem policzki na jego słowa, które nie podobały mi się ani trochę. Nie byłem słodki. Ani nie byłem mały. Znaczy, mały, może tak, ale już na pewno nie słodki. Nigdy nie byłem słodki, nawet jako dziecko. Gdzie on widzi we mnie coś uroczego? Niech spojrzy na siebie, z nas dwóch to on zawsze miał w sobie coś uroczego i jako dziecko, i jako dorosły.
- Jestem dorosłym mężczyzną, myślę, jak dorosły mężczyzna, niczego mi nie wmówisz – burknąłem, odwracając się do niego tyłem i przymykając oczy, mimo wszystko czując zmęczenie. Tak właściwie, czemu Mikleo nie wziął po prostu ubrań od Yuki’ego, przecież… przecież w tym momencie moje własne dziecko jest ode mnie „starsze”. To było takie dziwne i uwłaczające, czemu mnie to spotyka? Nie zrobiłem przecież niczego złego. Albo nie, zrobiłem, skazałem Mikleo na cierpienie i to teraz jest moją karą.
- A więc nie doczytałeś tej najgorszej części… - powiedział pod nosem Mikleo, ale i tak doskonale to usłyszałem. To jest jakaś „najgorsza” część? Podniosłem się z powrotem do siadu, posyłając mu przerażone spojrzenie. – Tutaj jest jeszcze napisane, że z czasem osiągniesz świadomość dziecka, więc niedługo przestaniesz myśleć jak „dorosły mężczyzna”.
- Żartujesz sobie – powiedziałem, przerażony nie na żarty. On musi sobie żartować, pewnie robi to dlatego, aby mnie bardziej zezłościć, już to robi, nazywając mnie uroczym.
- Niestety, wkrótce będziesz miał umysł… pięciolatka? Najwyżej sześcio, więcej bym ci nie dał. Zapomniałem, że byłeś Taki drobny, kiedy byłeś dzieckiem – Mikleo brzmiał, jakby naprawdę miał ze mnie ubaw, a to nie pomagało mi ani trochę.
Jęknąłem ze zrezygnowaniem, kładąc na powrót głowę na jego kolanach. Nie podobało mi się to ani trochę… szczerze, to chyba byłem trochę przerażony. Świadomość, że już niedługo będę zachowywał się jak małe dziecko wcale nie poprawiała mi humoru. Co innego być uwięzionym w ciele pięciolatka, a co innego nim być. Mój boże, przecież to będzie takie uwłaczające. Nie będę miał tak dużej kontroli nad swoim zachowaniem czy zachciankami, niż jaką mam teraz. Mój boże, przecież to będzie takie uwłaczające, nawet Yuki będzie zachowywał się bardziej dojrzałe ode mnie. Jak ja po tym wszystkim będę w stanie móc spojrzeć w oczy Mikleo? O ile w ogóle dorosnę, co, jeżeli będę musiał przechodzić przez te wszystkie lata raz jeszcze?
Mikleo musiał chyba zauważyć moje zdenerwowanie, bo zaraz pogłaskał mnie po główce w uspokajającym geście… jakiej główce, głowie, co ja gadam. A może to już się zaczyna?
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, wrócisz do siebie – powiedział uspakajająco i pocałował mnie w czoło.
- Obiecujesz? – wymamrotałem cicho, wpatrując się w niego z uwagą.
- Obiecuję. A teraz idź spać, widzę, że jesteś zmęczony – dodał, nie przestając głaskać mnie po włosach.
- A co z tobą? – dopytałem, w końcu to ja miałem stać na warcie, a Mikleo miał odpocząć. Przecież mogę to robić, nawet, jak mam ciało dziecka.
- Ja dam sobie świetnie radę, słodziaku, dobranoc – wymruczał, specjalnie mnie wkurzając pod koniec.
Wymruczałem jeszcze pod nosem, że nie jestem słodziakiem i wygodniej ułożyłem się na jego kolanach, przymykając oczy. Skoro Mikleo tak uważał, nie zamierzałem się kłócić, naprawdę byłem zmęczony, a przecież spałem cały dzień. Co było ze mną nie tak? Przecież małe dzieci miały energię przez cały dzień. A może tak się czuję, bo jeszcze nie przeszedłem „całkowitej” przemiany? To była moja ostatnia myśl, nim zasnąłem.
***
Obudziło mnie delikatne szturchanie w ramię. Niezbyt zadowolony przetarłem oczy, a po chwili je otworzyłem. Ujrzałem nad sobą dwie twarze; jedną dziecięcą i zaciekawioną, a drugą wyraźnie rozbawioną. Poczułem, jak na policzki wkrada się brzydki rumieniec i od razu podniosłem się do siadu, nie spuszczając wzroku z Yuki’ego. To było takie dziwne, nie za bardzo wiedziałem, jak powinienem się zachować, dlatego po prostu w ciszy i w wielkim skupieniu wpatrywałem się w chłopca.
- Tato, to ty? – spytał chłopiec i przyznam, to było najdziwniejsze zdanie, jakie może usłyszeć pięciolatek. Pokiwałem głową na jego słowa i od razu zauważyłem, jak w oczach chłopaka pojawił się dziwny błysk. – Wow, jesteś teraz mniejszy ode mnie!
- Wcale nie – burknąłem cicho, krzyżując ręce na piersi i całkowicie ignorując fakt, że chłopiec miał rację. Wyglądało na to, że teraz będę tutaj najmłodszy, co ani trochę mi się nie podobało, przecież miałem dwadzieścia jeden lat, nie pięć, nie mogłem być najmłodszy. Miałem nadzieję, że to był tylko zły sen, ale wszystko wskazuje na to, że nie, że to się faktycznie działo. Oby Mikleo jak najszybciej znalazł sposób, abym powrócił do swojego ciała, nie wiem, jak długo dam tak radę psychicznie wytrzymać, bo już chyba sobie teraz nie daję rady.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz