poniedziałek, 23 listopada 2020

Od Mikleo CD Soreya

 Doskonale rozumiałem złość mojego męża na mnie, zasłużyłem sobie na nią, z powodu mojej głupoty mogliśmy wszyscy zginąć. Rany jak strasznie słaby się staje, kiedyś wspomnienia nie zaprzątałyby mi głowy, doskonale wiedziałem, że to, co było kiedyś, nie wróci, teraz niczego nie jestem pewien. Rachel prześladuje mnie w myślach, nie pozwalając mi trzeźwo myśleć, do tego złość męża wcale mi nie pomaga, już i tak mam problemy ze skupieniem się, dodatkowe zmartwienia nie są mi potrzebne, sam jednak zasłużyłem sobie na to, nie chcąc rozmawiać z nim o tym, co siedziało mi w głowie, ciągle chcąc go chronić, zapominają trochę o tym, że swoim zachowaniem go ranię. 
Westchnąłem cicho, poprawiając delikatnie obolałą rękę, nie mogąc jej uleczyć, im bardziej mój umysł jest rozkojarzony tym trudnej mi się skupić na tym, co robię, to powoduje, że moje moce nie współpracują ze mną, dlatego tak ważne jest, aby anioł był spokojny i skupiony na tym, co robi, ja w tej chwili nie potrafię się skupić i mam za swoje, gdybym nie naraził ich na niebezpieczeństwo, nie cierpiałbym, a tak muszę jakoś znieść ból do chwili ponownego wyciszenia, którego teraz tak bardzo potrzebowałem jednocześnie nie potrafiąc go osiągnąć nie umiejąc przełknąć słusznej złości Soreya.
Nie mogłem pozwolić na to by Sorey trzymał teraz każdą możliwą wartę, nie da sobie rady nie spać cały czas a ja, jeśli nie zacznę się skupiać, nie będę mógł ich chronić, już podczas tej walki bez pomocy chłopaka nie pokonałbym tej bestii, bez niego coraz trudniej jest mi sobie ze wszystkim radzić, zerwanie paktu naprawdę zniszczyło moją psychikę, stałem się słabszy i to tylko i wyłącznie moja wina za bardzo chciałem polegać na człowieku, a to wywołało rozczarowanie. Kocham go i ufam mu, ale czy on może mi pomóc w moim problemie? Nie wiem, boje się go obarczać, bo i tak wiem, jak jest mu czasem ciężko z drugiej strony, jeśli nie zacznę z nim rozmawiać czy to będzie oznaczało, że nie jestem z nim szczery? Nie wszystkie emocje i słowa kierowane w moją stronę są przeze mnie zrozumiałe, tak wiele jeszcze rzeczy nie rozumiem. Podejrzewam, że i to drażni mojego męża, który czasem nie ma już cierpliwości dla mnie.
Położyłem głowę na kolanach, starając się nie dotykać ręki, uważają na kręgosłup który również nie pozwalał o sobie zapomnieć. Myśląc nad tym wszystkim, nie potrafiąc się odnaleźć, bycie aniołem, który nie do końca rozumie ludzi jest trudne i problematyczne dla wszystkich wokół, a to tylko i wyłączne moja wina, bo zbyt wolno przyswajam wiedzę na temat co poniektórych zachowań ludzkich.
Trwając tak, kilka może kilkanaście bardzo długich chwil z zamkniętymi oczami, poczułem przyjemne ciepło opatulające moje ciało, otworzyłem oczy, unosząc głowę, zauważając męża, który nakrył moje ciało kocem, nie chcąc zapewne, abym zmarzł, on nigdy nie zapamięta, że anioły nie marznął to wręcz niemożliwe.
- Śpij - Szepnął cicho, starając się być bardzo spokojnym, nie ukazując zdenerwowania, na które sobie zasłużyłem.
- Zaczekaj - Złapałem jego dłoń swoją obolałą ręką czego od razu pożałowałem czując piekielny ból rozchodzący się po całym moim ciele, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów, aby nie zacząć krzyczeć z bólu. 
- Co się z sobą dzieje? Dlaczego nie wyleczyłeś jeszcze ręki? - Słyszałem zmartwienie, niepokój a może nawet złość w jego głosie. Rozumiejąc te emocje, westchnąłem cicho, poprawiając rękę, która trochę mi spuchła, a więc to dzieje się z ciałem, gdy nie ma się mocy? Ciekawe doznanie szkoda tylko, że tak bolesne.
- Nie mogę - Przyznałem wreszcie mając już dość tych tajemnic to do niczego nie powadzi może poza kłótnią i złością a tak negatywnych emocji nam nie potrzeba, nie było mnie dwa lata przy nim, teraz gdy wróciłem, powinniśmy nadrobić stracony czas i cieszyć się każdą chwilą nie wiadomo nigdy, jak dużo czasu nam pan najświętszy dał.
- Nie możesz? - Zaskoczony usiadł obok mnie, uważnie mi się przyglądając, chcąc wyczytać coś z mojej twarzy, która nie odpowie mu na pytanie, puki usta nie otworzą się, a z gardła nie wydostanie się głos.
- Nie mogę, nie kontrolując swoich emocji, nie potrafię kontrolować swoich mocy, których nie jestem w stanie używać, czuje się tak, jakbym wcale ich nie miał. - Przyznałem, zagryzając na chwilę dolną wargę, czując potworny wstyd.
- To przez ten koszmar? - Nie wiedział, co było przyczyną mojego zachowania, choć na pewno coś już podejrzewa.
- Powiedzmy.. - Zacząłem, biorąc głęboki wdech, przygotowując się do mówienia. - Wszystko zaczęło się od dziewczyny, którą widziałem na mieść. Przypominała mi Rachel, mojego anioła to ją we śnie przepraszałem, obwiniała mnie o swoją śmierć. Chcąc, abym został już na zawsze sam, za to, co jej zrobiłem. Rachel oddała życie za mnie, dała mi drugą szansę, lecz sama straciła ją, mogła być aniołem i żyć wiecznie wolała ratować mnie a przecież można było inaczej gdybym bardziej uważał ona nie musiałaby oddawać za mnie życia.. - Zatrzymałem się tu na chwilę, patrząc na męża. - Znasz ten ból, gdy myślisz, że ktoś oddał za ciebie życie i nienawidzi cię za to prawda? - Wiedziałem, że zna. Wiedząc, że sam obwiniał się za to, co zrobiłem.
- Tak - Kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów.
- W naszym wypadku było inaczej, ja tylko uchroniłem cię od śmierci, a ona oddała mi życie wieczne, pozbawiając się go, już na zawsze nie wiem, czy może wrócić jeszcze na ziemię jako człowiek, nie wiem czemu, moja psychika każe mi o niej myśleć, mam jednak nieprzyjemne wrażenie, że mój sen nie był zwykłym snem, anioły nie mają koszmarów bez powodu a co jeśli to, co widziałem we śnie to prawda? Co, jeśli znikniesz i ty i Yuki? Już dwa razy spełniły się moje koszmary, nie chcę, aby i ten się spełnił - Wydukałem, przypominając sobie pierwszy koszmar o pasterzu, który się zjawił i śmierci, która mnie spotkała, nie mogę ich stracić, nie przeżyje tego, z jakiegoś powodu mój mąż miałby mnie znienawidzić. Rachel w moim śnie powiedziała wiele słów, których nie zapamiętałem, to jedno jednak uderzyło mnie prosto w serce, naprawdę nie wiem jak sobie z tym wszystkie poradzić.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz