środa, 4 listopada 2020

Od Shōyō CD Taiki

 Zastanowiłem się nad pytaniem chłopaka, które… cóż, było bardzo trafne. Szczerze, to nie miałem pojęcia. Czy ciocia mi kiedykolwiek opowiadała jakieś historie, które ostrzegałyby mnie przez smokami? Nie wydawało mi się. Zawsze ostrzegała mnie tylko przed ludźmi, o smokach nic mi nie mówiła, dlatego i dla mnie było wielkim zaskoczeniem, kiedy tak nagle zabroniła mi spotykać się „z tym gadem”. I jeszcze później tak strasznie go potraktowała, kiedy Taiki odprowadził mnie i Natsu do domu. Nawet nie zrobił nic złego, dzięki niemu nic nie mogło nam się wtedy stać, kto mógłby nas lepiej obronić niż smok? 
- Nie mam pojęcia – powiedziałem cicho, nie wiedzieć czemu czując winę. Taiki oczekiwał odpowiedzi, której je nie mogłem mu udzielić. 
- Nie mówiła ci nic o mnie? – dopytywał chłopak, chyba niezrażony moją odpowiedzią i poklepał miejsce obok siebie; poszliśmy do jego pokoju, gdzie Taiki niemalże od razu usiadł na łóżku, podczas kiedy ja stałem pod ścianą i nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Chyba odrobinkę obawiałem się zrobić coś cokolwiek bez wcześniejszej zgody. Nie chciałem zaliczyć kolejnej wpadki tak, jak jeszcze kilka minut temu, już wystarczająco się popisałem. Co prawda, oboje zapewniali mnie, że to nie było nic takiego, ale przecież została zwrócona mi uwaga, a bez powodu tak się nie robi. 
- Mówiła dużo rzeczy i one nie były zbyt miłe – odparłem cicho, trochę niepewnie podchodząc do chłopaka i równie niepewnie usiadłem obok. – Najpierw mówiła o tym, że jesteś niebezpieczny i możesz skrzywdzić mnie albo mogłeś skrzywdzić Natsu. Twierdziła, że krzywdzenie innych masz we krwi… ale ja tak nie uważam – dodałem szybko nie chcąc, aby chłopak pomyślał, że chociażby w najmniejszym stopniu popieram słowa mojej cioci. 
- Wiem, że nigdy byś tak nie pomyślał, spokojnie – powiedział z łagodnym uśmiechem na ustach i poczochrał moje włosy. – Wiesz, że gdybyś czuł, że masz dosyć… zawsze możesz tutaj zamieszkać, prawda? Ja się bardzo ucieszę, moja ciocia również, nie musisz się niczego obawiać. N
- Wiem, już mi to mówiłeś, ale nie musisz się mą martwić – odparłem, posyłając mu najładniejszy uśmiech, na jaki było mnie w tamtej chwili wstać. Nie chciałem, aby chłopak się mną przejmował, przecież nie działo się u mnie nic złego. Albo przynajmniej nic bardzo złego. Jestem pewien, że jest wiele osób z sytuacją podobną do mojej, ale wcale nie mają lepiej ode mnie. Mam dostęp do edukacji, wody, jedzenia, znaczy… z tym ostatnim od pewnego czasu jest różnie, ponieważ przez „swoje zachowanie” nie otrzymuję kolacji oraz mam nie mam już tak swobodnego dostępu do kuchni, ale to przecież nie było nic takiego. Jeść też dużo nie muszę, więc to nie jest jakaś duża kara dla mnie. Przynamniej mogę wychodzić i mam możliwość spotykania się z Taikim, to było ważniejsze niż jakieś jedzenie. 
- Po prostu boję się, że któregoś dnia po prostu znikniesz – powiedział cicho, a ja zmarszczyłem brwi n jego słowa. Co miał na myśli? Dlaczego miałbym zniknąć? Przecież nigdzie się nie wybieram, tak jakby nie mam takiej możliwości, bo przecież gdzie pójdę? 
- Nie zniknę. Chyba, że tego właśnie będziesz chciał – powiedziałem pewnie, patrząc na niego z uwagą, próbują rozgryźć jego słowa, co tak średnio mi się udawało. Naprawdę nie mogłem zrozumieć, co miał na myśli z tym znikaniem. 
- O to się nie bój, ciebie nigdy nie będę miał dość – powiedział, chyba lekko rozbawiony, a może rozczulony moimi słowami? Mniejsza, to nie było ważne, ważne było to, co zrobił później, a mianowicie poczochrał moje włosy i ucałował w czoło. Takie proste gesty, a takie miłe, które powodowały szybsze bicie mojego serca i takie przyjemne ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Nigdy nie sądziłem, że polubię, jak ktoś czochra moje włosy, a teraz bez problemu pozwalałem, aby robił to Taiki, i jeszcze to naprawdę sprawiało mi przyjemność. Moje ciało jest naprawdę dziwne, nadal nie potrafię go zrozumieć i chyba nigdy nie zrozumiem. – Chodźmy na obiad, później cię odprowadzę, przynajmniej kawałek – dodał usłyszawszy, jak woła nas jego ciocia. 
- Nie musisz, już i tak zabrałem ci dzisiaj wystarczająco dużo czasu. Pewnie jesteś trochę zmęczony – odparłem, idąc w jego ślady. Jak zwykle nie chciałem, aby chłopak kłopotał się mną jeszcze bardziej. Trochę dzisiaj u niego zasiedziałem, na co oczywiście nie narzekałem, uwielbiałem spędzać z nim czas, a po tym, co się stało dzisiaj rano, chciałbym go z nim spędzać jeszcze więcej. Droga stąd do mojego domu jednak trochę trwała, a on pewnie ma także inne rzeczy do roboty, a nie tylko niańczenie mnie. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz