Poczułem niewiarygodną ulgę, gdy powiedziałem mężowi, co tak naprawdę sprawia mi wewnętrzny ból, nigdy nie przypuszczałbym, że tak to właśnie działa. Czy to dlatego ludzie rozmawiają o problemach? Pozwala im to się wyciszyć? Prawdopodobnie, wciąż tak mało wiem o emocjach ludzkich, chciałbym rozmawiać z mężem, tak jak by tego chciał, aby nie kłopotać go brakiem rozumienia emocji, które przecież miałem zacząć rozumieć, miałem szybko się wszystkiego nauczyć wciąż jednak jest to zbyt trudne. Oczywiście rozumiem, czym jest radość, smutek, zmartwienie i inne podstawowe emocje, które nauczyłem się już wyrażać, nie oznacza to jednak, że rozumiem wszystko to wciąż zbyt trudne. Jestem świadom, że zawodzę Soreya, mimo to nauka emocji okazała się trudniejszą, niż mogłem sobie wyobrażać. I w tym cały kłopot nie potrafię, nie rozumiem, nie wiem, lecz nie powiem czas chyba zmienić swoje nastawienie do nauki, aby czegoś się wreszcie porządnie nauczyć.
Westchnąłem cicho, ignorując dalsze kłębiące się w głowie myśli, przykryłem nas obu kocem, splatając nasze palce. Pozwoliło mi to odrobinkę się odprężyć, ciało już nie bolało, za co byłem wdzięczny mojemu człowiekowi, gdyby nie on nawet nie wiem, jakbym wytrzymał każdy następny dzień, ukrywając ból. Udając, że wszystko jest, tak jak być powinno.
- Kocham cię - Szepnąłem cicho, nim odpłynąłem do krainy morfeusza. Chcąc, aby wiedział, że go kocham i nic ani tym bardziej nikt tego nie zmieni.
Kolejny tydzień upłynął nam z decydowanie spokojniej, koszmarny już nie męczyły, a moje moce wróciły do normy, co sam Yuki zaczął świetnie wykorzystywać. Chłopiec chciał uczyć się coraz to nowszych sztuczek, chcąc być lepszym Serafinem wody ode mnie, co w żadnym wypadku mi nie przeszkadzało, im więcej nauczy się od starszego Serafina, tym łatwiej będzie mu się bronić, gdy nadejdzie niebezpiecznego.
- Miki pobawimy się? - Yuki mimo późnej pory wciąż chciał się bawić, nie dając mi spokoju. Ile można latać i bawić się wodą to dziecko naprawdę chce mnie wykończyć. Skąd on bierze tyle energii?
- Yuki pobawimy się jutro z rana dobrze? Jestem trochę zmęczony dzisiejszym dniem - Przyznałem, uśmiechając się do chłopca przepraszająco, co nie do końca mu się spodobało, co więcej poskarżył się tacie. Myśląc, że Sorey stanie po jego stronie. Jak wielkim dla niego zaskoczeniem było, gdy mój mąż stanął w mojej obronie, zwracając uwagę chłopcu, który nie był z tego powodu zadowolony.
Koniec końców chłopiec postanowił się położyć, udając obrażonego. Co wcale mnie nie zaskoczyło, ten chłopiec lubi udawać obrażonego lub nie odzywać się do nas tak dla zasady, trochę nieświadomie nas bawiąc .
Pokręciłem rozbawiony głową, gdy chłopiec poszedł spać. Nastała cisza i spokój, którą tak uwielbiałem, mogłem się odprężyć, zamykając na chwile oczy, wsłuchując się w dźwięki lasu, wody, żab i świerszczy tworzących razem melodie. Melodię, która relaksowała moje zmysły. Wstałem z ziemi, powoli podchodząc do męża, wyciągając w jego stronę dłoń, mając ochotę z nim zatańczyć. To głupie, bo nie gra muzyka co nie oznacza, że w ogóle jej nie ma, natura staje się naszą melodią do tańca.
- Zatańczymy? - Uśmiechając się delikatnie, bardzo chciałem tak po prostu zrelaksować się wraz z mężem, ostatnio nie mając dla niego zbyt wiele czasu z powodu ciągłej opieki nad chłopcem, który ciągle pragnął mojej uwagi z powodu mojej długiej nieobecności i braków solidnych ćwiczeń, których przez te lata mu brakowało.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz