Nie rozumiałem słów płynących z jego ust, w moją stronę co on mówił? Gdzie w tym wszystkim jest jego wina? To jego ojciec jest mordercą, nie miał prawa mścić się na żonie za to, że jego syn był, jaki był, to nie wina katotki, że moi rodzice nie żyją, nie on jest winien ich śmierci, to jego ojciec ponosi całkowitą odpowiedzialność za to wydarzenie, dopuścił się najgorszego, skrzywdził moją rodzice, a tego nigdy mu nie wybacz.
- Shōyō, to nie twoja wina nic złego nie zrobiłeś - Mówiąc to patrzyłem przed siebie powstrzymując się od łez, które cisnęły mi się do oczu. - Mimo to lepiej będzie, jeśli dzisiejsze spotkanie będzie tym ostatnim - Dodałem, czując dreszcz przebiegający po jego ciele, nie chciałem, tego wiedziałem. Jednak, że nie pozwolił mi na wyrównanie rachunków z jego ojcem, dlatego musiałem to zakończyć. Jeśli go zabiję, poczuje ulgą, ukoi ból, po straci rodziców. Mogę wstać się takim samym potworem, jak on nie obchodzi mnie to ja i tak nie mam już dla kogo żyć, moje życie dawno straciło sens. Pomszczę ich, a wtedy mogę nawet umrzeć, nie będzie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia.
- D-dlaczego? - Jego głos drżał, nie tego się spodziewał po mnie ja po nim też nie, ojciec traktuje go jak nic niewarte ludzkie szczenię, a on mimo to chce go chronić, nie będę w stanie dalej tam żyć, gdy go zabiję i tak mnie znienawidzi, lepiej zakończyć to, teraz gdy nie jest za późno.
- Nie jestem w stanie wybaczyć twojemu ojcu, moja rodzina nie zasłużyła na to, co ich spotkało, muszę wyrównać rachunki - Przyznałem, nie było sensu go okłamywać, musiał znać prawdę, zasługuje na szczerość z mojej strony, nawet jeśli to ostatni raz, gdy mogę mu ją dać.
- I stać się takim samym potworem jak on? - Nie odpuszczał, znów próbując podejść mnie tak irytującym argumentem.
- Shōyō ja nic nie tracę już i tak niczego nie mam - Wzruszyłem ramionami nie widząc powodu do życia bez zemsty, nawet jeśli ta spowoduje i moją śmierć.
- A twoja ciocia? A Koda? Dla nich powinieneś żyć dla ich bezpieczeństwa nie mścij się na nim on nie jest tego wart - Miał trochę racji o ile pies może jakoś sobie poradzi tak moja ciocia może już nie. Nie jest osobą starszą, lecz ma tylko mnie tak jak ja mam tylko ją. Mam dla kogo żyć nie oznacza to jednak, że nie mogę się zemścić.
Jednak czy zemsta aż tak bardzo mnie usatysfakcjonuje? Nie jestem co do tego w stu procentach przekonany.
- Mam pozwolić mu żyć dalej - Odwrociłem głowę w stronę chłopaka patrząc na jego twarz z widocznym bólem w oczach, ja naprawdę nie wiedziałem co robić dalej, tak bardzo pragnąłem bliskości Katotki jednocześnie chciałem sprawiedliwości wiedząc, że jedno z drugim nigdy się nie pogodzić. Mam wybór albo zostawić tę sprawę w spokoju, albo zabić i na zawsze zapomnieć o tym drobnym i delikatnym chłopcu.
Potrzebowałam czasu, czasu, który pozwoli mi na nowo przemyśleć całą sytuację, trzeźwo patrząc na to, co chcę uczynić. Czy warto? Nie mam pojęcia, w głębi serca czuję, że powinienem pomścić rodzinę, z drugiej strony wiem, że to może nic mi nie dać, satysfakcja przeminie, a krew na rękach pozostanie już na zawsze co więc mam uczynić?
- Boję się, nie chcę cię stracić jednak z drugiej strony nie potrafię wybaczyć twojemu ojcu on odebrał mi rodzinę - Zacząłem, zaciskając dłonie w pięści. - Jeśli dowie się o naszej przyjaźni zrobi wszystko by nas rozdzielić - Dodałem, patrząc w jego oczy, zastanawiając się nad całą tą sytuacją, to wszystko było naprawdę trudne chłopak, którego polubiłem i z którym się przespałem, okazał się synem mordercy moich rodziców i nawet może mojego brata. Co miałem teraz z tym zrobić? W głowie miałem mętlik, które wcale nie pomagał mi w tej chwili myśleć trzeźwo.
- Nigdy się nie dowie - Brzmiało to, jak obietnica, choć nie miałem pewności, że nią była.
- Nie masz pewności, że tak będzie, twoja ciocia i matka wszystko mu powiedzą, jeśli wciąż będziemy się spotykać, nie chcę cię stracić, a jednocześnie nie chcę narażać na niebezpiecznego - Naprawdę zagubiłem się w tym wszystkim. Chciałam, aby odszedł, a jednocześnie chciałem mieć go przy sobie co miałem robić, gdy zagubiony. Nie wiedziałem jak poradzić sobie z tą sytuacjom.
<Karotka? C:>
- Shōyō, to nie twoja wina nic złego nie zrobiłeś - Mówiąc to patrzyłem przed siebie powstrzymując się od łez, które cisnęły mi się do oczu. - Mimo to lepiej będzie, jeśli dzisiejsze spotkanie będzie tym ostatnim - Dodałem, czując dreszcz przebiegający po jego ciele, nie chciałem, tego wiedziałem. Jednak, że nie pozwolił mi na wyrównanie rachunków z jego ojcem, dlatego musiałem to zakończyć. Jeśli go zabiję, poczuje ulgą, ukoi ból, po straci rodziców. Mogę wstać się takim samym potworem, jak on nie obchodzi mnie to ja i tak nie mam już dla kogo żyć, moje życie dawno straciło sens. Pomszczę ich, a wtedy mogę nawet umrzeć, nie będzie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia.
- D-dlaczego? - Jego głos drżał, nie tego się spodziewał po mnie ja po nim też nie, ojciec traktuje go jak nic niewarte ludzkie szczenię, a on mimo to chce go chronić, nie będę w stanie dalej tam żyć, gdy go zabiję i tak mnie znienawidzi, lepiej zakończyć to, teraz gdy nie jest za późno.
- Nie jestem w stanie wybaczyć twojemu ojcu, moja rodzina nie zasłużyła na to, co ich spotkało, muszę wyrównać rachunki - Przyznałem, nie było sensu go okłamywać, musiał znać prawdę, zasługuje na szczerość z mojej strony, nawet jeśli to ostatni raz, gdy mogę mu ją dać.
- I stać się takim samym potworem jak on? - Nie odpuszczał, znów próbując podejść mnie tak irytującym argumentem.
- Shōyō ja nic nie tracę już i tak niczego nie mam - Wzruszyłem ramionami nie widząc powodu do życia bez zemsty, nawet jeśli ta spowoduje i moją śmierć.
- A twoja ciocia? A Koda? Dla nich powinieneś żyć dla ich bezpieczeństwa nie mścij się na nim on nie jest tego wart - Miał trochę racji o ile pies może jakoś sobie poradzi tak moja ciocia może już nie. Nie jest osobą starszą, lecz ma tylko mnie tak jak ja mam tylko ją. Mam dla kogo żyć nie oznacza to jednak, że nie mogę się zemścić.
Jednak czy zemsta aż tak bardzo mnie usatysfakcjonuje? Nie jestem co do tego w stu procentach przekonany.
- Mam pozwolić mu żyć dalej - Odwrociłem głowę w stronę chłopaka patrząc na jego twarz z widocznym bólem w oczach, ja naprawdę nie wiedziałem co robić dalej, tak bardzo pragnąłem bliskości Katotki jednocześnie chciałem sprawiedliwości wiedząc, że jedno z drugim nigdy się nie pogodzić. Mam wybór albo zostawić tę sprawę w spokoju, albo zabić i na zawsze zapomnieć o tym drobnym i delikatnym chłopcu.
Potrzebowałam czasu, czasu, który pozwoli mi na nowo przemyśleć całą sytuację, trzeźwo patrząc na to, co chcę uczynić. Czy warto? Nie mam pojęcia, w głębi serca czuję, że powinienem pomścić rodzinę, z drugiej strony wiem, że to może nic mi nie dać, satysfakcja przeminie, a krew na rękach pozostanie już na zawsze co więc mam uczynić?
- Boję się, nie chcę cię stracić jednak z drugiej strony nie potrafię wybaczyć twojemu ojcu on odebrał mi rodzinę - Zacząłem, zaciskając dłonie w pięści. - Jeśli dowie się o naszej przyjaźni zrobi wszystko by nas rozdzielić - Dodałem, patrząc w jego oczy, zastanawiając się nad całą tą sytuacją, to wszystko było naprawdę trudne chłopak, którego polubiłem i z którym się przespałem, okazał się synem mordercy moich rodziców i nawet może mojego brata. Co miałem teraz z tym zrobić? W głowie miałem mętlik, które wcale nie pomagał mi w tej chwili myśleć trzeźwo.
- Nigdy się nie dowie - Brzmiało to, jak obietnica, choć nie miałem pewności, że nią była.
- Nie masz pewności, że tak będzie, twoja ciocia i matka wszystko mu powiedzą, jeśli wciąż będziemy się spotykać, nie chcę cię stracić, a jednocześnie nie chcę narażać na niebezpiecznego - Naprawdę zagubiłem się w tym wszystkim. Chciałam, aby odszedł, a jednocześnie chciałem mieć go przy sobie co miałem robić, gdy zagubiony. Nie wiedziałem jak poradzić sobie z tą sytuacjom.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz