Uśmiechnąłem się do niego niewinnie, delikatnie błądząc opuszkami palców po jego cudownej, chłodnej skórze. I ja miałem go teraz czesać? Właśnie w tej chwili, kiedy jego ciało drży pod moim dotykiem? Miałbym teraz tak po prostu przestać? Nie wydawało mi się, abym potrafił, naprawdę go pragnąłem, nadal było mi go za mało.
- Zależy, co mam w tym momencie zrobić – wymruczałem, przechodząc ustami na jego szyję i zaczynając ją delikatnie podgryzać.
Nie widziałem żadnego problemu w tym, że moglibyśmy tak miło spędzić czas z rana. Yuki spał, drzwi w razie czego były zamknięte – ja już o to zadbałem – więc czemu by nie korzystać? Zwłaszcza, że przez najbliższe dwa tygodnie nie będziemy mieć takich wygód. A może nawet i trzy. Czułem, że trzeba korzystać z okazji, jeśli się takie nadarzają, ponieważ wkrótce już nie może być tak kolorowo. To chyba niezbyt zdrowe podejście do życia, ale na to nic nie mogłem poradzić. Tylko w taki sposób możemy jakkolwiek się sobą nacieszyć.
Zaraz poczułem, jak chłopak chwyta mój podbródek i unosi go, uniemożliwiając mi tym samym dalsze pieszczenie jego szyi. Uśmiechnąłem się niewinnie, zauważając tę cudowną czerwień na jego policzkach. Podobało mu się, i nawet tego nie ukrywał, więc czemu miałbym przestać?
- Masz mnie uczesać – wyjaśnił, całując mój nos. Zamrugałem zaskoczony oczami, przyswajając sobie jego słowa. Nie byłem przygotowany na taką odpowiedź. Spodziewałem się, że powie mi, abym kontynuował, czy coś w tym stylu, a włosami zajmiemy się później.
- A muszę? – wymruczałem, uśmiechając się do niego zadziornie. – Moglibyśmy zacząć dzień od czegoś przyjemniejszego – wymruczałem, schodząc dłońmi niżej, na jego biodra i przysuwając go bliżej siebie.
- Yuki zaraz się obudzi – wykręcił się, a ja westchnąłem ciężko na jego słowa.
- Przecież to nie problem, drzwi są zamknięte – wymruczałem, bardzo chcąc go przekonać do swojego genialnego pomysłu. W końcu, co może być lepszego od zbliżenia z osobą, którą się kocha?
- Właśnie, są zamknięte. A co jeżeli się obudzi, i sprawdzi łazienkę? Co sobie pomyśli, kiedy zobaczy nas obu wychodzących stąd? Nie teraz, później – powiedział, odsuwając się ode mnie i zapinając koszulę. Przyznam, to mnie lekko zabolało, ale nie dałem tego po sobie poznać. Westchnąłem jedynie cicho na jego słowa i ruszyłem w stronę drzwi. Bez grzebienia nie ma mowy, abym był w stanie ogarnąć to, co miał na głowie.
- Trzeba mi było po prostu powiedzieć, że nie masz ochoty – mruknąłem do niego na odchodne, przekręcając klucz w drzwiach i wychodząc z łazienki.
Tak jak podejrzewałem, Yuki sobie spał, wtulony w puchate ciałko Lucjusza. Zauważyłem, że ostatnio nieco dłużej sypiał, ale czy mogłem go winić? Może i był aniołkiem, ale nadal rósł, więc oczywiście że sen był w jego przypadku wymagany. Może dzięki temu urośnie i będzie nieco wyższy od Mikleo… właśnie, może mój mąż jest taki niski, ponieważ mało spał w dzieciństwie? Jestem pewien, że to mogło być powodem. Jak dobrze, że ja się wysypiałem, dzięki temu jestem wyższy od męża. Nie wyobrażam sobie siebie jako tego mniejszego, jak mnie to irytowało, kiedy jako dziecko musiałem zadzierać główkę, by musieć patrzeć na innych. Niscy ludzie mają naprawdę straszne życie.
- Yuki jeszcze sobie smacznie śpi – powiedziałem do Mikleo, z powrotem do łazienki, ale tym razem z grzebieniem w dłoni.
- Mimo tego wolę nie ryzykować. Później ci wynagrodzę ci to czekanie – obiecał mi, podchodząc do mnie i całując mnie w nos.
- Mam nadzieję – burknąłem, lekko obrażony za brak przyjemności z samego rana. Gdybyśmy nie mieli ku temu okazji, nawet bym nie proponował… ale przecież okazja była doskonała! Yuki spał i nie było strachu przed tym, czy przypadkiem nas nie przyłapie. Nic, tylko korzystać.
Okazało się, że mieliśmy troszkę więcej czasu, niż podejrzewaliśmy, ponieważ nawet po rozczesaniu włosów i spleceniu ich w warkocz Yuki nadal spał. Musieliśmy go wybudzać ze snu, bo naprawdę musieliśmy się zbierać, a ja jeszcze musiałem uzupełnić zapasy. Nie mogłem ich tutaj zostawić, musiałem oddać klucz, zresztą, nie za bardzo chciałem tutaj po nich wracać. To łóżko za bardzo mnie korciło, mięśnie po spędzeniu nocy na podłodze naprawdę dawały o sobie czas.
Na szczęście zakupy poszły mi znacznie szybciej, niż podejrzewałem. Podczas, kiedy musiałem prowadzić konwersacje ze sprzedawcami, Yuki trzymał się z tyłu z Mikleo. Kiedy w końcu miałem wszystko, odwróciłem się w stronę moich aniołów chcąc posłać im łagodny uśmiech na znak, że już możemy ruszać dalej. Jednak Mikleo wpatrywał się w jakiś punkt w oddali i wyglądał na lekko oszołomionego. Zmarszczyłem brwi na ten widok, o co mu mogło chodzić?
- Mikleo, co się dzieje? – spytałem cicho męża, podążając za jego spojrzeniem. Nie zauważyłem nikogo podejrzanego, więc o co mogło chodzić mojemu mężowi? Osobiście nie rozpoznawałem wśród tłumu żadnej twarzy, i jedyne, czego chciałem, to po prostu już wyjść z tego miasta, na najbliższe dwa tygodnie miałem dosyć towarzystwa innych ludzi.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz