sobota, 14 listopada 2020

Od Keyi CD Yra'i

 Zmrużyłam oczy, zaciskając mocniej dłonie na rękojeści katany. Jej ostrze odbijało pierwsze promienie słońca i groźnie przecinało powietrze. Każdy mój mięsień posłusznie wykonywał rozkazy, a płuca łapczywie nabierały tlenu. Umysł poczuł pobudzenie, jednak już po chwili musiałam przystopować.
Rozrywający ból w ramieniu skutecznie mnie zatrzymał. Oparłam się o korę wielkiego drzewa i głośno westchnęłam, ocierając czoło z potu. Stara kontuzja dała się we znaki, choć wcale się tego nie spodziewałam. Poczułam lekką obawę, gdyż to oznaczało moje osłabnięcie. 
Przeklęłam pod nosem, ignorując dolegliwość i wracając do ćwiczeń. 
- Co tak słabo? - mruknął Kenji, śmiejąc się przy tym. - Ta twoja nowa posesja Ci nie służy.
Cmoknął prześmiewczo, na co tylko przewróciłam oczami. Potrafił być irytujący. 
- Próbujesz mi coś powiedzieć? - mruknęłam. 
Zmrużył tylko oczy i ponownie na mnie skoczył, napierając mocno na ostrze. Jego ruchy były silne i pewne, więc jedyne co teraz mogłam zrobić to unikać ciosów. Nie udało mi się odegrać, gdyż nagle upadłam z hukiem na ziemię, a jego miecz przeszedł kilka centymetrów od mojego prawego ucha i wbił się w grunt. 
- Przegrałaś. - zniżył się, zbliżając ku mnie swoją twarz ze złośliwym uśmiechem. 
Mocniej zacisnęłam zęby i odepchnęłam blondyna od siebie, powoli wstając. 
- Może pora odłożyć broń. - szepnęłam, patrząc na katanę. Byłyśmy związane, ale ona potrzebowała kogoś silnego. Nie słabeusza, który nie wykorzysta jej potencjału. 
- Nie przesadzaj. Gorsze dni się zdarzają. - na bolącym jeszcze ramieniu spoczęła ciężka dłoń Kenjiego. 
Westchnęłam głośno, wcale nie będąc pocieszoną. Nie miało znaczenia ile będę trenować i jak mocno się zepnę. Moja walka jest skazana na porażkę. 
- Głupie wymówki. Po prostu jestem słaba. - warknęłam, odpychając jego rękę. - Wracam do domu.
Słyszałam tylko jak przyjaciel głośno wydycha powietrze, a następnie znikłam za krzakami, następnie wkraczając na mało uczęszczaną drogę. Kenji nie był niczemu winny, ale nie chciałam obarczać go moją słabością i zdenerwowaniem. Jego droga różni się od mojej i choć go wspierałam, to czułam zazdrość. Uległam i teraz zostało ze mnie jedynie chuchro, które najwyraźniej już się nawet nie obroni.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, którą natychmiast starłam. I po co się nad sobą użalam? 

Wracając do domu nie wydarzyło się nic, co mogłoby być ciekawe. Natura żyła swoim tokiem, a ludzie rozpoczęli chowanie przed zimnymi dniami. Rzadko kogoś spotykałam, a tym bardziej nawiązywałam kontakt. Niedługo po tym, jak wygodnie ułożyłam się pod kołdrą w łóżku, dobiegło mnie pukanie w drzwi wejściowe.
Jako, że miałam wolne, odrobinę się zdziwiłam i ostrożnie ruszyłam, aby przywitać gościa. Poprawiłam włosy i zachowując czujność uchyliłam drzwi. Przede mną stanęła wysoka ciemnowłosa kobieta z szalonym uśmiechem, zdradzającym zamiary. W jednej chwili jej ostrze przecięło powietrze, tworząc świst przy moim uchu i niemal zatapiając się w moim gardle. W ostatnim momencie uchyliłam się i odskoczyłam do tyłu. Rzuciłam się do salonu, gdzie czekała na mnie katana i przystąpiłam do ataku. Była silna i zwinna. Mój dom coraz szybciej stawał się ruiną i zaczęłam martwić się o mojego kota. 
- Czego chcesz? - zapytałam ciężko, kiedy tylko udało mi się nabrać dystansu i przenieść walkę na zewnątrz. Uderzył we mnie cyniczny śmiech i pozostawił głuche echo. 
- Ciebie. - oblizała ostry koniuszek i pokazała zęby. W jej oczach łatwo było znaleźć obłęd, ale nie odpowiedź. 
Kiedyś musiała nastąpić taka sytuacja. Opcji było kilka, choć teraz niewiele to zmieniało. Czułam, że stoję przed ścianą. Tym bardziej, że poranny trening wcale nie przebiegł pomyślnie. Nasze ostrza ponownie się spotkały i choć byłam wyraźnie osłabiona, udawało mi się odpierać ataki. Nie mogłam jednak sama odpowiedzieć na ofensywę, a tylko uciekać. 
Wystarczyła milisekunda rozproszenia, aby jej dłonie zatopiły broń w moim ramieniu. Ból uderzył niespodziewanie, a śmiech tylko mnie rozdrażnił. Korzystając z okazji naszej bliskości z przeciwnikiem, zatopiłam własne zęby w jej szyi. Szybko jednak zostałam odrzucona, mocno uderzając o gołą ziemię. Czując smak krwi i obolałe ciało, mimowolnie się uśmiechnęłam. Słyszałam jak oprawca klnie, a kiedy obrzuciłam ją spojrzeniem, jej krtań i klatka piersiowa pokryta była krwią. 
Niespodziewanie jej usta otworzyły się w niemym krzyku, a oczy szeroko otworzyły. Z jej szyi wyrosło ostrze, które próbowała odepchnąć bladymi już dłońmi. Na nic się to jednak nie stało, gdyż momentalnie jej oczy przybrały martwy wyraz twarzy, a wiotkie ciało runęło, przywołując ku sobie śmierć. W ciągu kilku minut moje podwórko stało się krwawą rzeźnią, choć właściwie to i tak nie wyglądało najgorzej.
- Wszystko okej? - morderca znalazł się przede mną, czule patrząc w moje oczy. 
- Zostałeś moim ochroniarzem? - zaśmiałam się, rozpoznając Kenjiego. - Nic mi nie jest.
Powoli wstałam, przyjmując jego pomoc. Przygryzłam nerwowo wargę, spoglądając na martwą kobietę. Chłopak westchnął podchodząc do niej i przewracając jeszcze gibki korpus. Pusty wzrok szukał czegoś w oddali, a krew zdradzała świeże zabójstwo. Żadne z nas już się nie odezwało, wiedząc dobrze co należy teraz uczynić.

Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Yra'i. Kenji przyjechał z samego rana i postanowił mi towarzyszyć. Odbyliśmy również ważną rozmowę, z której wynikałoby, że kobieta należała do jakiejś grupy, która zajmuje się wygnańcami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prawdopodobnie zainteresowali się białowłosą dziewczyną. Blondyn nie potrafił stwierdzić kim jest Yra ani co konkretnie szukała ciemnowłosa, ale wiedziałam, że to sprowadza same nowe problemy. Skoro zabójca nie wróci, przyjdzie ich więcej. Być może będzie trzeba gdzieś ukryć nowo poznaną i obmyślić jakąś strategię. Musiałam również dowiedzieć się co takiego młoda ukrywa, a jest istotne w tej sprawie.
- Masz szczęście, że posiadasz tak świetnego informatora. - mruknął, kiedy zbliżaliśmy się do biblioteki. Przytaknęłam ironicznie, niespecjalnie szukając jakiejkolwiek odpowiedzi.
Kiedy tylko znaleźliśmy się na miejscu i spotkaliśmy Mirabel z Yrą, natychmiast przeszliśmy do osobnego pomieszczenia. Widziałam jak białowłosa zerka na Kenjiego z zainteresowaniem, ale każda minuta spóźnienia dawała więcej szans przeciwnikom. W tym wszystkim zastanawiałam się jak ja się w to wszystko wplątałam. Mira jak zwykle spisała się świetnie, bo już po chwili siedzieliśmy w piwnicy i dała nam wolną rękę. Zapach nieświeżego powietrza był dość ostry i nieprzyjemny, ale odrzuciłam to na dalszy plan. 
- No to zacznę od początku. - westchnęłam już spokojniejsza. - To jest Kenji, mój przyjaciel. - wskazałam blondyna. - To Yra. - następnie przeniosłam dłoń nad ciemnoskórą. 
Nie dałam im czasu na przywitanie, kontynuując mój wykład.
- Niestety jesteś na czyimś celowniku. Ja również się na nim znalazłam i choć nie jestem pewna czy chodzi dokładnie o Ciebie, to wolę Cię uprzedzić. Zabójcy na pewno nie będą czekać. - przerwałam, gdyż wydawało mi się, że nie za bardzo rozumie o czym do niej mówię. - Chodzi mi o to, że coś musiało się kiedyś wydarzyć. Jesteś uwikłana w jakąś grubszą sprawę. Wczoraj wieczorem zostałam zaatakowana, a Kenji dzięki znajomością ustalił, że społeczność zabójców o tobie mówi. 
Jej oczy się rozszerzyły, a chłopak wydał z siebie cichy pomruk śmiechu. 
- Musisz mi powiedzieć wszystko co o sobie wiesz lub może mieć związek z tą sprawą, bez tego nie będę w stanie Ci pomóc. 
Zakończyłam, nie do końca będąc przekonana, że się czegoś dowiem. Była raczej skryta, a wręcz nawet zapominalska. Wydawało się, że ma amnezję, ale nie mówiła o tym wprost. Nie poruszałam wcześniej tych tematów, bo zwyczajnie mnie nie interesowały. 

<Yra? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz