piątek, 6 listopada 2020

Od Soreya CD Mikleo

Napuszyłem policzki na jego słowa, co mu nie pasowało? Kolor? Wybrałem przecież najładniejszy odcień błękitu, który na pewno ładnie będzie się komponował z jego włosami. Materiał też jest dobry i przyjemny w dotyku, rozmiar też na pewno wziąłem dobry, więc z czego się tak śmiał? Przecież i mnie należało się coś od życia. Czy to coś złego? Nie wydaje mi się. Przecież oboje czerpalibyśmy z tego przyjemność, i nie było w tym niczego śmiesznego. 
Zaraz jednak kompletnie wypadło mi z to głowy, ponieważ usłyszałem, jak Mikleo wspomina coś o lesie. Po co miałby iść do lasu? Była jesień, i to późna, robiło się coraz chłodniej i nieprzyjemniej, na pewno w lesie już nie można znaleźć żadnych jagód czy też grzybów. No i przecież całkiem niedawno byliśmy w lesie… chyba. Nie pamiętam. Zresztą czy to takie ważne? Prędzej czy później znajdziemy się w lesie. Tam, gdzie idziemy, było przecież dużo drzew. 
A gdzie my w ogóle idziemy? Już nie pamiętam. Zresztą, skoro nie pamiętam, to na pewno nie było to ważne. Przypomnę sobie, jak już znajdziemy się na miejscu. 
- Ale po co miałbyś iść do lasu? – spytałem, przyjmując od Mikleo cudownie ciepłą miseczkę z owsianką. – Przecież niedawno mijaliśmy las. 
Nie wiedziałem, dlaczego, ale chłopak rzucił mi bardzo zdziwione spojrzenie. Powiedziałem coś nie tak, nie zrozumiał mnie? Nie no, jaśniej już się wyrazić nie mogłem, zadałem proste pytanie i oczekuję prostej odpowiedzi. Skoro on chce iść do lasu, to my wszyscy również będziemy musieli tam iść, więc to chyba jasne, że ciekawię się tą sprawą. Napuszyłem policzki i fuknąłem cicho pod nosem, kiedy Mikleo tak długo milczał. No ile można myśleć nad tak prostą odpowiedzią? Zwłaszcza, że na pewno ją znał, przecież bez powodu nie chciałby iść do lasu. 
- Mikleo – bąknąłem cicho, siadając na kocu, ciesząc chłodne dłonie przyjemnym ciepłem. – To jak? – dodałem, pospieszając go. 
- Tak, uhm… po prostu przyjemniej mi się jedzie lasem, to tyle – odparł, podając Yuki’emu jego porcję. 
Zmarszczyłem brwi na jego słowa. To moje wyobrażenie, czy faktycznie coś przede mną ukrywa? Nie chciałbym, aby coś przede mą zatajał, ja jestem z nim szczery, zawsze byłem, to powinno działać w obie strony, prawda? Z napuszonymi policzkami zacząłem grzebać łyżeczką w owsiance, znowu tracąc apetyt. Myśl, że Mikleo może mnie oszukiwać sprawiła, że troszkę przygasłem. 
- Ale o co chodzi? – spytał nagle Yuki, najwidoczniej zaciekawiony naszą rozmową. 
- O to, jaką drogą lubimy podróżować. Sorey, jedz – pogonił mnie Mikleo, czochrając moje włosy i zaczynając powoli pakować nasze rzeczy. 
- Ja lubię, kiedy rzeka jest obok – odparł zadowolony chłopiec, zabierając się za jedzenie. 
- Mikleo, nie oszukujesz mnie? – spytałem cicho, kiedy chłopak zalazł się blisko mnie. 
- Oczywiście, że nie, głuptasie – powiedział rozczulonym głosem, pstrykając mnie w nos. W odpowiedzi pokazałem mu język, a później, już w znacznie lepszym humorze, zabrałem się za jedzenie. Skoro Mikleo zapewnił mnie, że mówi mi prawdę, to inaczej być nie może. Przecież tak mnie zapewniał, prawda?

***

Dni mijały mi później bardzo szybko i jednakowo, a to głównie dlatego, że Mikleo nie potrafił się bawić. I pozwalał na to, abyśmy zatrzymywali się na zabawy. Musieliśmy ciągle tylko iść i iść. Albo jechać, ale ja mało korzystałem z tej opcji, nie odczuwałem takiej potrzeby. Ja i Yuki chcieliśmy się pobawić, a kompletnie nie mieliśmy kiedy. Rano nie, bo musieliśmy zjeść śniadanie i jechać dalej, po południu ta sama śpiewka, chociaż wtedy przynajmniej mieliśmy tę godzinę, podczas której Mikleo przygotowywał jedzenie, ale to i tak nie było dużo. Jedynie wieczorami, przed kolacją i podczas kiedy Mikleo rozstawiał obozowisko, ale i tego długo nie mogliśmy robić. A chyba najgorsze było w tym wszystkim to, że nie mogliśmy się za bardzo oddalać, zawsze musieliśmy być w zasięgu jego wzroku. A w zasięgu jego wzroku nie było fajnych rzeczy i nie mogliśmy porobić nic ciekawego.
Mikleo był strasznym nudziarzem!
Z czasem zaczęliśmy zbliżać się do dziwnego i strasznego lasu. Mimo, że był daleko, już stąd czułem jego przytłaczającą aurę. Ciemne drzewa wcale nie zachęcały do wejścia, miałem nadzieję, że to nie jest cel naszej podróży. Kilka dni temu Mikleo mówił, że chce jak najszybciej dostać się do lasu… To nie był ten las, co nie? 
- Mikleo, ale nie będziemy jechać przez ten las, prawda? – spytałem z obawą, wpatrując się w ciemny, niepokojący las. 

<Mikleo? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz