czwartek, 5 listopada 2020

Od Shōyō CD Taiki

Pokiwałem głową na jego pytanie, nadal zastanawiając się nad jego poprzednią prośbą. Nie wiedziałem, czemu tak bardzo chciał dowiedzieć się, skąd bierze się złość w mojej cioci…? W sumie, też chciałem się dowiedzieć, ale nie wiedziałem, czy to będzie proste. Jeśli tak po prostu spytam, poda mi oczywisty powód, który już udało mi się usłyszeć, a przecież to nie to było celem. To na pewno było coś głębszego, w końcu od poznania Taiki’ego jeszcze nigdy nie miałem tak złych relacji z ciocią… no, może nie licząc tych paru tygodni po mojej pierwszej wycieczce poza dom, albo raczej pierwszej wycieczce, o której ona się dowiedziała. Musiało być w tym coś głębszego, niż zwykła niechęć do rasy. Mogę wziąć na przykład chociażby ludzi, z tego, co wiedziałem, jej dziecko zginęło z ich rąk, i to chyba było tym głównym powodem jej nienawiści. 
- To dobrze – odparł, rzucając szybkie spojrzenie swojemu odbiciu w lustrze. Nie rozumiałem odrobinkę jego zachowania. Nie dość, że już i tak wyglądał wspaniale i nie musiał niczego w sobie poprawiać, to przecież nie idzie w żadne tłoczne miejsce. Jakie jest prawdopodobieństwo, że spotkamy kogoś w głębi lasu? Praktycznie zerowe. Chociaż, kiedy ostatni raz tak pomyślałem, spotkaliśmy, albo raczej spotkałem Nadię… 
Właśnie, Nadia. Miałem nadzieję, że dziewczyna trzyma się dobrze. Chciałbym z nią porozmawiać. Wiedziałem, że nie chciała zrobić niczego złego, była w żałobie, w sumie nadal jest, i nie chciała dopuścić do kolejnej tragedii. Nie mógłbym jej winić, ale bardzo chciałbym z nią porozmawiać, wytłumaczyć swój punkt widzenia, a nawet i pomóc, najbardziej jak tylko mogłem. Straciła brata, to musiało odcisnąć na niej wielkiej piętno. Jak strasznie musiała się czuć? Ja nie mogę sobie nawet wyobrazić stracenia Natsu, załamałbym się, gdybym tak nagle się dowiedział, że ona nie żyje. 
- Nie rozumiem, przecież wyglądasz dobrze – powiedziałem szczerze, patrząc na niego z lekko przechyloną głową. Nie wymagane  było, aby doprowadzał się do perfekcji, skoro już wyglądał perfekcyjnie. 
- Bo chcę wyglądać jeszcze lepiej – powiedział, dumnie wypinając pierś. 
- Ale lepiej się już nie da – przyznałem szczerze, nie przestając się w niego wpatrywać. 
Taiki spojrzał na mnie dziwnie, a kąciki jego warg delikatnie się uniosły. Czyli to, co mu powiedziałem, chyba musiało mu się spodobać. Miałem nadzieję, nie chciałbym go obrazić, nie to było moją intencją. Chciałem tylko powiedzieć, że wyglądał idealnie, ale komplementy chyba nie najlepiej mi wychodziły, nad tym musiałbym jeszcze troszeczkę popracować. 
- Dobra, dobra, już mi tak nie słódź – powiedział, lekko rozbawiony, czego kompletnie nie rozumiałem, i poczochrał moje włosy. Napuszyłem lekko policzki i prychnąłem pod nosem, krzyżując ręce na piersi. Czy on właśnie zarzucił mi kłamstwo? No jego niedoczekanie. 
- Nie słodzę, a jedynie mówię prawdę – bąknąłem, kierując się za nim w stronę wyjściowych. 
- Oczywiście, w to nie wątpię – kontynuował, nadal rozbawiony. 
Przekomarzaliśmy się aż do drzwi frontowych, co na moment pozwoliło mi zapomnieć o moich troskach i wpadkach, jakie dzisiaj zrobiłem. Kiedy Taiki zakładał kurtkę oraz buty, podeszła do nas jego ciocia. Wystarczyło, że usłyszałem jej ciche kroki, a już odwróciłem się w jej stronę i ukłoniłem się, co chyba lekko ją zaskoczyło. Nie rozumiałem tylko, dlaczego. Przecież tak się powinno robić, prawda? Od zawsze byłem tak uczony, czyli coś w tym musi być…
- Dziękuję za gościnę oraz przepraszam za kłopot – powiedziałem cicho, prostując się i posyłając kobiecie łagodny uśmiech. 
- Nie było żadnego kłopotu, chłopcze. Pamiętaj, zawsze jesteś tutaj mile widziany – odparła, machając ręką na moje słowa.
- Zapamiętam. Dziękuję jeszcze raz, do widzenia – dodałem szybko widząc, że Taiki już jest ubrany i gotowy do wyjścia. 
Nasz drugi tego dnia spacer przebiegał w bardzo miłej atmosferze, Taiki już więcej nie wspominał o mojej cioci, ale nadal rozmyślałem o jego prośbie. Chyba mu naprawdę na tym zależało, skoro mnie o to poprosił, a ja tak po prostu mu odmówiłem, nawet nie próbując. Na pewno go zawiodłem, a przecież tego zawsze chciałem uniknąć. Muszę jakoś się tego dowiedzieć, albo przynajmniej spróbować, chciałbym, aby Taiki był ze mnie dumny.
- Myślę, że tutaj możemy się rozdzielić – powiedział Taiki, kiedy w oddali mogliśmy ujrzeć mury mojego domu. 
- Miał być kawałek, a nie prawie pod same drzwi – zauważyłem, mając cichą nadzieję, że jesteśmy na tyle daleko, by zapach chłopaka pozostał niewykryty. 
- Czepiasz się szczegółów – odparł, sprzedając mi lekkiego pstryczka w nos. Zamrugałem kilkukrotnie, zaskoczony takim gestem. Robił to wcześniej? Nie wydawało mi się. Zwykle czochrał moje włosy, powodując na nich niemały bałagan, i właśnie na to byłem w tej chwili przygotowany, ale to? Zaraz się jednak opamiętałem, przecież to na pewno nie jest nic takiego. 
- Ja… spróbuję się czegoś dowiedzieć. O tej niechęci mojej cioci wobec ciebie. Daj mi tylko kilka dni, muszę ją najpierw trochę ugłaskać – powiedziałem, patrząc na niego zdeterminowanym wzorkiem. Taiki zmarszczył lekko brwi, ale finalnie delikatnie pokiwał głową. 
- Do niczego cię nie przymuszam, pamiętaj o tym. Nic się złego nie stanie, jeśli ci się nie uda – powiedział cicho, posyłając mi łagodny uśmiech. 
- Tak, wiem – przyznałem, jeszcze przez moment się w niego wpatrując. Po chwili jednak stanąłem na palcach i chwyciłem go lekko za koszulkę, pociągając go bardziej do dołu, by móc niepewnie wbić się w jego usta. Ku mojemu bardzo miłemu zaskoczeniu, Taiki nie dość, że mnie nie odepchnął, to jeszcze odwzajemnił pocałunek. To chyba dobrze, prawda? – Jesteś za wysoki – burknąłem, odsuwając się od niego, z lekko zaczerwienionymi policzkami. 
- A może to ty jesteś za mały? – odparł z rozbawieniem, a ja pokazałem mu język. 
- Nie masz prawa mi tego wypominać, jeszcze rosnę – powiedziałem z dumą w głosie. – To… do zobaczenia za parę dni? Postaram się dowiedzieć tego jak najszybciej – dodałem, posyłając mu ostatni uśmiech, po czym zmieniłem się lisa, nie przejmując się tym, że Taiki stoi tuż obok. Chyba jeszcze nie widział tej mojej formy, a ja już go widziałem pod postacią smoka więc myślę, że teraz jest już chyba wszystko wyrównane. Uniosłem zadziornie łebek, by móc spojrzeć na jego twarz, i pomachałem mu na pożegnanie swoimi ogonami. Nie czekając na reakcję z jego strony, zniknąłem wraz z Vivi pomiędzy drzewami. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz