Zamrugałem zaskoczony oczami, nie za bardzo rozumiejąc jego słowa. Albo raczej jedno słowo: domówka. Co to znaczyło? Najpewniej coś z domem, to oczywiste, ale co konkretnie? Przechyliłem lekko głowę i zmarszczyłem brwi, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Pewnie teraz wyglądałem jeszcze gorzej niż zazwyczaj, a to z powodu moich widocznych uszu oraz ogonów… cóż, zaraz się tym zajmę, ale za momencik. Ważne, że Taiki’emu się one podobały, chociaż nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego, nie było w nich niczego interesującego, fascynującego czy nawet ładnego.
- Co to jest domówka? – spytałem szczerze, nie spuszczając z niego wzroku.
- To po prostu impreza, tyle, że w domu – wytłumaczył mi, przyglądając mi się z delikatnym rozbawienie na twarzy. Oczywiście, że to go musiało bawić, przecież jakby nie patrzeć, to było bardzo głupie pytanie, ale co miałem zrobić? Miałem się zgadzać w ciemno?
- Och! Racja – powiedziałem z zakłopotaniem, drapiąc się po karku. – Myślę, że mógłbym pójść… Tylko musiałbym wrócić przed rankiem do domu. I nie możecie mnie upijać.
- Ale my cię nigdy nie upiliśmy. Sam się upiłeś. Trzema piwami – przypomniał mi rozbawiony Taiki, szczerząc do mnie zęby. Przypominając obie to feralne wydarzenie poczułem, jak moje policzki pokrywa brzydką czerwienią. Machnąłem nerwowo swoimi ogonami i napuszyłem poliki, po czym pokazałem mu język. Ja i tak wiedziałem swoje.
- Nie wydaje mi się, aby tak było – fuknąłem, lekko oburzony jego słowami.
- Bo byłeś zbyt pijany, aby pamiętać – lekko pacnął mnie w nosek, jak niesfornego kociaka, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Miał ze mnie ubaw, ale nie dziwiłem się mu ani trochę, zachowywałem się żałośnie. Jednak jutro będzie lepiej, wypiję jedno piwo i nic więcej, muszę wrócić do domu i muszę być w bardzo dobrym stanie. Nie mogłem pozwolić sobie na przenocowanie u Taiki’ego, chociaż bardzo bym chciał - sam jego zapach powodował, że czułem się niezwykle bezpiecznie, a tego rzadko odczuwałem nawet we własnym domu, a przecież tak powinno być. Gdybym spędził całą noc poza domem, byłoby to podejrzane. Zdarzało mi się wychodzić z domu o dziwnej porze, ale zawsze wracałem przed wschodem słońca. Albo krótko po. Nocowałem jedynie u Taiki’ego, więc gdybym znowu wrócił dnia następnego, ciocia na pewno by się domyśliła.
- Jutro tak nie będzie – prychnąłem, dumnie wypinając pierś.
- Więc jesteś na tak? – przeniósł dłoń na mój policzek, a ja bez zastanowienia się w nią wtuliłem, poprzednio oczywiście kiwając twierdząco głową. Zauważyłem, że teraz jego skóra była przyjemnie ciepła. Wcześniej tak nie było. Zawsze jego dotyk był tym chłodniejszym, ale nie uważałem tego za nic dziwnego. W końcu, od zawsze miałem odrobinkę wyższą temperaturę ciała od innych ludzi i istot im podobnych, ale to był po prostu urok mojej rasy. – Doskonale – dodał, podnosząc się do siadu i cmokając mnie w nos.
- Znaczy, jeżeli twój kolega chce mojej obecności, bo jeżeli nie chce, nie muszę tam iść. Nie chcę nikomu sprawiać kłopotu… - od raz zacząłem się tłumaczyć, bo na początku nie wziąłem pod uwagi takiej możliwości. A powinienem wziąć ją od razu, w końcu nie każdy musi mnie lubić, nie jestem nikim sympatycznym, albo wartościowym.
Szybko zostałem uciszony przez chłopaka, a konkretnie przez jego usta, które zaraz poczułem na swoich wargach. To chyba najbardziej przyjemny sposób ucieszenia, z jakim się spotkałem. Może powinienem robić tak częściej? To zdecydowanie wyszłoby na moją korzyść. I jego chyba trochę też, w końcu gdyby nie chciał, nie musiałby tego robić.
- Gdyby nie chciał, nie sugerowałby mi wzięcia cię ze sobą. Zresztą, oni wszyscy bardzo cię lubią i nie powinieneś myśleć inaczej – powiedział łagodnie, posyłając mi jeden ze swoich pięknych uśmiechów. Pokiwałem więc głową na znak, że rozumiem. – Dobrze. Przyjdź do mnie jutro wcześniej, może coś zrobimy z twoimi włosami – dodał, czochrając moje włosy.
Jeszcze raz pokiwałem głową, ale nie uważałem, aby mu się udało. Znaczy, owszem, ostatnim razem udało mu się jako tako, ale od tamtego momentu minęło trochę czasu i moje włosy zdołały trochę urosnąć. A ja nie zamierzałem ich skracać aż do wiosny, dzięki nim przynajmniej w głowę jest mi trochę ciepło.
Wstałem z miękkiego łóżeczka i od razu zacząłem poprawiać ubrania, które były w małym nieładzie. W końcu, tylko je na siebie nałożyłem, aby nie gorszyć chłopaka swoim nagim ciałem. Nie zwracałem za bardzo uwagi na to, czy zapiąłem równo guziki, albo czy kołnierzyk jest dobrze postawiony. Zresztą, zaraz po tym zasnąłem, więc tak czy siak moje ubranie nie byłoby w perfekcyjnym stanie. Ale teraz już wstałem i naprawdę musiałem się zbierać. Obiecałem cioci, że wrócę przed zmierzchem, a naprawdę zaczynało się ściemniać. Mało dzisiaj czasu spędziliśmy ze sobą, ale jutro będzie go więcej, i tylko to utrzymuje mnie w dobrym nastroju.
Kiedy tylko skończyłem poprawiać ubranie poczułem, jak chłopak oplata mnie swoimi dłońmi w pasie i przytula się do mnie od tyłu, opierając podbródek o moje ramię. Odwróciłem głowę w jego stronę, wpatrując się w niego z zaciekawieniem i niezrozumieniem. Wyglądał na smutnego… tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nie chcę, abyś już szedł – wyszeptał, tuląc się do mnie mocniej.
- Przecież nie zniknę, obiecuję. Przyjdę jutro wczesnym wieczorem i będziesz sobie robił ze mną, co tylko będziesz chciał – powiedziałem łagodnie, całując go w policzek. Nie rozumiałem, skąd u niego takie wyznanie, przecież nie znikam na jakiś bardzo długi czas, i nigdy zniknąć nie zamierzam. Jak długo tylko będzie pozwalała nam na to sytuacja, będę przy nim, wspierał go i pomagał, jak tylko mogę. Chociaż z tego co zauważyłem, więcej ze mnie szkód i pożytku, przecież tyle ryzykują, abym zapraszając mnie do swojego domu, a ja nie robię dla nich kompletnie nic.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz