Kiwnąłem głową, uśmiechając się łagodnie, chociaż i tak byłem pewien, że nie było to potrzebne. Na pewno będzie dobre, jak wszystko to, co nam przygotowywał. Jedyne, do czego tak właściwie mógłbym się przyczepić, to do prezentacji; widać było, że się starał, ale sałatka odmówiła z nim współpracy. Zresztą, nie było to takie ważne, jesteśmy tu we dwójkę, a zawsze najważniejszy jest smak, nie wygląd.
– Wino? Myślałem, że wieczór spędzimy trochę bardziej aktywnie – wyznałem, patrząc na kieliszek pełny białego wina. Białego dawno nie piłem... ostatnio głównie spożywaliśmy wino czerwone, które jest zdecydowanie cięższe od białego. Do tego lekkiego dania białe wino będzie idealne. Krewetki też by się świetnie sprawdziły... Następny raz skosztuję ich dopiero, kiedy ponownie tutaj przyjedziemy, a nie mam pojęcia, kiedy to może mieć miejsce. Może na rocznicę...? Chociaż, nie, jeżeli dobrze pójdzie, będziemy mieć dziecko, albo będę w ciąży, więc nigdzie jechać nie będziemy mogli. Ale może na którąś kolejną rocznicę? Albo na któreś urodziny, kiedy nasza pociecha będzie większa. To jest jeszcze do przemyślenia.
– Bo i spędzimy, ale do kolacji napić się przecież czegoś trzeba. Nastrój się poprawi, a tobie policzki się słodko zarumienią – stwierdził, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową.
– Ze względu na ten dzisiejszy, trudny dla ciebie dzień, zrobię, co tylko będziesz chciał i jak będziesz chciał. I ubiorę, co zdecydujesz. Nie musisz mnie wcale upijać, bym był bardziej chętny, bo już jestem – wyznałem, powolutku zabierając się za jedzenie.
– Co tylko będę chciał? – powtórzył, na co kiwnąłem powoli głową. – Więc będę mógł cię związać? I zakryć oczy? – zapytał, podekscytowany tym pomysłem. Ma szczęście, że wiem, że ta pełnią jest dla niego trudna, i że jestem dla niego tak dobry.
– Owszem. Ale wcześniej bardzo chcę coś dla ciebie zrobić, a do tego muszę mieć pełną mobilność oraz wzrok. A po tym liczę, że się bardzo ładnie mną zajmiesz – poprosiłem, patrząc na niego spod swojej grzywki. Zdawałem sobie sprawę, że moje ciało nie było tak wytrzymałe, jak jego, dlatego musiałem dać mu jak najwięcej przyjemności, nie tracąc przy tym za dużo energii. Pieszczota oralna wydaje się być jak do tej pory najlepszym rozwiązaniem, i miłym początkiem tego jakże przyjemnego wieczoru.
– Nie mogę się więc doczekać – stwierdził, ładnie się uśmiechając.
Kolacja upłynęła nam w przyjemnej atmosferze, a kiedy talerze i lampki były puste, Haru zabrał je do zlewu, a ja czekałem cierpliwie na niego zastanawiając się, czy powinienem zmienić stron. W końcu, Haru stwierdził, że wyglądałem bardzo dobrze w tym gorsecie i spodniach... Tylko te blizny. Chociaż, on na nie nie zwraca uwagi, tak jak ja i inni ludzie, więc w jego towarzystwie nie muszę się tym przejmować. Jeżeli jednak będzie chciał mnie związać i mieć jednocześnie pełny dostęp do mojego ciała, wpierw będzie musiał łagodnie pozbyć się mojego gorsetu. Oby tylko nie zerwał tych cudownych perełek.
Czekałem więc na Haru na tarasie, patrząc się w spokojne morze po raz ostatni przez najbliższe kilka lat. Mój mąż w końcu się pojawił, zajmując miejsce na moim ulubionym leżaku. Zaczesałem więc włosy do tyłu i podszedłem do niego, uśmiechając się łagodnie, a następnie usiadłem okrakiem na jego kolanach, kładąc dłonie na jego ramionach.
– Kocham cię – odezwałem się, gładząc jego policzek.
– I ja ciebie też – odpowiedział, kładąc dłonie na moich biodrach.
Więcej nie potrzebowałem, dlatego złączyłem nasze usta w pocałunku, już zaczynając dłońmi badać jego ciało, na co nie pozostał mi dłużny, także przesuwając swoje cudowne, duże dłonie wzdłuż moich pleców, na pośladkach kończąc. Przesunąłem się na jego kolanach, by móc mieć lepszy dostęp do jego przyjaciela. Rozpiąłem jego rozporek, uwalniając jego penisa, zaczynając delikatnie go masować. Powoli, leniwie, przesuwając dłonią w górę i w dół, kciukiem drażniąc jego główkę. A kiedy wyczułem, jak staje się twardszy, zaczyna drgać, a oddech Haru stał się nieregularny, łaskawie przyspieszyłem, dając mu przyjemny finał. Szkoda tylko, że nasieniem ubrudził moją dłoń i gorsecik.
– Strasznie nabałaganiłeś. Teraz tu muszę posprzątać – odezwałem się, udając niezadowolonego, a następnie opadłem na kolana, zaczynając lizać przyjaciela, czyszcząc go z jego własnego bólu, a także na nowo go pobudzając do działania.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz