Mimo, że wcześniej stwierdziłem, że lepiej będzie zostawić poważniejszą pracę na jutro, jak tylko zobaczyłem ten stos papierów, nie mogłem go tak zostawić. Musiałem więc zebrać się w sobie i się za nie zabrać, nie bacząc na to, jak się w tej chwili czuję. To była sprawa trzeciorzędna, drugorzędna to były te papiery, no a Haru był sprawą pierwszorzędną. Właśnie, Haru... jak tak sobie teraz o nim myślę, i jak się dzisiaj do niego odzywałem, możliwe, że trochę przesadziłem. Nie chciał przecież mojej szkody. Tylko się o mnie martwił, przejmował się mną, starał pocieszyć, a ja... cóż, ogólnie nie jestem najmilszą osobą na świecie, ale dzisiaj przeszedłem samego siebie. Przynajmniej go mogłem odciążyć od tych wszystkich papierów, których tak przecież nie lubił.
Pracowałem z kociakami na kolanach do momentu, w którym to nie przyszła służąca z informacją, że obiad jest gotowy. Szczerze, to nie miałem za bardzo ochoty na jedzenie, ale powinienem co nieco zjeść, chociaż trochę. I znów wrócę do pracy, która to wydaje się nie kończyć. To były moje ostatnie tak długie wczasy. Albo ogólnie wczasy. Wypocząć to ja wypocznę, ale na starość albo po śmierci, bo wcześniej to ja nie mam czasu na takie głupoty.
Czekając na męża i obiad, zabrałem się za zmienianie bandaży, gdyż te już trochę przesiąkły krwią. Tak obdartych kostek to nie miałem nawet na samym początku mojej przygody z boksem. Mocno się dzisiaj zapomniałem, no i teraz mam za swoje. Trochę pocierpię i na następny raz będę mądrzejszy. Oby tylko szybko mi się to zagoiło, już mnie strasznie to irytowało.
Obiad, albo raczej obiadokolacja, w końcu został przyniesiony, i w tym samym momencie Haru wrócił z dworu, z lekko wilgotnymi włosami. Czyli pada. Nie, żebym planował wychodzić dzisiaj z domu, ale nie przepadałem za deszczem. Dokończyłem bandażowanie dłoni i zerknąłem na męża, który minę miał taką... cóż, ewidentnie miał do mnie żal za ten dzień. Czyli uwolnienie go od papierów mu tego nie wynagrodziło. Czego ja się spodziewałem, przecież trochę go znam, szczere słowa ceni sobie bardzo i takich też będę dzisiaj musiał użyć, chociaż znacznie bardziej wolałbym przeprosić go w inny sposób, niż słownie.
Wziąłem głęboki wdech i odchrząknąłem, przykuwając uwagę Haru.
- Przepraszam cię za dzisiejszy dzień, zachowywałem się dzisiaj bardzo niepoprawnie i znacznie złośliwiej, niż zazwyczaj. Było to bardzo nieodpowiednie z mojej strony, wypierając z umysłu to, że każda twoja akcja czy wypowiedziane słowo miało mnie wesprzeć. Jedyne, co mam na swoje usprawiedliwienie, to moje złe samopoczucie, co w sumie nie jest żadną wymówką... przepraszam, i na następny raz postaram się lepiej panować nad swoimi emocjami, by cię więcej nie skrzywdzić – kiedy mówiłem swoje przeprosiny, patrzyłem się cały czas na jego, chcąc, by wiedział, że są one jak najbardziej szczere. Ale kiedy już skończyłem, i nastąpiła ta okropna cisza czułem, że muszę patrzeć wszędzie, tylko nie na niego. I w ten sposób skończyłem ze wzrokiem wbitym w swoje obandażowane dłonie, czekając na jakąś jego reakcję. Chyba zrobiłem wszystko poprawnie, więc odzew powinien być pozytywny z jego strony, ale moje patrzenie na świat jest nieco różne od niego i mogę się mylić i właśnie popełniłem jakiś karygodny błąd. Biorąc pod uwagę cały mój dzisiejszy dzień, to było bardziej niż prawdopodobne.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz