Odkrycie, kto był właścicielem interesującego mnie magazynu nie było jakoś specjalnie trudne. Też odkryłem przy okazji bardzo ciekawą rzecz; odkąd został tam postawiony, był on przekazywany z ojca na syna, aż do aktualnego właściciela, który go wykupił za niemałą sumkę, i to bardzo niedawno, raptem półtorej miesiąca temu. Skąd u jakiegoś randomowego człowieka taka suma pieniędzy? Nazwiska w ogóle nie kojarzyłem, więc nie jest on związany z handlem czy moim światem.
Natomiast znalezienie jego miejsca zamieszkania to był koszmar. Mimo, że moje oczy są doskonale przyzwyczajone do takich rzeczy, dzisiaj trochę miały już dosyć. Czy to mnie powstrzymywało? Ani trochę. Dowiem się, gdzie on mieszka i z nim sobie porozmawiam, oczywiście jak przedsiębiorca z przedsiębiorcą.
- Tutaj jesteś – głos mojego męża doszedł do mnie jak przez grubą ścianę. Będąc pewien, że się przesłyszałem, oderwałem wzrok od tekstu i podniosłem głowę, i jednak dostrzegłem mojego ukochanego, idącego w moją stronę. Co tu robi? Coś się stało? Dałem mu jasne wytyczne, które powinien zrozumieć nawet on po wielogodzinnej pracy.
- Haru? Co ty tu robisz? – spytałem, marszcząc brwi.
- No jak to co? Przyszedłem ci pomóc. To nasza sprawa i rozwiązujemy ją wspólnie. Znalazłeś już tego właściciela? – odpowiedział, siadając obok mnie.
- Przepraszam, że to powiem, ale wyglądasz na bardzo zmęczonego. I chyba nawet jesteś zmęczony. Powinieneś wrócić, odpocząć, musisz być w formie – wyznałem, jak zawsze martwiąc się o niego. Dopiero drugi dzień jest w pracy, mógł się jeszcze nie przyzwyczaić do szybkiego tempa pracy. Ja nie mam tego luksusu, ponieważ nie mam czasu, ale jak tak dalej pójdzie, w tej pracy posiedzę nieco dłużej.
- Tobie też by się przydał relaks i odpoczynek – odbił piłeczkę i mimo, że dał mi łagodnie znać, że nie wyglądam najlepiej, nie obrażałem się na niego. Minęło dwanaście godzin, odkąd się przebudziłem, miałem prawo wyglądać trochę słabo.
- O mnie się nie martw, jak wrócę, już sobie relaks zafunduję, ale teraz muszę znaleźć jego adres – odpowiedziałem, wracając do dokumentów.
- Jakiego nazwiska szukać? – spytał, nie chcąc odpuścić. I co ja z nim miałem...
- Malcom Rowe.
W ciszy szukaliśmy odpowiedniego adresu i już po niecałych trzydziestu minutach udało nam się coś znaleźć. Zadowolony spisałem go do mojego notatnika i po uporządkowaniu bałaganu, jaki narobiliśmy, mogliśmy opuścić ratusz i skierować się do domu.
- To co, idziemy teraz do niego? – spytał Haru, rozciągając się leniwie.
- Nie. Nie chcę, by nabrał podejrzeń. Wyślę mu listem propozycję spotkania, udam zainteresowanego wykupem miejsca w magazynie, umówię się na neutralnym gruncie. Też dobrze, gdybyś był gdzieś obok, byś wyczuł kłamstwo. Jeszcze nie wiem, jak cię przemycić, o tym pomyślę. Jak tam Hoshino? – spytałem, zdając sobie sprawę, że jeszcze go o to nie pytałem.
- Zgodził się, ale mam u niego dług – odpowiedział, na co zmarszczyłem brwi. Nie podobało mi się to. Przez słowo dług można rozumieć wiele rzeczy. Może będzie chciał pomocy Haru w jakiejś sprawie, a może będzie chcieć z nim spędzać więcej czasu.
- Fantastycznie – mruknąłem, nie do końca zadowolony z takiego rozwiązania.
- Brzmisz troszkę, jakbyś był zazdrosny – zaczął niepewnie, jakby trochę się bał w ogóle tego tematu poruszyć.
- A jak ty byś się czuł, gdybym to ja miał długu faceta, któremu się podobam, albo jeszcze do niedawna podobałem? Na pewno też byś był zachwycony – mruknąłem, chcąc trochę mu nakreślić mój punkt widzenia.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz